Dzień szedł powoli do przodu, nieco leniwie, jednak nie znaczyło to, że również my możemy sobie pozwolić na labę. Czekało nas kolejne polowanie, ponieważ jedliśmy podwójne racje. Ona, gdyż musiała wyzdrowieć, natomiast ja potrzebowałem więcej siły i dłużej być na nogach. Niestety ciągła praca odcisnęła na nas swoje piętno. Tygodniami zasuwaliśmy, co przekładało się na zmęczenie i rozdrażnienie.
Teraz jednak ukazała się jeszcze jedna cecha wymęczenia organizmu, jaką było nieogarnięcie tematu rozmowy, jaka się wywiązała podczas tego polowania.
- Po co tu jesteśmy … - powtórzyłem, stąpając powoli naprzód i rozglądając się na boki. Ślady wskazywały, że zwierzyna była niedaleko. – Szczerze to nie wiem. Ale logicznie myśląc, to jest to sposób na odizolowanie pozornie niebezpiecznego eksperymentu – powiedziałem na początek, rozgarniając gałęzie. Na niewielkiej polance stał młody jelonek. Ledwo trzymał się na trzech nogach, ponieważ czwarta została odcięta przez pułapkę. Z boku krwawił na tyle, że nie udałoby się nawet ślepemu przegapić takiej okazji.
- Trudno powiedzieć w sumie – powiedziałem, gdy wychodziliśmy spośród drzew. Zwierz nawet nie próbował uciekać, jedynie runął na trawę, dysząc ciężko. Nyx wyjęła zza pasa sztylet, którym miała poderżnąć gardło naszemu obiadowi. – Może to być także eksperyment społeczny. Jak zmutowani ludzie ustalą hierarchię, jak poradzą sobie sami na zapomnianej wyspie i jak zareagują. Jak się potoczą nasze losy – mówiłem, patrząc jak dziewczyna kończy cierpienie zwierzęcia.
Teraz jednak ukazała się jeszcze jedna cecha wymęczenia organizmu, jaką było nieogarnięcie tematu rozmowy, jaka się wywiązała podczas tego polowania.
- Po co tu jesteśmy … - powtórzyłem, stąpając powoli naprzód i rozglądając się na boki. Ślady wskazywały, że zwierzyna była niedaleko. – Szczerze to nie wiem. Ale logicznie myśląc, to jest to sposób na odizolowanie pozornie niebezpiecznego eksperymentu – powiedziałem na początek, rozgarniając gałęzie. Na niewielkiej polance stał młody jelonek. Ledwo trzymał się na trzech nogach, ponieważ czwarta została odcięta przez pułapkę. Z boku krwawił na tyle, że nie udałoby się nawet ślepemu przegapić takiej okazji.
- Trudno powiedzieć w sumie – powiedziałem, gdy wychodziliśmy spośród drzew. Zwierz nawet nie próbował uciekać, jedynie runął na trawę, dysząc ciężko. Nyx wyjęła zza pasa sztylet, którym miała poderżnąć gardło naszemu obiadowi. – Może to być także eksperyment społeczny. Jak zmutowani ludzie ustalą hierarchię, jak poradzą sobie sami na zapomnianej wyspie i jak zareagują. Jak się potoczą nasze losy – mówiłem, patrząc jak dziewczyna kończy cierpienie zwierzęcia.
Schyliłem się i wziąłem bezwładne ciało na barki, krew z trupa zaczęła spływać po mnie powoli.
- Myślisz, że będziemy mogli kiedyś wrócić? – zapytała dragonka, prowadząc nas drogą powrotną do groty. Zamyśliłem się, patrząc w niebo. Kamyki chrzęściły pod moimi podkutymi buciorami, gdy szliśmy już górską ścieżyną.
- Sądzę, że nie można tego wykluczyć, aczkolwiek nie można sobie robić nadziei – odparłem w końcu, ważąc każde słowo. Sam starałem się nie myśleć o tym wszystkim. Całe życie tutaj było dla mnie przygodą, a w końcu tego właśnie szukałem dawniej. Teraz czasem jednak czułem, jak to wszystko mnie przerasta. Niekiedy miałem tak, że słoneczny dysk palił mnie jak gdyby był nie miliony kilometrów, a parę metrów. Czułem, jak gdyby niebo przygniatało mnie i więziło tutaj, pośród skał i ziemi. Czułem, że spadam w nieskończoną otchłań szaleństwa. Ale to odchodziło.
- Wiesz … dziękuję, że się mną zająłeś wtedy … - Usłyszałem cichy głos Nyx. Dziewczyna nie patrzyła na mnie, ale i tak wzruszyłem ramionami.
- To nic. Teraz to odpracujesz – odparłem. – Taki ze mnie typ człowieka. Nie potrafiłem cię porzucić – mruknąłem po chwili, poprawiając chwyt. Dalsza droga do groty zeszła nam w milczeniu. Żadne z nas nie podjęło tematu, oboje tylko uważaliśmy na nasze otoczenie i patrzyliśmy wszędzie, byle nie na siebie.
- Myślisz, że będziemy mogli kiedyś wrócić? – zapytała dragonka, prowadząc nas drogą powrotną do groty. Zamyśliłem się, patrząc w niebo. Kamyki chrzęściły pod moimi podkutymi buciorami, gdy szliśmy już górską ścieżyną.
- Sądzę, że nie można tego wykluczyć, aczkolwiek nie można sobie robić nadziei – odparłem w końcu, ważąc każde słowo. Sam starałem się nie myśleć o tym wszystkim. Całe życie tutaj było dla mnie przygodą, a w końcu tego właśnie szukałem dawniej. Teraz czasem jednak czułem, jak to wszystko mnie przerasta. Niekiedy miałem tak, że słoneczny dysk palił mnie jak gdyby był nie miliony kilometrów, a parę metrów. Czułem, jak gdyby niebo przygniatało mnie i więziło tutaj, pośród skał i ziemi. Czułem, że spadam w nieskończoną otchłań szaleństwa. Ale to odchodziło.
- Wiesz … dziękuję, że się mną zająłeś wtedy … - Usłyszałem cichy głos Nyx. Dziewczyna nie patrzyła na mnie, ale i tak wzruszyłem ramionami.
- To nic. Teraz to odpracujesz – odparłem. – Taki ze mnie typ człowieka. Nie potrafiłem cię porzucić – mruknąłem po chwili, poprawiając chwyt. Dalsza droga do groty zeszła nam w milczeniu. Żadne z nas nie podjęło tematu, oboje tylko uważaliśmy na nasze otoczenie i patrzyliśmy wszędzie, byle nie na siebie.
***********************************************************************************************************
Oporządzałem jelonka w czasie, gdy Nyx kroiła warzywa. Szybko podłapała bakcyla i gotowanie wychodziło jej coraz lepiej, toteż zaczęliśmy gotować na zmianę. Ja jednak zajmowałem się krwawą robotą i uzyskaniem jak największej ilości materiału tj. skóra czy kopytka, by wykorzystać je do innych rzeczy.
- Świetnie. Mamy już ponad wiadro kopyt – powiedziałem, wrzucając wszystko do własnoręcznie robionej skrzynki z drewna. – Jak tak dalej pójdzie, to będzie można zrobić sporo kleju.
- Jesteś niehumanitarny – odparła Nyx, kończąc przygotowania potrawy. Zamknęła wszystko w garnku z wodą i przykryła, aby wyszło jak najlepszej jakości danie.
- Wiem, i dobrze mi z tym – rzuciłem, szczerząc zęby. Klej będzie nam potrzebny przy uszczelnianiu, a także tworzeniu niektórych mebli czy też rzeczy.
Rozejrzałem się po grocie. W połowie zrobiona palisada, dwa skrzydła bramy, leżące i czekające na zamontowanie, dwie drewniane chatki mieszkalne i jedna, która miała stać się kuchnią i jadalnią. Przy jednej ze ścian natomiast wyrósł drewniany magazynek, a podłoże zostało wysprzątane. Żwirek, zabarwiony na czarno, wyznaczał dróżki pomiędzy budynkami aż do wyjścia. Było też przygotowane kilka dodatkowych miejsc na nowe budynki, które mogły być wykorzystane za kilka lat.
- Widzisz, jak pięknie nam tu wszystko rośnie? – zapytałem Nyx, prostując się, dumny z naszej wspólnej pracy. To miejsce może dzięki nam rozkwitnąć. – Kto wie, może kiedyś rozrośniemy się w obóz lub małą osadę? – rzuciłem, patrząc ku wyjściu z groty. Odpowiednio ustawione drewniane pale, krzewy i skały skutecznie maskowały wejście, dając ułudę zwykłego górskiego zbocza, ale wciąż wpuszczały do środka wystarczająco promieni słońca, by rozjaśnić wnętrze groty.
- Dziękuję, że jesteś ze mną, młoda – rzuciłem, biorąc skrzynię z kawałkami dziczyzny i ruszyłem do małej Grotki, która robiła nam za lodówkę i spiżarnię.
Oporządzałem jelonka w czasie, gdy Nyx kroiła warzywa. Szybko podłapała bakcyla i gotowanie wychodziło jej coraz lepiej, toteż zaczęliśmy gotować na zmianę. Ja jednak zajmowałem się krwawą robotą i uzyskaniem jak największej ilości materiału tj. skóra czy kopytka, by wykorzystać je do innych rzeczy.
- Świetnie. Mamy już ponad wiadro kopyt – powiedziałem, wrzucając wszystko do własnoręcznie robionej skrzynki z drewna. – Jak tak dalej pójdzie, to będzie można zrobić sporo kleju.
- Jesteś niehumanitarny – odparła Nyx, kończąc przygotowania potrawy. Zamknęła wszystko w garnku z wodą i przykryła, aby wyszło jak najlepszej jakości danie.
- Wiem, i dobrze mi z tym – rzuciłem, szczerząc zęby. Klej będzie nam potrzebny przy uszczelnianiu, a także tworzeniu niektórych mebli czy też rzeczy.
Rozejrzałem się po grocie. W połowie zrobiona palisada, dwa skrzydła bramy, leżące i czekające na zamontowanie, dwie drewniane chatki mieszkalne i jedna, która miała stać się kuchnią i jadalnią. Przy jednej ze ścian natomiast wyrósł drewniany magazynek, a podłoże zostało wysprzątane. Żwirek, zabarwiony na czarno, wyznaczał dróżki pomiędzy budynkami aż do wyjścia. Było też przygotowane kilka dodatkowych miejsc na nowe budynki, które mogły być wykorzystane za kilka lat.
- Widzisz, jak pięknie nam tu wszystko rośnie? – zapytałem Nyx, prostując się, dumny z naszej wspólnej pracy. To miejsce może dzięki nam rozkwitnąć. – Kto wie, może kiedyś rozrośniemy się w obóz lub małą osadę? – rzuciłem, patrząc ku wyjściu z groty. Odpowiednio ustawione drewniane pale, krzewy i skały skutecznie maskowały wejście, dając ułudę zwykłego górskiego zbocza, ale wciąż wpuszczały do środka wystarczająco promieni słońca, by rozjaśnić wnętrze groty.
- Dziękuję, że jesteś ze mną, młoda – rzuciłem, biorąc skrzynię z kawałkami dziczyzny i ruszyłem do małej Grotki, która robiła nam za lodówkę i spiżarnię.
Nyx? Dawaj, Jaszczureczko. Niszczymy tych amatorów na blogu XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz