6 grudnia 2019

Od Sędzi do Nyx

Spojrzałem na Nyx w milczeniu i westchnąłem głośno.
- Ty mnie kiedyś przyprawisz o śmierć przedwczesną, naprawdę. Jak mogłaś być tak głupia i jeszcze teraz próbować uciec? - zapytałem lekko zirytowanym głosem.
- Myślałam, że będziesz chciał zrobić mi krzywdę … i bałam się … spanikowałam, widząc takiego Santa Clausa na sterydach! – wyrzuciła z siebie dziewczyna
- Nie zabiję cię, nie martw się. Polubiłem cię i wolałbym, żebyś nie panikowała tak, bo sobie nogi połamię szukając ciebie – odparłem, posyłając ku niej uspokajający gest.
Po chwili, już w ciszy, podszedłem do niej i spojrzałem na jej bok. Nie był zaleczony do końca, tak jak i moje rany. Oboje stoczyliśmy porządne walki przez ostatnie kilka dni.

Wziąłem szybę, przyjrzałem się jej, oceniłem. Była niewiarygodnie dobra.
- Szkoda tylko, że już tu nie będę mieszkać – westchnąłem, biorąc narzędzia i mocując szkło w futrynie. Dragonka zapytała o co mi chodzi, na co ja wzruszyłem ramionami.
- Wyprowadzam się, moje miejsce tu ktoś bierze. Zresztą, jeśli masz mieszkać ze mną, a innej możliwości nie widzę, to potrzebujemy bezpiecznego, dużego i ukrytego lokum, gdzie żaden samotnik ani osadnik nas nie znajdzie zbyt szybko i nie wypruje nam flaków. – Mówiąc to montowałem spokojnie i wprawnie szybę, uszczelniając ją. Takie naprawy były na porządku dziennym, więc poszło mi to sprawnie i gładko.
Za sobą usłyszałem głośne burczenie, na które odpowiedział mój żołądek. Odwróciłem się z uśmiechem do dziewczyny.
- Chyba oboje jesteśmy głodni, co nie? – zapytałem, łapiąc ją za rękaw. Kwiknęła zaskoczona, a ja tylko zaciągnąłem ją, opierającą się, w stronę drzwi. – Siad! – zakomenderowałem, puszczając ją. Wszedłem do chatki i szybko wyniosłem z niej stół oraz krzesło dla nas obojga, po czym przyniosłem niemal cały zapas konserw i pieczywa, jaki tylko znalazłem.
- To, że się wyprowadzam, nie musi znaczyć, że mój następca dostanie po mnie jedzenie! – zakrzyknąłem i nałożyłem na talerz kilka konserw oraz pieczywo, po czym podsunąłem go Nyx. – Smacznego, łuskowata.

Pałaszowaliśmy w ciszy, ciesząc się każdym kęsem. Nie wiadomo kiedy następnym razem zjemy taki posiłek, w końcu przeprowadzka nie będzie pozwalała na zbyt wiele. Dużo będzie trzeba zrobić.
No i oczywiście nie wiadomo, czy się jeszcze spotkamy.
- Nyx … myślałem nad tym chwilę i chciałbym się zapytać … czy nie chcesz odejść ze mną - powiedziałem w końcu. Pojedyncza kluska z mięsem ciapła na stół, wypadając z pełnych ust zaskoczonej dziewczyny. Wyglądała, jakby zmieściła do buzi więcej niż mogła, i w każdej chwili cała ta kluskowo-chlebowo-mięsna masa mogła wystrzelić spomiędzy warg. Oczywiście – wprost na mnie.
- Nie mam zamiaru się przypałętywać jak jakaś pijawka, więc… - zaczęła, ale ja uciszyłem ją.
- Źle mnie rozumiesz. Nie masz tam robić za pijawkę, tylko jako towarzyszkę. Miejsce, gdzie się udam, jest wyjątkowo duże i dobrze ukryte. Będziemy mogli żyć tam my, nawet i kiedyś kilka osób więcej – mówiłem z przejęciem, wiedząc jak możliwe to było. A tak poza tym, to nie chciałem mieszkać sam. Nawet taki wielkolud jak ja potrzebuje towarzystwa. – Każdy będzie robił na siebie, będziemy mieli własne zapasy. Co Ty na to? – zapytałem, patrząc na Nyx. Już przełknęła, mieszała teraz resztki na talerzu. I po chwili odezwała się z nadzieją:
- Idę z tobą, panie siwy.

*******************************************************************************************************

Przenoszenie całego sprzętu, narzędzi, zapasów i mebelków nie było prostym zadaniem. Większość ciągnąłem oczywiście ja, na saniach. Nyx, bardziej ranna i słabsza, ciągnęła małe saneczki z resztkami jedzenia, kocami i poduszkami. Droga w to wypatrzone przeze mnie miejsce zajęła nam trochę czasu, jednak przed zmierzchem tam dotarliśmy. Sam miałem problem ze znalezieniem dobrze ukrytego wejścia do obszernej formacji skalnej, jaką była grota z małym obozem. Nikogo nie było tu od bardzo dawna, jednak nam to nie przeszkadzało ani trochę.
- To tu, obóz w grocie – powiedziałem tryumfalnie, zrzucając z siebie liny, za pomocą których ciągnąłem sanie za sobą. Nyx rozglądała się, podziwiając obszerną jaskinię z kilkoma otworami na szczycie, przez które wpadały promienie słońca. Miejsce dobrze ukryte, zamknięte, jednak z odpowiednimi warunkami. Kilka namiotów i prowizoryczny stół, a także dawno niedziałające lampy budowlane. Wszystko to się kurzyło czekało, aż wpadną w ręce kogoś, kto je dobrze wykorzysta.

Po krótkiej rozmowie przystąpiliśmy do pracy. Na sam początek musiały nam te namioty wystarczyć, jednak w planie były drewniane chatki, w których łatwiej będzie utrzymać ciepło. I będzie też znacznie wygodniej.
Na dalszy plan zepchnęliśmy wybudowanie palisady i bramy w wejściu do groty. Zajmie to sporo czasu. Na szczęście podłoże było ziemiste i żwirowe, niekiedy tylko występowały lite skały. Je także użyjemy w przyszłości. Grota miała dwa małe pomieszczenia: jedno, schodzące w dół i idealnie okrągłe, w którym temperatura zawsze była bliska zeru. Wspólnie zdecydowaliśmy o przeznaczeniu tego miejsca na spiżarnię, prowizoryczną lodówkę.
Drugie pomieszczenie było wypełnione świeżą górską wodą, która sączyła się ze ścian i kapała z kamiennego sufitu powoli. Źródło było wręcz idealne, ponieważ nie musieliśmy nigdzie chodzić ani biegać. Łatwo będzie gotować, myć się lub też prać rzeczy. Zwłaszcza, że teraz nie mogę liczyć na pomoc osady, choć jestem nadal z nią związany.

Gdy w grocie zapadł zmrok mieliśmy już gotowe namioty. Udało nam się zdobyć dwa, w których mogliśmy osobno spać, i wypełnić je kocami by się ogrzać. Pomiędzy nimi był stół i palenisko, nad którym właśnie gotowała się woda ze źródła, a do której zaraz miały wlecieć warzywa i przyprawy. Stwierdziliśmy zgodnie, że dziś już więcej nie zrobimy, ale od jutra rana będziemy ciężko pracować, by poprawić nasze warunki życiowe. Przede wszystkim zapolujemy, ja pójdę do osady po jakieś skromne zapasy i medykamenty, a resztę czasu przeznaczymy na zebranie drwa na palenisko, albo nawet i kłody do budowy chatek.

- Zbudujemy tu ostoję, może kiedyś ktoś jeszcze do nas dołączy. Tutaj każdy będzie mógł być zaakceptowany – mruknąłem, jedząc suchą rację. Nie miałem ochoty na zupę, chciałem już tylko spać. – Nyx, ja lecę w kimono. Za około pięć minut możesz zdjąć danie z paleniska i zjeść, potem też idź spać – powiedziałem, podchodząc do niej. Patrzyła na mnie zmęczonym wzrokiem, lecz wydawało mi się, że całkiem radosnym. Po chwili wahania przytuliłem dragonkę krótko, nie dając jej czasu na reakcję.
- Dobranoc – powiedziałem starym, spokojnym głosem, idąc w stronę swojego namiotu , i zamachałem do niej nie odwracając się. Teraz tylko sen, a od jutra zapierdol jak zwykle.

Nyx? JASZCZURKA I CROSSOVER ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA Z RAMBO WRACAJĄ! YUHU

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz