8 sierpnia 2019

Od Aven do Björna

Kolejny dzień, kolejne obowiązki. Na jesieni łowy przy pogodzie jakiejkolwiek innej niż w słoneczne dni nie były ani odrobinę przyjemne. Nurzanie się w gęstym błocie wśród pełzającego robactwa, które pożerało jesienne liście i wielu trujących grzybów które rosły dzięki częstym opadom deszczu, przetwarzającym materię roślinną stanowiło tę mniej przyjemną część dnia. Na całe szczęście polowanie wraz ze zwierzęciem u boku dodawało otuchy, a biegająca góra zębów i pazurów sprawowała się wyśmienicie w pościgach za zwierzyną. Delikatne promienie słońca leniwie prześlizgiwały się pomiędzy drzewami, w te ostatnie pogodne dni tej pory roku spływając na okoliczne krzewy powoli przygotowujące się do zimowania.

W tym roku, gdy moje liście zaczęły żółknąć, zwyczajnie odpadały. Zaczęłam martwić się o swój stan oraz szwendać się po medykach, ale ostatecznie z przypuszczeń tych bardziej obeznanych z mutacjami osadników dowiedziałam się, że mógł być to po prostu kolejna mutacja. Ciężko było mi przyzwyczaić się do nowej zielonkawej cery i porastającego moje ręce mchu i ponownego poczucia nagości, ale za to zachowanie leśnych stworzeń w stosunku do mnie nie pogorszyło się. Moje mozolne próby własnoręcznego tworzenia odzieży powoli zaczynały się udawać, choć szycie często trwało długie godziny pełne dziabania się igłami. Na polowania teraz ubierałam się bardzo zwiewnie, tak by nie generować zbędnego hałasu i nie krępować ruchów. Nie potrzebowałam szczególnie mocnej ochrony, również dzięki „nabytej” zwinności, ale głównie dzięki coraz bardziej potulnemu monstrum, które nie odstępowało mnie praktycznie na krok.

Coraz częściej odwiedzając bibliotekę w poszukiwaniu książek o zwierzętach i ich zwyczajach mogłam dopasować wzorce zachowań hybryd z wyspy do zwykłych zwierząt, zatem bardzo często przy okazji dostarczania Stasiowi zapasów surowego mięsa (a cholera tam wie co na jego farmie mogło pochłaniać takie jego ilości) dopytywałam się odnośnie zachowań zwierząt, jakie w swoim życiu zdarzyło mu się chować. Oczywiście, przykładowo niedziow jako krzyżówka sowy z niedźwiedziem nie mógł się zachowywać jak typowy ptak, ale nie był tak powolny i przewidywalny jak misiek.

Również z moim własnym zwierzęciem coraz lepiej dogadywałam się bez słów, robiąc z niego wielkiego, potulnego, ale znacznie inteligentniejszego kociaka. Zważywszy na fakt, iż gdy zaczęłam z nim polować odżywiał się znacznie lepiej i nabrał ciała, sądzę że dał się oswoić ponieważ podobnie jak ja, był marnym myśliwym, któremu trudno było złapać cokolwiek w pojedynkę. Jedyne, czego nie mogłam dokonać, to przekonać zwierzę do dosiadania go. Gdybym mogła skutecznie go objuczyć, pomogłoby to jeszcze bardziej, Teraz jednak, hybryda będąca moimi uszami w dziczy, znalazła coś i poczęła skradać się do miejsca, gdzie z tego co pamiętam, małe strumyki słodkiej, zimnej wody wpadały na wypełnione słoną wodą Zalane Bagna, przyczyniając się do tworzenia prądów gromadzących ciepłą wodę, dzięki którym te tereny były tak chętnie odwiedzanymi kąpieliskami przez te bardziej inteligentne istoty z wyspy.

Idąc powoli wśród opadłych liści trzymałam oszczep w pogotowiu. Krok za krokiem poruszałam się w ciszy, w końcu słysząc szemranie płynącej wody. Wychodząc na bardziej otwarty teren dostrzegłam postać klęczącą nad taflą wody wraz z jakimiś narzędziami. Podchodząc bliżej, już zupełnie cicho stąpając po twardej ziemi zobaczyłam, że klęcząca osoba to mężczyzna o siwych włosach upiętych z tyłu na plecach, zaciągający rozrzuconą sieć na ryby. Miałam wrażenie, że już gdzieś go widziałam, być może była to jedna z tych nowo przybyłych osób w wiosce z którymi nie zdarzyło mi się zamienić słowa. Zaczęłam zbliżać się do niego od prawego boku, żeby nie wystraszyć go. Nigdy nie wiadomo jak zareaguje nieznany mutant pod wpływem strachu. Mężczyzna nie zauważył mnie jednak a ja dojrzałam, że jego twarz wygląda jakby była zmasakrowana a oko jest ślepe.

-Hej, ty!- zawołałam w końcu żeby dać o sobie znać. Ten odwrócił głowę w moją stronę. Jednak nie odezwał się. Patrzył na mnie takim dziwnym, zatroskanym wzrokiem.

-Jesteś nowym osadnikiem?- zapytałam, gdy podparłam się moją bronią dając znać, że nie mam żadnych złych zamiarów. Teraz napotkany nowy sąsiad skinął twierdząco głową.

-Jak Cię zwą nieznajomy? Co tu robisz, tak daleko od naszej wioski?- Zadawałam kolejne pytania, gdy mój „rozmówca” zamyślił się, jakby w zastanowieniu co odpowiedzieć, gdy Menda potruchtał do klęczącego mężczyzny, który z niepokojem w oczach sięgnął ręką za siebie, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić, hybryda obwąchała go i z widoczną niechęcią zaczęła prychać na niego i podciągać wargi odsłaniając agresywnie zęby i stanęło nastroszone między mną a facetem, który tak bardzo mu się nie spodobał.

Björn?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz