Czas mi zleciał bardzo szybko. Cały czas spałem, co pozwalało Raven na zabawianie się moją osobą. W każdym możliwym znaczeniu. Obudziłem się w końcu, gdy było ciemno dookoła. Rozejrzałem się obolały i zmęczony. Rany na nogach mnie jeszcze dość mocno szarpały, jakby ktoś mi rozrywał skórę. Powoli zacząłem wstawać, kiedy nagle poczułem rękę na swoim ramieniu i pociągnięcie do tyłu.
- Leż, wilczku, gdzie zamierzasz wstawać? - Usłyszałem cicho za swoimi plecami.
Zdezorientowany powoli się obróciłem i poczułem smak delikatnych ust, obejmujących moje usta. Czyżby wampirzyca znów zaczęła grać w swoje gierki? Zraniła, unieruchomiła i zaatakowała w czuły punkt. Z każdą chwilą delikatnie pogłębiała swoje nieśmiałe pocałunki. Domagała się coraz to więcej i więcej. Jej delikatne dłonie ostrożnie mierzwiły moje włosy, niszcząc mój artystyczny nieład na głowie. Przymknąłem oczy, starając się nadążyć za jej pocałunkami. Problem w tym, że nie była to zbyt wygodna i dogodna pozycja do całowania. Mogłaby się chociaż przesunąć, skoro mi nie pozwalała wstawać.
Po chwili jednak Raven jakby usłyszała moje myśli. Wstała i już po chwili usiadła na moich biodrach, mocno mnie dociskając do łóżka. Po chwili pogłębiła jeszcze bardziej swoje pocałunki, mierzwiąc moje włosy i cicho pomrukując. Po objęciu jej na biodrach zaczęła schodzić pocałunkami po mojej żuchwie, aż do szyi, gdzie się zatrzymała i zaczęła delikatnie lizać. Zdziwiło mnie to trochę, jednakże nie zwróciłem na to większej uwagi. Poczułem zaraz po tym, jak mocno łapie moje ręce i przytrzymuje. Spojrzałem na nią i wtedy zrozumiałem, co ta przebrzydła podstępna żmija chciała zrobić. Wgryzła się w moją szyję, powoli wysysając moją krew.
- Kurwa mać, Raven! Jeszcze mało krwi mi upuściłaś? - Warknąłem zły i siłowałem się z nią chwilę. Nie wiedziałem, skąd miała tyle siły i co najważniejsze aktualnie więcej ode mnie! Po kilku sekundach siłowania się z nią, w końcu uwolniłem ręce i delikatnie ją odepchnąłem od siebie, przez co jej zęby zrobiły na mojej szyi dwa piękne długie białe ślady. Głośno na mnie syknęła i wypaliła cicho.
- To tak mi się, wilczku, odpłacasz za moją pomoc? - Zapytała, patrząc na mnie swoimi pełnymi oczami.
- Za pomoc? Nic by mi nie było, gdybyś nie porozkładała tych cholernych pułapek, albo jakbyś mnie, kurwa, uprzedziła!
- Oj wilczku, skąd tyle jadu w tym delikatnym ciałku? - Cicho się zaśmiała, po czym zaczęła masować moją klatkę piersiową.
- Jakim małym? Jestem większy i potężniejszy masowo od ciebie!
- Niby wilk, a pluje jadem niczym wąż. - Skwitowała i zaczęła wstawać.
Szybko złapałem ją za ręce i przyciągnąłem do siebie.
- O nie moja droga, skoro tak bardzo chciałaś się całować, to teraz się całuj... - Zaśmiałem się i zacząłem obdarowywać krwiopijcę delikatnym pocałunkami na szyi i podbródku.
Raven nie pozwoliła mi opuścić swojego domostwa aż do następnego dnia. Jak ona to mówiła „chciała mieć mnie pod kontrolą". Dobrze wiem, że chciała znaleźć jakąś dobrą okazję do napicia się jeszcze z mojej szyi, jej ulubionej posoki. Zawsze tylko na to polowała, a przecież i tak się nie żywiła niczym innym. W końcu, gdy poczułem się lepiej, a Raven zostawiła mnie samego. Wstałem na nogi, po czym od razu upadłem. Ból w nodze był jeszcze silny. W końcu się nie dziwie, skoro przeharatało moje mięśnie, ścięgna i inne tkanki miękkie w moim ciele. Zacząłem cicho kląć niczym szewc, próbując się podnieść. Jak na złość pijawki nie było w pobliżu. Na pewno to zaplanowała. Będzie się cieszyć jak głupi do sera, widząc, jak staram się wstać z podłogi.
W końcu kilka głębszych wdechów i z wielkim bólem, wysiłkiem i całymi litrami potu wstałem. Od razu po tym usiadłem zmęczony na łóżku i zacząłem cicho sapać. Skąd ta nagła utrata sił? Być może utraciłem zbyt dużo krwi, może ból tak mocno wdawał się we znaki. Tak czy inaczej, faktycznie potrzebowałem czasu. Pech w tym, że ja chyba nie chciałem o tym wiedzieć, lub dopuścić tej myśli do siebie.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu i cicho westchnąłem. Nudziło mi się, a musiałem jeszcze nakarmić zwierzęta. Trzeba było też im nagrzać oraz o nie trochę zadbać.
Czas mijał, a ja się coraz bardziej zamartwiałem. W końcu usłyszałem otwierające się drzwi i spojrzałem na postać stojącą we framudze. Przymrużyłem oczy, aby następnie moje brwi powędrowały niczym rakiety do samej góry. Od razu poczułem jak wszystko się we mnie gotuje, a złość mam ochotę wyładować na dziewczynie.
- Raven! Kto ci pozwolił moje jagnię zabrać? Znowu! - Warknąłem na nią wściekły.
Pijawka jedynie się uśmiechnęła i podeszła do mnie, kładąc mi ją na kolanach. Uśmiechnęła się i cicho odezwała.
- Zwierzęta masz nakarmione i trochę tam u nich nagrzałam. Powiedziałam im, że cię porywam na parę dni. Jagnie specjalnie ci przyniosłam, bo wiem, jak je kochasz.
Szczęka momentalnie mi opadła, niemal do samej podłogi. Czyżby Raven zaczęła przemawiać ludzkim głosem? Nie wiedziałem, o co jej chodzi, ani czego się po niej spodziewać. Skąd u niej ta dobroć serca? Nakarmione zwierzaki? Nagrzany dom wraz z domostwem zwierząt? Nawet mi jagnię przyniosła, abym poczuł się lepiej? Zdecydowanie ktoś mi podmienił pijawkę w nocy. Pytanie, co to oznaczało dalej. Śniadania do łóżka, pomaganie przy gospodarstwie, a może dostarczanie świeżego mięsa codziennie rano? Miałem szczerą nadzieję, że nie. Kochałem tę bezduszną, krwiopijczą kobietę, jednak nie zamierzałem być przez nią rozpieszczany. Ba, nawet sobie tego nie wyobrażałem.
Raven?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz