Wracając jednak do tematu, budowanie z Bobby pozwalało mi uciekać do dzieciństwa i moich niespełnionych marzeń. Jednocześnie czułem, że coraz bardziej przywiązywałem się do dziewczyny oraz jej towarzystwa. Czułem taki wewnętrzny spokój i radość, że mogę z kimś, kto się na tym zna, rozwijać swoje zainteresowania.
Po zakończonych remontach, na mojej farmie, nadszedł dziwny okres. Choć może to nowa pora roku. Widziałem, że Bobby też nie była zadowolona z tego faktu, szczególnie iż znosiła źle zmiany w naturze. Dziwiło mnie to poniekąd, jednakże nie zwracałem na to większej uwagi. Wkrótce po zakończeniu wszystkich prac u mnie, odprowadzałem dziewczynę do domu. Po dłuższej drodze w milczeniu w końcu się odezwałem.
- Wiesz Bobby...
- Wal śmiało, co ci leży na sercu. - Zachęciła mnie dziewczyna.
- Mam do ciebie jeszcze jedną sprawę.
Bobby odwróciła się do mnie, zatrzymując. Spojrzała na mnie swoimi oczami i delikatnie się uśmiechnęła, jakby w oczekiwaniu na to, co chcę powiedzieć. Westchnąłem cicho, gdyż wiedziałem, że daję jej trochę pracy. Szczerze mówiąc, trochę się bałem powiedzieć jej, że potrzebuję jeszcze kilku rzeczy. Przygryzłem sobie delikatnie wargę, po czym się odezwałem.
- Potrzebowałbym jednej małej szopy w rogu farmy, niedaleko chatki a koło silosu. Oczywiście, jeśli chodzi o zapłatę, to wiesz, że nie ma z tym problemu i dam ci, co zechcesz. Pamiętaj jednak, że zima w pełni, więc niektóre zapasy mi się już kończą...
Bobby skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i uniosła delikatnie brew. Chwilę się zastanawiała, patrząc na mnie i jakby szukając argumentów za i przeciw. Po chwili się uśmiechnęła i kiwnęła potwierdzająco głową.
- Dobrze więc. Pomogę ci, jednakże niech zrobi się nieco cieplej, bo zamieniam się w sopel lodu. - Zażartowała i ruszyła przed siebie.
Uśmiechnąłem się i ruszyłem za nią aż pod jej domek. Tam się z nią pożegnałem i delikatnie przytuliłem. Po chwili stania pod drzwiami wróciłem na swoją farmę. Zima nadchodziła wielkimi krokami, co było czuć na skórze. Rozpaliłem w kominku i rozsiadłem się na fotelu, kontemplując nad życiem tutaj, wpatrując się w płomień w kominku.
Miło było spędzać z Bobby czas. Miała wygląd rasowej suki, typowej bad girl, która wbiłaby nóż w serce, a potem odeszła z podniesioną głową. Jak się ją jednak poznawało i spędzało razem czas, wychodziło na wierzch jej prawdziwe "ja". Miła sympatyczna i przyjazna kobieta o wielkim sercu. Pomocna, rozmowna i do tego utalentowana.
A może to tylko pozory?
Bobby?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz