1 grudnia 2019

Od Pana Stasia CD Bobby

Uwielbiałem pracować z Bobby. Od samego początku, gdy zaczęła pracować na mojej farmie, polubiłem ją i pomaganie przy jej pracy. Budownictwo i rzeczy z nim związane, jak się okazało, relaksowało mnie podobnie niczym książka przy kominku. Zawsze byłem typem majsterkowicza, jednakże nie miałem co do tego dyspozycji i możliwości rozwijania się w tym kierunku. Jedyne rzeczy, jakie robiłem na swojej rodzinnej farmie, to drobna pomoc ojcu. Głównie to on się zajmował wszystkim, co było na miarę jego możliwości. Gdy miałem okazję, sam mu chętnie pomagałem we wszystkim, nabywając jakichś drobnych umiejętności, a następnie je rozwijając. Będąc małym brzdącem, standardowo zaczynało się swoją przygodę od patyków i domków dla żołędzi. Następnie zaczęło się robienie domków dla ptaków. Mimo to nie wystarczało mi. Cały czas chciałem więcej i więcej. W ten oto sposób zbudowałem dla swojej młodszej siostry domek dla lalek. Nie była to fachowa jakość ani trochę też nie dorównywało sklepowemu, jednakże siostra w zamian za niego była mi aż tak wdzięczna, że piekła mi przez miesiąc ciasteczka czekoladowe w postaci muffinek. Swoją drogą chyba moje ulubione ciastka.
Wracając jednak do tematu, budowanie z Bobby pozwalało mi uciekać do dzieciństwa i moich niespełnionych marzeń. Jednocześnie czułem, że coraz bardziej przywiązywałem się do dziewczyny oraz jej towarzystwa. Czułem taki wewnętrzny spokój i radość, że mogę z kimś, kto się na tym zna, rozwijać swoje zainteresowania.
Po zakończonych remontach, na mojej farmie, nadszedł dziwny okres. Choć może to nowa pora roku. Widziałem, że Bobby też nie była zadowolona z tego faktu, szczególnie iż znosiła źle zmiany w naturze. Dziwiło mnie to poniekąd, jednakże nie zwracałem na to większej uwagi. Wkrótce po zakończeniu wszystkich prac u mnie, odprowadzałem dziewczynę do domu. Po dłuższej drodze w milczeniu w końcu się odezwałem.
- Wiesz Bobby...
- Wal śmiało, co ci leży na sercu. - Zachęciła mnie dziewczyna.
- Mam do ciebie jeszcze jedną sprawę.
Bobby odwróciła się do mnie, zatrzymując. Spojrzała na mnie swoimi oczami i delikatnie się uśmiechnęła, jakby w oczekiwaniu na to, co chcę powiedzieć. Westchnąłem cicho, gdyż wiedziałem, że daję jej trochę pracy. Szczerze mówiąc, trochę się bałem powiedzieć jej, że potrzebuję jeszcze kilku rzeczy. Przygryzłem sobie delikatnie wargę, po czym się odezwałem.
- Potrzebowałbym jednej małej szopy w rogu farmy, niedaleko chatki a koło silosu. Oczywiście, jeśli chodzi o zapłatę, to wiesz, że nie ma z tym problemu i dam ci, co zechcesz. Pamiętaj jednak, że zima w pełni, więc niektóre zapasy mi się już kończą...
Bobby skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i uniosła delikatnie brew. Chwilę się zastanawiała, patrząc na mnie i jakby szukając argumentów za i przeciw. Po chwili się uśmiechnęła i kiwnęła potwierdzająco głową.
- Dobrze więc. Pomogę ci, jednakże niech zrobi się nieco cieplej, bo zamieniam się w sopel lodu. - Zażartowała i ruszyła przed siebie.
Uśmiechnąłem się i ruszyłem za nią aż pod jej domek. Tam się z nią pożegnałem i delikatnie przytuliłem. Po chwili stania pod drzwiami wróciłem na swoją farmę. Zima nadchodziła wielkimi krokami, co było czuć na skórze. Rozpaliłem w kominku i rozsiadłem się na fotelu, kontemplując nad życiem tutaj, wpatrując się w płomień w kominku.
Miło było spędzać z Bobby czas. Miała wygląd rasowej suki, typowej bad girl, która wbiłaby nóż w serce, a potem odeszła z podniesioną głową. Jak się ją jednak poznawało i spędzało razem czas, wychodziło na wierzch jej prawdziwe "ja". Miła sympatyczna i przyjazna kobieta o wielkim sercu. Pomocna, rozmowna i do tego utalentowana.
A może to tylko pozory?

Bobby?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz