10 grudnia 2019

Od Renarda CD Lynn

    Idąc z niską kobietą do łazienki myślałem tylko o oczach, które nie wiedzieć czemu przyglądały mi się z taką ciekawością. Nic niezwykłego poza brudem walki we mnie nie było żeby zawiesić oko chyba, że z obrzydzeniem. Wzruszyłem ramionami i wszedłem za Melody do małej łazienki, w której ledwo się razem zmieściliśmy zapewne przez mój wzrost. Rozglądając się szybko wybrałem miejsce do siedzenia, a mianowicie róg wanny, gdzie nie było zbyt wygodnie, ale musiałem wytrzymać.
- No, a teraz pokazuj co tam masz - westchnęła kobieta z kufrem pełnym przeróżnych leków i preparatów.
Serio, skąd ona to wszystko wzięła? Była krawcową, a nie uzdrowicielką czy nawet handlarką. Uniosłem lekko brew, ale nie wnikając w szczegóły uniosłem nogawkę naderwanych spodni odsłaniając siną, zakrwawioną i zaropiałą ranę. Była otwarta i wyglądała na tyle obrzydliwe, że musiałem szybko odwrócić wzrok, aby zaraz się nie porzygać. Wstrzymałem powietrze obserwując równie zniesmaczoną minę Melody, która tylko bez słowa postawiła skrzynkę na ziemi i zaczęła w niej grzebać. Nic dziwnego, że nic nie mówiła, pewnie również wstrzymywała się od puszczenia pawia.
- Ciesz się, że znam się na szyciu - odparła w końcu odnajdując fiolkę z niebieskim płynem, igłę i zwykłą nić.
- Mam nadzieję, że załatasz mnie ładnie jak swoje kreacje - przełknąłem głośno ślinę patrząc jak nawleka nić na przerażająco ostrą igłę.
Może i to głupie, że nie obawiałem się walk z przeróżnymi potworami, a jedna igła pozwoli mnie załatwić, ale kto się ich nie boi. Chyba wszyscy, nie?
- Trochę zapiecze, ale jesteś taki dzielny, że nawet nie poczujesz - odparła z troską, gdy wylała na moją ranę zawartość fiolki.
Piekło zdecydowanie mocniej niż trochę, ale przez zaciśnięte zęby nie wydobył się ze mnie ani jeden dźwięk. Mało brakowało, a rzuciłbym jakimś przekleństwem, ale Melody lepiej nie podpadać, oj nie. Gdy płyn częściowo wsiąkł w ranę, mogłem wypuścić powietrze z ulgą i nieco się rozluźnić. Oczywiście czekało mnie jeszcze szycie, ale mikstura, która została wylana na ranę, chociaż częściowo znieczuliła sporą część łydki.
- Jak długo Lynn jest na wyspie? - zapytałem przez zęby, gdy przez skórę przeszła nić.
- Od zaledwie kilku tygodni, ale już się tutaj odnalazła - pokiwała powoli głową będąc w ogromnym skupieniu - Przynajmniej tak mi się wydaje… To świetna dziewczyna.
- Noo… świetna - uśmiechnąłem się głupkowato nagle odlatując myślami gdzieś hen daleko.
- Renek! - szarpnęła za nitkę jednak chyba zbyt mocno niż chciała i zaśmiała się cicho - Masz nie rozpraszać mi nowej koleżanki z pracy.
- Oczywiście, szefowo - przyłożyłem dwa palce do czoła i zasalutowałem z powagą wymalowaną na twarzy - Jednak niczego nie obiecuję - dodał pod nosem.
Melody tylko przewróciła oczami, po czym zawiązała kilka supełków i odłożyła igłę. Miałem szczęście, że szycie poszło tak sprawnie i szybko, gdyż narzędziami operowała mistrzyni krawiectwa. Materiał, czy też skóra, żadne to dla niej wyzwanie. Podniosłem się w końcu z niewygodnej pozycji i obejrzałem nogę z każdej strony, a gdy nie było już nic do zarzucenia, nasunąłem nogawkę i szeroko się uśmiechnąłem w stronę Mel.
- Umyj tą twarz, bo wyglądasz strasznie - westchnęła odkręcając wodę, pod którą wsadziła czystą szmatkę.
- Może pomóc? - schyliłem się dobrze widząc, że kobieta jest zbyt niska żeby wykonać tą robotę samodzielnie.
Pozwoliłem jej otrzeć swoją spoconą twarz i ułożyć jakoś włosy, które były powywracane w każdą możliwą stronę. Po jej krótkich czynnościach, byłem już wolny. Jako pierwszy wyszedłem z łazienki i w mgnieniu oka znalazłem się w głównym pomieszczeniu, gdzie równie szybko została mi oddana moja peleryna. Z uśmiechem wdzięczności odebrałem ją od niskiej blondynki i obejrzałem przedtem dziurawe miejsce. Teraz nie było śladu po usterce, a nawet szew ledwo rzucał się w oczy.
- Mam nadzieję, że długo wytrzyma - odparła Lynn, na której twarz wpłynął nieśmiały uśmiech swoją drogą strasznie uroczy.
- Jeżeli coś się jej stanie, przynajmniej będę miał okazję wrócić - odwzajemniłem uśmiech tyle, że mój był pewniejszy i zadziorny, na co nie mogłem poradzić.
Moje zachowanie przed tą dziewczyną było bardzo dziwne i nie miałem pojęcia dlaczego tak się dzieje, ale odpowiadało mi to. Może to dlatego, że jako pierwsza była tak bardzo zbliżona wiekiem do mojego. Przewracając się w towarzystwie samych staruchów, ta wyspa miała prawo znudzić się już kilka razy. Zarzuciłem pelerynę na plecy zapinając trzy guziki pod brodą i znów poczułem się kompletny. Bez własnej peleryny, prawie jak bez nogi. Szczerząc się tak do Lynn, nie zauważyłem nawet kiedy wróciła Melody z nowymi materiałami w rękach. Zatrzymała na chwilę wzrok na mnie i na Lynn, po czym uśmiechnęła się chytrze. Uniosłem wysoko brwi w głębi doskonale wiedząc, co ta kobieta planuje. Nie rozumiałem jedynie, czemu musiała robić mi na złość i przekór.
- Renek, wybierasz się gdzieś teraz? - zapytała zaciekawiona.
- N-nie no, miałem właśnie… - zacząłem, ale reakcja Melody była zbyt szybka.
- To świetnie, bo przyda nam się pomocna dłoń - pokiwała głową odtrącając jednego z jej blond loków - Lynn ma dzisiaj sporo pracy. Na pewno przyda jej się dodatkowa para rąk - dodała skupiając swoją uwagę na zszywanym materiale.
- No, jeżeli potrzebna wam męska ręka, to chętnie pomogę - wyszczerzyłem się unosząc wysoko głowę, ale widząc nieco zażenowaną minę dziewczyny, od razu odchrząknąłem i spoważniałem - W takim razie co mam robić? 


Lynn?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz