17 sierpnia 2019

Od Raven CD Pana Stasia

Dziewczyna zdołała doprowadzić swojego gospodarza wzrokiem do chwili, kiedy wcześniej wspomniany nie zniknął w odmętach łazienki. Ona sama w tym czasie skorzystała z samotności, aby przejść do oka. Skrzywiła się na ciemne chmury, które niechybnie nadciągały na wyspę. Wiatr uderzający w budynek stojący na otwartej przestrzeni był złym sygnałem, co zwiastowało niebezpieczną noc. Na samo wspomnienie śliskiego terenu, wielkiego błota i kałuż jakie musiała minąć, aby wrócić do miejsca zamieszkania budziły w niej bezsilność. Notorycznie nie nadążała z robieniem prania, a rozwieszone na poddaszu nie schło tak szybko, jakby sobie tego życzyła.
Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w tutejszy krajobraz, otaczając własne ciało ramionami. W takich właśnie chwilach jak obecna, brało ją na rozmyślanie o życiu. Zadawała wiele pytań. Przypuszczeń co gdyby, kiedy gdyby nie trafiła na wyspę? Mogła jedynie wymyślać wiele scenariuszy, których potoczenie w stronę happy end’u prawie nie istniały. Czy jej ojciec był zdrowy? Czy w ogóle próbował jej szukać? Nie zdziwiłaby się wcale, gdyby nawet nie zauważył jej zniknięcia. Kiedy została mianowana królikiem doświadczalnym, ostatni raz w domu rodzinnym była pół roku wcześniej. Ślepo kierowała się przeciwnością, aby zrobić mężczyźnie na złość. Poniekąd jej przyjaciel walczył o jej powrót na prostą ścieżkę normalności, którymi się zamienili niegdyś. Dopiero natrafienie na wyspę i poczucie prawdziwego piekła pozwoliło otworzyć jej oczy, aby zrozumiała wiele prawd. Gdyby jej ojciec jej nie kochał, matka dokonałaby aborcji, kiedy była zbitkiem komórek. Momentalnie odwróciła się za siebie, kiedy zauważyła jarzące się własne tęczówki, które reagowały na ciemność.

- Pieprzone żarówki... Cholera! - odskoczyła momentalnie do tyłu, kiedy wyciągnięta w jej stronę namoczona wodą chusteczka całkowicie ją zaskoczyła. W ostatniej chwili podtrzymała się parapetu, aby nie zbić szyby.
- Czy coś się stało, krwiopijco? Wyglądasz, jakbyś zaraz miała dostać zawału serca. - zacisnęła mocniej dłonie na konstrukcji okna. Widok pieprzonych iskierek w jego oczach doprowadził ją do szewskiej pasji, a chęć wypowiadania nieprzyzwoitych słów skierowanych w jego osobę, momentalnie przekroczyła stany alarmowe. Jeszcze ten spokojny uśmiech na jego twarz? Czy on naprawdę jest w pełni wykształconym wilkołakiem? Miała podejrzenia.
- To… Ty… Czy jesteś świadomy tego, że nie zachodzi się ludzi od tyłu?! A gdybym zareagowała inaczej?! Na przykład dobywając broni i przebijając Twoje trzewia. Może wypróbujemy taką możliwość, albo jeszcze bardziej się posilę. - powiedziała oskarżycielskim tonem, wskazując na niego palcem.
- Po pierwsze, przydałoby się wypić solidną porcję melisy. Dwa, masz zaschniętą krew w kącikach ust, więc daje namoczony materiał. Trzy, spokojnie przegrała byś każde starcie. Musisz wybaczyć moją skromność, jestem silniejszy.

Z wysoko uniesioną głową wzięła zwitek tkaniny, aby następnie usiąść na swoim poprzednim miejscu. Subtelnie przetarła usta z pozostałości krwi, która nadal posiadała kuszący zapach. Poczuła się dużo lepiej, tym samym odzyskała siłę i energię na dalsze życie tutaj. Nie mogła być jednak pewna, kiedy ponownie ciemny głód się odezwie. Może być to za kilka godzin, bądź jeszcze przed nocą. Przecierając swoje palce, śledziła ostrożnie położenie bruneta. Jego słowa zaskoczyły ją oraz spowodowały swoiste dreszcze, przez co pierwszy raz w jego towarzystwie zachowała większy dystans.
- Powracając do sprawy sprzed Twojego zniknięcia za drzwiami… - oparła się wygodnie na oparciu krzesła, wiążąc słowy w warkocza. - Powtarzam jeszcze raz, naprawdę nie zamierzam wykorzystywać w taki sposób. Jestem trupem z legend, jednak mam resztki godności.
- Powtarzam… Do niczego nie zmuszam.
- Tym samym chcę dodać, iż żartowałam w tamtej sytuacji.
- Chciałem spłacić dług względem ciebie, nic więcej… - uniosła brew, powstrzymując tym samym uderzeniem pięścią w stół. Uniosła się lekko na krześle, podpierając się dłońmi o wcześniej wspomniany mebel.
- Chciałam tylko zmienić…
- Koniec tematu! - wręcz warknął jak dzikie zwierze, co spowodowało dreszcz na jej ciele. Wielkie prawdopodobieństwo opamiętania uratowało ją przed zbieraniem szczęki z podłogi, kiedy naruszyła delikatne nerwy Stasia. Gdyby przemienił się na jej oczach i bez kontroli nad sobą ją zaatakował, nie miałaby większych szans na przeżycie.
- No już… Oddychaj spokojnie i bez żadnych gwałtownych ruchów, dobrze? Już siadam i zamykam usta na cztery spusty, tylko bez zbędnych przemian… - szepnęła, unosząc puste dłonie w geście poddania.

Raven nie odzywała się już więcej przez dość dłuższy czas, pozwalając wilkołakowi ukoić nadszarpnięte nerwy. Co jakiś czas spoglądała na widoki za oknem, chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce. Z nudów wyciągnęła jeden z ostrzy, aby ostrym końcem wycinać kreatywne wzory nad przedramieniu. Spoglądała na spływającą krew oraz pierwsze skażenia na skórze, które już zaczęły się leczyć. Zastanawiała się nad tym wszystkim, jak zwykli ludzie odkryli tajemnicę zabawy w boga. Rozumiała krzyżówki genetyczne ze zwykłymi zwierzętami, ale powstanie nadnaturalnych? Zaraz. Nie rozumiała jak mogli dojść do takich odkryć, jeszcze tak nie humanitarnym podejściem do tego. Pamiętała jak przez mgłę doktorów w białych kitlach, oraz ich poczynań niczym tortur. Potrząsnęła głową, aby wybić sobie dalsze myślenie.

- Teraz dziękuje za gościnę… Muszę przejść dość nieznośny las, a muszę się pośpieszyć przed zalaniem terenu. - wstała z krzesła,  zapinając płaszcz bez rękawów. Skierowała się w stronę wyjścia. - Jak będzie mi się nudzić, kiedyś znowu spróbuję uprowadzić jagnię.

Pan Staś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz