17 sierpnia 2019

Od Pana Stasia CD Bobby

Niemal od razu po dojściu na farmę z dziewczyną, zabraliśmy się za pracę. Nigdy bym nie powiedział że kobieta może mieć aż tyle krzepy. Choć patrząc na Bobby od razu widać po niej że ona, do byle panienek nie należy. Twarda. postawna, silna kobieta któa gdy sobie coś obierze za cel to go wykona w stu procentach. Podziwiałem w niej tą lekkość z jaką to wszystko stawiała, wycinała, skręcała i łączyła. Ledwo zaczęliśmy prace a dzień zaczął się kończyć i robiło się co raz szybciej ciemno. Może po prostu tak nam się dobrze współpracowało że nie zauważyliśmy kiedy ten dzień minął. Wieczorem dość bidny budyneczek stał przyklejony do obory i świecący małymi okienkami, brakiem drzwi i dachu. Tego dnia dalsze budowanie nie miało już najmniejszego sensu. Robiło się ciemno, pracy było dużo a Bobby musiała jeszcze przecież wrócić do domu. Rozglądając się w tym całym bałaganie i zbierając wszelkie możliwe rzeczy by je wszystkie pochować, Bobby wyskoczyła mi przed nosem niczym zjawa. Musiałą gdzieś zniknąć pomiędzy stertą wiórków, desek i innego tego badziewia powstałego przez budowę. Nie ukrywam że nieco mnie tym przestraszyła. Niby nie należałem do osób które są bojaźliwe, jednakże jak się człowiek zamyśli a ktoś nagle mu wyskoczy przed nosem... Kobieta od razu oznajmiła że zostawia mi swoje narzędzia i wróci jutro. Szczególnie że musi czegoś poszukać potrzebnego do budowy drzwi.
-Dziękuję Ci bardzo Bobby. Przygotuje dziś dla Ciebie owoce a jutro Ci je pomogę zanieść. Chyba że potrzebujesz czegoś już pilnie dzisiaj? Dziewczyna pokręciła przecząco głową.


-Jeszcze mam małe zapasy także jutro może być. - odpowiedziała i od razu zebrała się by ruszyć w swoją stronę. - Do jutra Stasiu.
-Do zobaczenia. - powiedziałem odprowadzając ją wzrokiem. Dopiero gdy dziewczyna zniknęła z mojego pola widzenia, zebrałem wszystkie narzędzia które zostawiła i zaniosłem je do domku. Zamknąłem to wszystko w małej skrytce pośrodku salonu i wyszedłem jeszcze z domku. Musiałem dać zwierzakom świeżej wody i posprawdzać czy czegoś złego nie narobiły. W końcu trochę narobiliśmy hałasu tą budową. Zwierzaki trzymały się dobrze. Nawet znakomicie skoro spały wtulone wszystkie do siebie. Nalałem im świeżej wody i posprzątałem nieco siano z podłogi aby nie jadły byle jakiego. Wszelkie niepotrzebne rzeczy, stare, śmierdzące czy innego rodzaju, wniosłem by spalić lub je wyrzucić. Rozpaliłem małe ognisko na które wrzuciłem stare brudne siano, małe kawałeczki drewna które zostały po cięciu, niepotrzebne chwasty lub trawę. Usiadłem przy ognisku wpatrując się w płomień i czekając aż się wygasi. Potrwało to jakieś dwie godziny. Zamknąłem bramę, wejście do obory i udałem się do domku na odpoczynek. Tym razem wstałem później niż zamierzałem. Na zewnątrz było pochmurnie i wietrznie. Nie chciało mi się wychodzić ale roślinki czekały. Po śniadaniu ruszyłem w swoją rutynę którą odbębniałem każdego dnia o tej same porze. Miałem tylko cichą nadzieje że Bobby nie przyjdzie w tym czasie co ja jestem w polu. A jeśli już to nie uzna że uciekłem z jej narzędziami. Musiałem się pospieszyć w takim razie tego dnia na swojej roli by dziewczyna nie miała negatywnych myśli o mojej osobie. Nie mogłem też stracić tak wspaniałego wykonawcy oraz pomocnika.
Po niecałych dwóch godzinach skończyłem swoją prace i od razu ruszyłem w stronę gospodarstwa. Nie wiele się zdziwiłem gdy zobacyzłem znajomą mi dziewczynę która siedziała przed domkiem, ewidentnie na mnie czekając. Uniosłem rękę w powitalnym geście.
-Witaj Bobby.. już jestem. Obowiązki w polu więc sama rozumiesz. Dziewczyna tylko kiwnęła głową z lekkim uśmiechem.
-Witaj Stasiu. – odpowiedziała krótko.
-Narzędzia są w domku więc już je wyciągam i możemy kontynuować. Przy okazji mam dla ciebie Twoje obiecane owoce więc je też jednocześnie wezmę postawie gdzieś bliżej by o nich nie zapomnieć, a potem je zaniesiemy do Ciebie. - Otworzyłem drzwi wchodząc do środka i wyciągając narzędzia. Podałem je dziewczynie by następnie ruszyć po przygotowane dla dziewczyny owoce. Wyniosłem je i postawiłem przy drzwiach. Drzwi zamknąłem i ruszyłem pomóc dziewczynie by kończyć naszą budowę. O dziwo nie było już tak wiele do zrobienia.

Bobby?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz