Nicholas nie był zbyt dobry w leczeniu ludzi. Był wprawdzie
szamanem, jednak większość swojego czasu poświęcał demonologii lub
nekromacji. W swoim zapasie mikstur miał zaledwie kilka środków
leczniczych. Gdy jednak polecono mu uleczyć ranną łowczynię, zgodził
się. Nie były to rany z którymi by sobie nie poradził, a wyświadczenie
przysługi pozwalało mu na upomnienie się o jej spłatę.
- Nie ruszaj się. - nakazał Nicholas.
Kobietą, którą mu przynieśli była nad wyraz niespokojna. Nie była
raczej przyzwyczajona do leżenia na lekarskiej kozetce. Teraz jednak
musiała to przecierpieć bo obrażenia choć nie śmiertelne, mogły
doprowadzić do poważnego zakażenia, szczególnie jeśli dostała się w nie
ziemia. Najpierw więc należało przystąpić do odkażania. Nicholas nie
dbał o znieczulenie "pacjentki". Łowczyni była ledwo przytomna, więc nie
czuła zbyt wyraźnie bólu. Otworzył więc fiolkę specyfiku, pachnącego
wyraźnie rumiankiem i spirytusem, po czym zaczął przemywać nim miejsca,
gdzie skóra kobiety była uszkodzona. Skóra przy kontakcie z zimną
cieczą, na bazie spirytusu, zaczerwieniła się, a na brzegach ran zaczęła
tworzyć się w małych ilościach biała piana. Kobieta ruszyła się
niespokojnie, jednak nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Szaman
delikatnie przetarł skórę łowczyni. Na szczęście rozcięcia nie tak
głębokie jak się spodziewał i raczej nie doszło do zakażenia. Była
również szansa, że blizny po polowaniu będą ledwie widoczne. Teraz
Nicholas musiał przystąpić do zszywania rozcięć, a przynajmniej tych
głębszych. Praca szła mu wolno, przy zakładaniu szwów należało wykazać
się precyzją. W przeciwnym razie źle założone mogły szybko puścić i
doprowadzić do ponownego otwarcia się rany, a być może i do
wykrwawienia. Kobieta nie wydawała się być zadowolona z tempa jego
pracy. Jej twarz co kilka minut przenikał wyraz bólu. Patrzyła ze
złością w stronę Nicholasa, jednak ten zdawał się tego nie zauważać, a
raczej nie chciał tego zauważyć. W bólu była intymność, wiedział o tym
każdy kto choć raz opatrywał rannego. Szaman jednak nie chciał jednak
obdarzyć łowczyni troską czy współczuciem. Na tym polegała przecież jej
praca. Poluje, więc musi wliczyć w to możliwość bycia okaleczoną, czy
nawet zabitą. On nie miał w tym żadnego udziału, a jego zadaniem było
doprowadzenie kobiety do stanu, który pozwoli jej na dalsze ryzykowanie
swojego życia.
Po godzinie robota była już skończona. Na płytsze rany szaman
nałożył maści przyspieszającej gojenie i nałożył opatrunki, stworzone ze
starych ubrań. Teraz przyszła pora na pożegnanie przymusowego gościa i
powrót do codziennych obowiązków. Nicholas patrzył jak kobieta wstaje
ciężko i staje na własne nogi. Przechyliła się lekko na prawą stronę,
jednak nie upadła. Musiała być wyjątkowo wytrzymała, po stracie takiej
ilości krwi powinna być nieprzytomna. Nieznajoma jednak najwyraźniej
szykowała się do wyjścia. Szaman spojrzał z niesmakiem na duże plamy
krwi znajdujące się na łóżku i podłodze, nadające pomieszczeniu wyglądu
rzeźni. Szamana czekało dużo pracy, krew nie chciała schodzić, kiedy już
wsiąkła w stare drewno. Usunięcie czerwonego koloru z podłogi było
teraz wręcz niemożliwe. Nicholas przed wyjściem nieznajomej chciał się
jeszcze upewnić, czy jest ona świadoma tego co robi. Nie chciał by przez
zawroty głowy spadła ze schodów i złamała kark. Postanowił zadać jej
kilka pytań, które podpowiedzą mu, czy jego pacjentka jest już gotowa do
drogi powrotnej.
- Jak masz na imię? Chciałbym wiedzieć komu uratowałem życie. Jesteś osadniczką prawda? Pracujesz jako łowczyni?
- Jestem Yaria - odburknęła kobieta. Musiała być już przytomna
skoro siliła się na tak nieuprzejmy ton. - Tak, pracuję jako łowczyni.
Mogę już iść?
Nie mówiąc nic więcej próbowała wyjść z pokoju, jednak szaman
stanął jej na drodze. Nie zamierzał poprzestać na kilku pytaniach.
Chciał dowiedzieć się co zaatakowało Yarię. Wyglądała na doświadczoną w
tym fachu i jeśli coś doprowadziło ją do takiego stanu, mogło być
zagrożeniem na kolejnej wyprawie Nicholasa do lasu.
- Nie tak prędko. Najpierw muszę sprawdzić na ile jesteś przytomna i
czy mogę Cię odesłać do domu. Nie mam tu wystarczającego sprzętu, by
dokładnie Cię przebadać. Muszę więc czerpać informację z wywiadu. Boli
Cię jeszcze coś, oprócz ran które już zaszyłem lub zdezynfekowałem?
- Nic mnie nie boli. Bywało gorzej. Mogę już iść? W przeciwieństwie
do Ciebie mam lepsze rzeczy do roboty, niż siedzenie w domu. -
powiedziała i zrobiła krok na przód. Teraz jej twarz znajdowała się
kilkanaście centymetrów od twarzy Nicholasa. - Mam inaczej pokazać Ci,
że lepiej dla Ciebie, jeżeli wypuścisz, mnie teraz?
- Nie będę trzymał Cię tu na siłę. Jeśli chcesz ryzykować swoje
zdrowie i życie możesz to zrobić. Nie jestem niczyją opiekunką. Licz się
jednak z konsekwencjami i nie przychodź do mnie za kilka godzin z
zerwanym szwem. - Nicholas przesunął się, tak by Yaria mogła przejść. -
Droga wolna, madam.
- Wyjdę stąd z przyjemnością. - warknęła Yaria i wyminęła Nicholasa
posyłając mu nienawistne spojrzenie. Trzasnęła drzwiami tak mocno, że
jeszcze chwilę po jej wyjściu lekko drgały.
Nicholas westchnął głośno, poirytowany brakiem wdzięczności ze
strony kobiety. Prawdę mówiąc liczył na jakieś wyrazy wdzięczności, czy
dobre słowo. Niestety, nie zawsze można dostać to czego się chce, tą
życiową lekcję szaman powinien już zapamiętać. Teraz po wyjściu
burkliwego gościa miał czas na dokończenie roboty. Zabrał się więc za
krojenie liści babki lekarskiej i mielenie rumianku. Postanowił
wytworzyć trochę lekarstw, które potem mógłby sprzedać w zamian na dobre
jedzenie, czy ubrania. Praca szła mu sprawnie, po niecałej godzinie
miał już gotowe siedem buteleczek, wypełnionych zieloną, leczniczą
substancją. Miał dobre tempo i zamierzał wytworzyć jest pięć razy tyle,
tak by nie zabierać się do tego przez następne dwa tygodnie. Jednak po
kilku minutach jego skupienie przerwał krótki krzyk. Mężczyzna wyjrzał
przez okno swojej wieży i dojrzał Yarię, leżącą na trawie, niedaleko
twierdzy. Cóż, jej gwałtowne ruchy i brak ostrożności doprowadziły
najpewniej do omdlenia, natomiast krzyk bólu mógł być spowodowany
otworzeniem się szwów na jednej z ran. Nicholasowi niezbyt odpowiadało
ponowne spotkanie z łowczynią, jednak gdyby teraz się wykrwawiła, wina
spadła by na niego. Był więc zmuszony zareagować, choć z całego serca
nie lubił pomagać ludziom, szczególnie tym, którzy doznają uszczerbku na
zdrowiu przez własną głupotę. Ubrał swój płaszcz i zaklął pod nosem.
Kobieta leżała na ziemi, w błocie. Tera mogła nie mieć szczęścia i
nabawić się tężca, który w tych warunkach był ekstremalnie trudny do
wyleczenia. Jeśli tak się stało, niestety może być w przyszłości jego
stałą klientką, a to oznaczało jeszcze więcej nieprzyjemnych i
niezręcznych wizyt. Z całą pewnością ten dzień Nicholas może uznać za
wyjątkowo pechowy. Szaman pociągnął za klamkę i szybko zszedł przez
liczne schody, ciągnące się przez wiele pięter twierdzy. Gry otworzył
drzwi na zewnątrz, zimne, wilgotne powietrze owiało mu twarz. Z
niechęcią, ale szybko - udał się w kierunku swojej pacjentki.
Yaria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz