22 sierpnia 2019

Od Pana Stasia CD Yarii

Tej nocy musiała szaleć dość mocna wichura ze względu na to, że nie dość że nie mogłem spać, to na dodatek z samego rana, z okna widziałem pierwsze szkody wyrządzone przez szalejącą w nocy burzę.
Po rozciągnięciu się, wstaniu z łóżka i zjedzeniu śniadania wyruszyłem od razu w pole sprawdzić szkody na polu uprawnym.
Jak zwykle miałem poprawkę w swoich obliczeniach między innymi na wichury, więc mogłem być spokojny że osadnicy będą mieli co jeść, a zbiory na zimę będą wystarczające by nikt z głodu nie po umierał. Rozważałem jeszcze budowę szklarni na zimniejsze dni czy zimę. Moja mini plantacja roślin ukryta w domu ledwo wyrabiała by dawać mi nasiona. Dzięki temu nie musiałem pobierać nasion z roślin które były przeznaczone pod sprzedaż, wymianę czy posilenie moich wiernych głodomorów z osady.
Prócz szklarni jeszcze rozważałem nad czymś w stylu spiżarni w której mógłbym składować większe ilości pożywienia.
Poszedłem na obchód po farmie i polu rolnym by się rozejrzeć i rozeznać w temacie szkód wyrzadzonych przez szalejącą burze. Z pierwszego rzutu oka wszystko wyglądało spokojnie. Mimo wszystko jednak brakowało mi czegoś w tle. Ruszyłem w stronę farmy i zauważyłem już czego mi brakowało. Pomiędzy trawą leżało powalone drzewo które najwidoczniej musiało być pdzyschnięte a mocniejszy wiatr musiał je przeważyć i przewrócić. Podszedłem do drzewa przyglądając się mu czy dałoby się z niego coś zrobić lub przerobić na coś. Im bliżej niego byłem tym bardziej zdawałem sobie sprawę że coś jest nie tak. Coś mnie gryzlo i nie dawało spokoju przez co zacząłem dokładnie się rozglądać będąc przy drzewie. Dopiero po krótkiej chwili zauważyłem małą Sowórkę i zniszczone gniazdo. Prócz tego znalazłem dwa jaja, które na szczęście nie były zniszczone. Uśmiechnąłem się sam do siebie ale jednocześnie zmartwilem nad losem malutkich sowórek. Zacząłem rozmyślać co by tu zrobić żeby im pomóc i odbudować im domek.  Pierwszy pomysł był żeby znaleźć im nowe drzewo. Ten plan jednak spalił się tak szybko jak się pojawił. Drugi plan do którego przeszedłem niemal od razu do realizacji, był żeby zbudować im karmnik z domkiem. Oznaczylem miejsce w którym nieszczęsna sowórka leży z jajami, na dodatek osloniłem je przed wiatrem i innymi negatywnymi ewentualnymi zagrożeniami.
Połamałem gałązki z drzewa które się przewróciło i udałem się na swoje gospodarstwo po siekiere i piłe. Plan był prosty ale nieco trudny do realizacji. Pociąć drzewo na miejscu i zatargać pocięte kawałki na farmę. Tam pociąć to na deseczki i zrobić trzy duże domki dla ptaków wraz z karmnikami. Zamysł był na trzy różnej wielkości domki by mogły tam sobie przesiadywać trzy różne rodzaje ptaków.


Od razu wprowadziłem plan w życie. Pociąłem kłody na odpowiednie długości, przetargałem je na wózku na farmę, tam je pociąłem w odpowiedni sposób na mniejsze deseczki i mogłem zacząć rozrysowywać co gdzie i jak zrobić.  Poskładałem cztery deseczki w mały kwadratowy boksik, by następnie to posklejać i zbić gwoździami. Gdy to było już gotowe i sztywne, dobiłem od spodu deseczkę tworząc już prawie cały domek. Na trzech deseczkach któe miały być frontem, obrysowałem kółko, na tyle wystarczające by mógł się tam zmieścić dany ptaszek. Nie miałem żadnego urządzenia którym mógłbym tą dziurę wywiercić więc trzeba było coś wykombinować. Z początku obrysowałem okrąg nożem. Raz, drugi i trzeci, za każdym razem mocniej dociskając nóż. Gdy powstało dość mocne wyżłobienie, wziąłem drugi nóż, mocniejszy i twardszy i młotek. Ostrożnie przyłożyłem nóż do powstałych zagłębień w deseczce i wziąłem młotek. Z pewną precyzją ale jednocześnie ostrożnie zacząłem uderzać młotkiem w nóż by zrobić jeszcze głębsze wgłębienie. Gdy byłem pewniejszy że materiał jest juz na tyle cienki, przyłożyłem drewniany klocuszek w miejsce narysowanej dziury i ostrożnie uderzyłem młotkiem w klocek. Drewniany okrąg wypadł wraz z klockiem z drugiej strony. Zrobiło się parę drzazg i nieładnych bruzd jednakże dało się to przypiłować papierem w taki sposób, aby wchodzące do srodka zwierzątka nie poraniły się. Gdy już wejścia były zrobione, można było przystąpić do wyłożenia spodu delikatną ściółką i gałązkami. Nałożyłem daszek zbijając go i montując solidnie.
Gdy już zrobiłem wszystkie trzy domki, wziąłem je i poszedłem z nimi w strone pola uprawnego. Mniej więcej na wysokości byłego już drzewa, na płocie mojego pola zamontowałem trzy domki jednakże w różnych odległościach. Każdy z domków miał mały "nosek" na którym zwierzaki mogły łatwo lądować i pakować się do środka. Jednocześnie wychodząc też miały więcej miejsca. Wszystko starałem się rozplanować jak najlepiej tylko się dało, by ptaki miały jak najlepiej. Gdy przymocowałem domki na tyle solidnie by nic im nie groziło, poszedłem po te dwa jaja i sowórkę. Po chwili wpakowałem ją z nimi do jednego z domków i przyglądałem się jej uważnie. Nie bała się mnie wiec domyśliłem się że to pewnie ta, którą wtedy przeganiałem z mojego pola.
-Tu Ci będzie wygodnie póki co. - Powiedziałem gdy nagle poczułem jak dostaje gęsiej skórki, a każdy włos z mojego ciała delikatnie zaczyna powstawać. Wyczułem że dróżką do mojego skromnego gospodarstwa ktoś idzie. Spojrzałem w stronę osoby która zbliżała się ku mojej osobie dość żwawym i pewnym siebie krokiem, przez chwile obserwując by znów powrócić wzrokiem do  domku. Czekałem aż sie zbliży a gdy to zrobiła odezwałem się.
- Trafiłaś bezproblemowo? - Zapytałem od razu, nie spoglądając z początku na dziewczynę.
- Tak. - Odparła biorąc się pod boki i rozglądając dookoła.
- Cóż, w takim razie dobrze. Jak polowanie i garbowanie skór? - zapytałem patrząc na karmnik i dopiero po chwili odwracając się w strone dziewczyny.
- Mam wszystko - dobrze przewidziana lakoniczna i wymijająca odpowiedź.
-W takim razie pokaż mi co tam napolowałaś - uśmiechnąłem się.
- Trzy sarny - odparła, podając pakunek. - Miękkie i częściowo wodoodporne, w sam raz na ubranie - dodała po chwili, a w jej głosie można było wyczuć nutkę dumy.
Rozpakowałem delikatnie i spojrzałem na nie. Wyciągnąłem jedną, delikatnie ją dotykając, badając i wąchając. Mruknąłem sam do siebie i spojrzałem na Ciebie.
- Dorodne trzy sarny. Samice... dość młode. Piękne skóry. Ta jest dla ciebie. - Podałem dziewczynie pakunek z delikatnym uśmiechem.
Yaria spojrzała lekko zaskoczona, jednak nie dawała tego po sobie poznać.
- Jeden samiec - poprawiła. Odczekawszy chwilę dodała: - Zresztą gdybym potrzebowała skóry, to bym sobie ją przygotowała, dzięki ale obejdzie się.
-Trzymaj... na prawde świetna robota. Należy Ci się. Oprócz tego dostaniesz to co było ustalone. Niech to będzie hmm... przypieczętowanie naszej współpracy? Tak czy siak. Skóra tak delikatna że myślałem że to jednak samica. Życie bywa zaskakujace prawda?
- Prawda - burknęła, odbierając skórę. - Jak się w ogóle nazywasz, współpracowniku? - Szorstki ton jej głosu zdawał się niemal wrogi, a jednak było w nim coś co świadczyło o szczerym zainteresowaniu.
-Sowórki to bardzo inteligentne zwierzęta. Niby to tylko połączenie wiewiórki z wróblem, a jednak potrafiła zapamiętać moją twarz, zaufać mi na tyle, by wziąć jej jaja i przenieść w bezpieczne miejsce.
- Późno je złożyła na dodatek więc miejmy nadzieje że przed zimą się wyrobi.- Powiedziałem jakby olewając pytanie dziewczyny.
- Jestem Pan Staś. Możesz mi mówić Staś. Po prsotu.
- Jesteś jak widzę miły i dobry, zwierzęta to czują - Odparła spokojnie, głosem wypranym z emocji. - Stasiu - dodała niepewnie, jakby ciut zgryźliwie.
-Czy ja wiem. Ważne by się nie zezwierzęcić na tej wyspie. Wejdziesz na kawę lub herbatę?
- Macie tu takie rzeczy?
- Może nie konkretnie z wyspy ale owszem. Znajdą się
Zawahała się.
- Nie - Bijąca od niej stanowczość była niemal wyczuwalna.
- W takim razie... zapraszam. - Powiedziałem uśmiechając się i robiąc zapraszający gest dłonią.

Yaria?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz