26 sierpnia 2019

Od Nicholasa CD Yarii

Nicholas nie był zbyt dobry w leczeniu ludzi. Był wprawdzie szamanem, jednak większość swojego czasu poświęcał demonologii lub nekromacji. W swoim zapasie mikstur miał zaledwie kilka środków leczniczych. Gdy jednak polecono mu uleczyć ranną łowczynię, zgodził się. Nie były to rany z którymi by sobie nie poradził, a wyświadczenie przysługi pozwalało mu na upomnienie się o jej spłatę. 
- Nie ruszaj się. - nakazał Nicholas. 
Kobietą, którą mu przynieśli była nad wyraz niespokojna. Nie była raczej przyzwyczajona do leżenia na lekarskiej kozetce. Teraz jednak musiała to przecierpieć bo obrażenia choć nie śmiertelne, mogły doprowadzić do poważnego zakażenia, szczególnie jeśli dostała się w nie ziemia. Najpierw więc należało przystąpić do odkażania. Nicholas nie dbał o znieczulenie "pacjentki". Łowczyni była ledwo przytomna, więc nie czuła zbyt wyraźnie bólu. Otworzył więc fiolkę specyfiku, pachnącego wyraźnie rumiankiem i spirytusem, po czym zaczął przemywać nim miejsca, gdzie skóra kobiety była uszkodzona. Skóra przy kontakcie z zimną cieczą, na bazie spirytusu, zaczerwieniła się, a na brzegach ran zaczęła tworzyć się w małych ilościach biała piana. Kobieta ruszyła się niespokojnie, jednak nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Szaman delikatnie przetarł skórę łowczyni. Na szczęście rozcięcia nie tak głębokie jak się spodziewał i raczej nie doszło do zakażenia. Była również szansa, że blizny po polowaniu będą ledwie widoczne. Teraz Nicholas musiał przystąpić do zszywania rozcięć, a przynajmniej tych głębszych. Praca szła mu wolno, przy zakładaniu szwów należało wykazać się precyzją. W przeciwnym razie źle założone mogły szybko puścić i doprowadzić do ponownego otwarcia się rany, a być może i do wykrwawienia. Kobieta nie wydawała się być zadowolona z tempa jego pracy. Jej twarz co kilka minut przenikał wyraz bólu. Patrzyła ze złością w stronę Nicholasa, jednak ten zdawał się tego nie zauważać, a raczej nie chciał tego zauważyć. W bólu była intymność, wiedział o tym każdy kto choć raz opatrywał rannego. Szaman jednak nie chciał jednak obdarzyć łowczyni troską czy współczuciem. Na tym polegała przecież jej praca. Poluje, więc musi wliczyć w to możliwość bycia okaleczoną, czy nawet zabitą. On nie miał w tym żadnego udziału, a jego zadaniem było doprowadzenie kobiety do stanu, który pozwoli jej na dalsze ryzykowanie swojego życia. 
Po godzinie robota była już skończona. Na płytsze rany szaman nałożył maści przyspieszającej gojenie i nałożył opatrunki, stworzone ze starych ubrań. Teraz przyszła pora na pożegnanie przymusowego gościa i powrót do codziennych obowiązków. Nicholas patrzył jak kobieta wstaje ciężko i staje na własne nogi. Przechyliła się lekko na prawą stronę, jednak nie upadła. Musiała być wyjątkowo wytrzymała, po stracie takiej ilości krwi powinna  być nieprzytomna. Nieznajoma jednak najwyraźniej szykowała się do wyjścia. Szaman spojrzał z niesmakiem na duże plamy krwi znajdujące się na łóżku i podłodze, nadające pomieszczeniu wyglądu rzeźni. Szamana czekało dużo pracy, krew nie chciała schodzić, kiedy już wsiąkła w stare drewno. Usunięcie czerwonego koloru z podłogi było teraz wręcz niemożliwe. Nicholas przed wyjściem nieznajomej chciał się jeszcze upewnić, czy jest ona świadoma tego co robi. Nie chciał by przez zawroty głowy spadła ze schodów i złamała kark. Postanowił zadać jej kilka pytań, które podpowiedzą mu, czy jego pacjentka jest już gotowa do drogi powrotnej. 
- Jak masz na imię? Chciałbym wiedzieć komu uratowałem życie. Jesteś osadniczką prawda? Pracujesz jako łowczyni?
- Jestem Yaria - odburknęła kobieta. Musiała być już przytomna skoro siliła się na tak nieuprzejmy ton. - Tak, pracuję jako łowczyni. Mogę już iść? 
Nie mówiąc nic więcej próbowała wyjść z pokoju, jednak szaman stanął jej na drodze. Nie zamierzał poprzestać na kilku pytaniach. Chciał dowiedzieć się co zaatakowało Yarię. Wyglądała na doświadczoną w tym fachu i jeśli coś doprowadziło ją do takiego stanu, mogło być zagrożeniem na kolejnej wyprawie Nicholasa do lasu. 
- Nie tak prędko. Najpierw muszę sprawdzić na ile jesteś przytomna i czy mogę Cię odesłać do domu. Nie mam tu wystarczającego sprzętu, by dokładnie Cię przebadać. Muszę więc czerpać informację z wywiadu. Boli Cię jeszcze coś, oprócz ran które już zaszyłem lub zdezynfekowałem? 
- Nic mnie nie boli. Bywało gorzej. Mogę już iść? W przeciwieństwie do Ciebie mam lepsze rzeczy do roboty, niż siedzenie w domu. - powiedziała i zrobiła krok na przód. Teraz jej twarz znajdowała się kilkanaście centymetrów od twarzy Nicholasa. - Mam inaczej pokazać Ci, że lepiej dla Ciebie, jeżeli wypuścisz, mnie teraz?
- Nie będę trzymał Cię tu na siłę. Jeśli chcesz ryzykować swoje zdrowie i życie możesz to zrobić. Nie jestem niczyją opiekunką. Licz się jednak z konsekwencjami i nie przychodź do mnie za kilka godzin z zerwanym szwem. - Nicholas przesunął się, tak by Yaria mogła przejść. - Droga wolna, madam. 
- Wyjdę stąd z przyjemnością. - warknęła Yaria i wyminęła Nicholasa posyłając mu nienawistne spojrzenie. Trzasnęła drzwiami tak mocno, że jeszcze chwilę po jej wyjściu lekko drgały.
Nicholas westchnął głośno, poirytowany brakiem wdzięczności ze strony kobiety. Prawdę mówiąc liczył na jakieś wyrazy wdzięczności, czy dobre słowo. Niestety, nie zawsze można dostać to czego się chce, tą życiową lekcję szaman powinien już zapamiętać. Teraz po wyjściu burkliwego gościa miał czas na dokończenie roboty. Zabrał się więc za krojenie liści babki lekarskiej i mielenie rumianku. Postanowił wytworzyć trochę lekarstw, które potem mógłby sprzedać w zamian na dobre jedzenie, czy ubrania. Praca szła mu sprawnie, po niecałej godzinie miał już gotowe siedem buteleczek, wypełnionych zieloną, leczniczą substancją. Miał dobre tempo i zamierzał wytworzyć jest pięć razy tyle, tak by nie zabierać się do tego przez następne dwa tygodnie. Jednak po kilku minutach jego skupienie przerwał krótki krzyk. Mężczyzna wyjrzał przez okno swojej wieży i dojrzał Yarię, leżącą na trawie, niedaleko twierdzy. Cóż, jej gwałtowne ruchy i brak ostrożności doprowadziły najpewniej do omdlenia, natomiast krzyk bólu mógł być spowodowany otworzeniem się szwów na jednej  z ran. Nicholasowi niezbyt odpowiadało ponowne spotkanie z łowczynią, jednak gdyby teraz się wykrwawiła, wina spadła by na niego. Był więc zmuszony zareagować, choć z całego serca nie lubił pomagać ludziom, szczególnie tym, którzy doznają uszczerbku na zdrowiu przez własną głupotę. Ubrał swój płaszcz i zaklął pod nosem. Kobieta leżała na ziemi, w błocie. Tera mogła nie mieć szczęścia i nabawić się tężca, który w tych warunkach był ekstremalnie trudny do wyleczenia. Jeśli tak się stało, niestety może być w przyszłości jego stałą klientką, a to oznaczało jeszcze więcej nieprzyjemnych i niezręcznych wizyt.  Z całą pewnością ten dzień Nicholas może uznać za wyjątkowo pechowy. Szaman pociągnął za klamkę i szybko zszedł przez liczne schody, ciągnące się przez wiele pięter twierdzy. Gry otworzył drzwi na zewnątrz, zimne, wilgotne powietrze owiało mu twarz. Z niechęcią, ale szybko - udał się w kierunku swojej pacjentki.
Yaria?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz