16 sierpnia 2019

Od Bobby CD Pana Stasia

Naprawę mojego wybrakowanego dachu udało mi się ukończyć akurat wtedy, gdy jesień naprawdę zaczęła dawać się we znaki. Teraz, moje ciepłe gniazdko zdecydowanie zachęcało do pozostania w nim tak długo, jak to możliwe. Moja nowa praca okazała się całkiem znośna, mimo że raz na jakiś czas musiałam zapieprzać od rana do wieczora, wracając i padając od razu do łóżka do spania. Przeczytane książki dużo mi dały (choć muszę przyznać, że między tymi nudniejszymi działami robiłam dobie dłuugie przerwy na zupełnie inną tematykę) i odwalałam całkiem dobrą robotę, zwłaszcza nie mając żadnej konkurencji w osadzie, nikt nie miał prawa narzekać na moją robociznę. Dowiedziałam się również, jak mało znaczą pieniądze na wyspie, oraz ile da się wytargować z ludźmi za rozmaite usługi, na których się nie znają lub ekhem… do których ich nie ciągnie. W ten sposób udało mi się „załatwić” sobie pojemny dymion z tym, że sama musiałam go sobie doczyścić co było cholernie frustrujące i kilka typów drożdży, których szlachetności nie do końca byłam pewna. Na przyszły tydzień zaplanowałam sobie poza robocizną zdobycie jakiś owocków, coby to można było z nich zrobić jakieś smakowitości. W tym celu miałam uderzyć do rolnika. Przywieszałam na moją już nie tak pustą ścianę z obrazkami właśnie skończony rysunek, przedstawiający konstrukcję, o którą mam zamiar powiększyć mój i tak sporych gabarytów jak na osadnicze standardy domek, jednak miałam to zrobić dopiero wiosną, zwyczajnie nie chciało mi się teraz kombinować drewna, nie miałam za bardzo gdzie go składować ani jak suszyć przy tych słotach, tym bardziej że przed zimą każdy chciał mieć wszystko naprawione na już. Wtedy usłyszałam pukanie. Nie byłam z nikim umówiona, więc najpierw spokojnie przypięłam obrazek, podchodząc do drzwi dopiero gdy osoba po drugiej stronie zapukała ponownie. Gdy powoli otwarłam drzwi moim oczom ukazał się młody, dobrze zbudowany chłopak mojego wzrostu. Prosił on o pomoc w budowie. Pan Staś, bo tak się owy mężczyzna nazywał, był rolnikiem który miał pod dostatkiem owoców, zatem udzielenie mu pomocy było nie tylko obowiązkowe, ale też opłacalne.
Wzięłam wszystko, co wydawało mi się potrzebne, a co niekoniecznie musiał posiadać młody chłopak, bo bez przesady, rzeczy typu łopata musiał mieć. Nie wiedząc czego ten człowiek ode mnie oczekuje chciałam jak najszybciej dotrzeć do tego jego gospodarstwa obejrzeć co i jak, ale Stasiowi nie przeszkadzało moje szybkie tempo. Po dotarciu na miejsce mężczyzna wskazał mi niezbędne materiały i wyjaśnił co i jak miało wyglądać. W wizualizacji bardzo pomogły rozrysowane przez niego plany na ziemi. Przystąpiliśmy więc do pracy. Nie mogliśmy zrobić wszystkiego naraz, więc najpierw zajęliśmy się owczarnią, ponieważ wymagała ona większej ilości materiałów, po zbudowaniu jej, mogłaby również pomieścić część zapasów siana. Mężczyzna odwalił kawał dobrej roboty z tymi deskami, patrząc na jego brak przymiarów oraz specjalistycznych narzędzi czy automatów. Mnóstwo czasu zajęło nam szykowanie fundamentu, mimo że ten budynek miał przenosić tylko nieznaczne obciążenia, nie mógł być od tak zdmuchnięty, a łatanie tego rok rocznie raczej nie wchodziło w grę. Później zajęliśmy się szkieletem zabudowy i mierzeniem i przycinaniem desek. Mimo że nie byłam słaba, nie posiadałam tyle krzepy co rolnik, więc raczej używałam maszyn prostych do podnoszenia ciężarów. Mężczyzna bardzo dużo mi pomógł, jednak z przycinaniem drewna na jaskółczy ogon mógł się tylko przyglądać – to była moja robota, w dodatku ta technika wymagała… kobiecej ręki… ale dzięki temu udało się mocno połączyć elementy zaoszczędzając masę gwoździ. Szkielet budyneczku zaczął się zapełniać i nasza praca zaczęła nabierać kształtu.

Ponieważ na jesieni coraz szybciej robiło się ciemno, musieliśmy przerwać naszą pracę, gdy do zrobienia zostały jeszcze drzwi i dach. Chciałam poszukać w pudle z częściami w domu zawiasów, które mogłyby nadać się do wejścia owczarni, zostawiając moje narzędzia u Stasia, o czym powiedziałam mu, podnosząc się znad sterty wiórów pozostałych po przycinaniu.

Stasiu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz