20 grudnia 2019

Od Raven CD Bezimiennego

Ogień rządzący do tej pory jej myślami i czynami organizmu, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zgasł. Powróciła tylko pustka umysłu i ostatnie wizje swoich działań do czasu, gdy oczy zaszły jej swoistą mgłą. Czyżby odbyła się jakaś zakrapiana ostro impreza, czy jak? Nie, nie było takiej możliwości. Kilka łyków pociągniętego płynu prosto z butelki, nie mogło przeprowadzić takich “zniszczeń” na jej pamięci. Wtem spojrzała prosto w siedzącego przed nią mężczyznę, który z nienawiścią spoglądał na wampirzycę. Kojarzyła go skądś, ale… Nie. Rozejrzała się zagubiona po zimnym pomieszczeniu, nie pamiętała go. A jednak był w nim istny burdel słowny, opisujący jakieś wydarzenie odbyte tutaj. Próbowała się znienacka szarpnąć, wstać, zabrać swoje rzeczy i zniknąć. Jęknęła głośno, zakrywając swoje niespotykane oczy pod powiekami. Niemiłosierny ból przeszedł przez pół jej ciałka, tym bardziej żebra utrudniały jej oddychanie. Przecież pod żadnym pozorem nie zrobiła nic, tylko chciała zatracić gospodarza tego miejsca w słodkiej nieświadomości.
Grube sznury nie pozwalały jej wstać z miejsca, jednak dziewczyna nie zamierzała siedzieć bezczynnie. Była zagubiona. Poczuła słodki aromat, przeszywający na wskroś jej zmysły. Jakże najbardziej drogocenna ambrozja tej wyspy, będąca dla jej gatunku możliwością egzystencji. Nieznajomy wyglądał źle, poszarpany, jakby ktoś nieźle mu przypierdolił. Walką musiała być ciężka, ale… Kto to spowodował? Serce momentalnie przyspieszyło swoją pracę, zaś niektóre elementy zaczęły łączyć się w całość. Brak pewnych urywków czasowych w jej głowie, zły stan mężczyzny jak i jej. Dewastacja pomieszczenia i krew, rana na jego szyi.

- N-nie… Niemożliwe. To nie miało mieć miejsca, nie… - szepnęła żałośnie, przestając kręcić się na swoim miejscu uwięzienia. Przestała przecierać skórę o materiał liny, pokornie opuszczając głowę w dół. Znowu to zrobiła, zmieniła się w agresywną bestię tak po prostu. Brak odpowiedniej ilości krwi po wypadku oraz natężenie emocji, ugasiły jej czujność. - C-czy ja to… zrobiłam? Ja?
- A któż był ze mną w moim lokum? Wróżka zębuszka, czy może jakiś potwór wbiegł przez dziurę w suficie? - jeszcze mocniej zamknęła się w sobie, zaś ciało zatrzęsło się pod wpływem jadu w jego głosie. Weź się w garść, dziewczyno.
- To nie moja wina…
- A kogo niby? W jednym momencie przyssałaś się jak jakaś pijawka, atakując moją szyję!
- Daj mi coś… - chciała mu przerwać, zaś emocje zagotowały się w niej jeszcze bardziej. Oddychanie przeponą nie ułatwiało roboty, spoglądając na żałosny stan jej ciała.
- Tak się odwdzięczasz, atakując niewinnego Twojego stanu?! Gdybym nie miał wiary w moje możliwości, dawno bym leżał martwy na środku tego pomieszczenia. - krzyknął, wstając z dotychczasowego miejsca spoczynku. Podszedł do niej, unosząc nieoczekiwanie brodę dwoma palcami. Dość. Jej mordercze oczy spojrzały w jego spokojne lazurem wypełnione, ratując jej marne położenie. Zamknęła swoje dłonie, boleśnie przebijając skórę długimi już paznokciami.
- Zamknij nareszcie swoją jeszcze piękną twarzyczkę, aby jeszcze bardziej nie oberwała. Daj mi dojść do słowa, bo jedynie rzucasz na mnie bezpodstawne oskarżenie. Nie. Nie pamiętam kurwa żadnego momentu. - słowa potokiem wyleciały z jej ust, nie panowała nad sobą. Frustracja wzięła górę, chciała tylko”grzecznie” zakończyć ich beznadziejną sytuację. Jednak wieczna samotność tutaj na wyspę, trochę odseparowała jej odpowiednią kulturę słownictwa względem innych.
- Ta wyspa to regularny obłęd – zawyrokował, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Istnym obłędem są wszystkie rzeczy, które siedziały naszym stwórcą w ich głowie. Zabawili się w istnych bogów, skazując nas na marną egzystencję. - szepnęła, cofając swoja głowę do tyłu. O wiele naruszył jej przestrzeń osobistą, jednak nie zamierzała go już mordować za to. Chciała tylko zamknąć się w swoich ścianach cztere, napić się krwi i wydobrzeć. Czuła się przegrana, dawno tak nie przyszło jej oberwać. Czy tak wiele pragnęła? Ratujcie.
- Chciałaś się wytłumaczyć, masz sposobność… Mój czas jednak ma wartość, a masz go mało na swoją wypowiedź.
Odszedł od niej do pobliskiego stołu, gdzie stała jakaś miska z wodą. Nasączoną szmatka zaczął przecierać głęboką ranę po ugryzieniu, gdzie po jego szyi spływała nadal stróżka krwi. Dopiero teraz zrozumiała powody jego oskarżeń, wyglądał koszmarnie. Jego prawie cała koszula była we krwi, zaś z pleców wystawały jakieś odłamki. Czyżby… Butelka, element ataku z zaskoczenia. Jednak jej mała akcja dywersji i sabotażu sprawdziła się niesamowicie.
- Tik-tak, tik-tak… Twój czas płynie nieubłaganie szybko, pijawko.
- Moja mutacja to bardziej złożony proces, niż można to sobie wyobrazić.
- Jesteś tylko wampirem…
- Wampirem-mordercą, którego podstawę bogowie źle wybrali. Młoda dziewczyna powstająca z dna hierarchii społecznej, posiadająca głębokie rany na sercu i psychice. Czy to dobry wybór, paniczu? - odwrócił się do niej, powolutku. Jakby chcąc zachować całkowitą ostrożność, jednak zauważyła iskrzącą się w jego wzroku ciekawość. Uśmiechnęła się dość subtelnie, jednak szybko się skrzywiła przez odczuwalny ból. Czas rozegrać to na jej zasadach.
- Czyli swoiste urwanie filmu… Jest uwarunkowane podstawą człowieka, jaki został wybrany do objęcia mutacji?
- Mogę zaspokoić chodź z niewielkim ułamku Twoją ciekawość, abyś mnie już nie szkalował.
- Podejmę decyzję po wysłuchaniu argumentów…
- Zapraszam do opowieści prosto z laboratorium.

~ * ~

Możliwe, że dziewczyna w jakimś stopniu zdeptała żywo oczekiwania mężczyzny. Gdy liny opadły, a on odszedł bezpiecznie kilka kroków do tyłu, on spojrzała na niego niezrozumiale. Zgięła się wpół, opierając swoje ręce na kolanach. Mimo przeraźliwego bólu, zaczęła łapać tak upragnione chusty powietrza. Pozostało tylko zmusić swoje ciało do wstania, doprowadzić się do porządku i uciekać stąd jak najszybciej. Mężczyzna mógł się rozmyślić, a wampirzyca nie zamierzała w jakikolwiek sposób tutaj pozostać na dłużej. Delikatny rumieniec w ciemności wypłynął na jej twarz, gdy dopiero teraz odgadnęła swój stan. Nieogarnięte włosy, okalające jej twarz kaskadą nieregularnych fal, brak spodni na swoich nogach. Cholera. Kiedy to wszystko zdążyło zniknąć? Spojrzała podejżliwie na tajemniczego jegomościa, który w najlepse bez koszuli przyglądal się ranom na ciele. Dość szybko zniżyła wzrok, badając własne rany. Uniosła tajemniczo, ale i przyjemnie pachnącą koszulę. Odetchnęła swoiście ulgą, ktoś idealnie pomyślał jej odczucia po przebudzeniu i prywatność. Jednak mulat nie okazał się zwyrolem wykorzystując sytuację na swoją korzyść, miał jakiekolwiek sumienie względem słabszej nacji płci.

- Muszę podziękować jak widzę… Chodź mogłeś ciut mniej obwiązać mi żebra, bo oddychanie tutaj graniczy z cudem. - wstała z dotychczasowego miejsca spoczynku, krzywiąc się z słyszanego dźwięku powrotu kości na swoje miejsce.
- Czy kobiety muszą ciąglę narzekać, hmm? Co zawsze na jakąś trafię kobietę, a już marudzi… - niespodziewanie podeszła stołu, sięgając po ściereczkę zanurzoną w wodzie. Bez większych trudności zaczęła przecierać jego zakrwawione plecy. Jednak zdołała tylko przewrócić teatralnie oczami, gdy tajemniczy wystrzelił niczym z procy jak najdalej.
- Siadaj twarzą w stronę oparcia krzesła, wyciągnę Ci te fragmenty… Jak myślę szkła, zaś butelka leży porozrzucana na ziemi… - sięgnęła po nici i piękną igłę. Nad płomieniem świecy ładnie opaliła jej koniec, aby ślicznie ją odkazić. Jeszcze jakiś alkohol na polanie rany i świetne działanie. Mała zemsta.
- C-co chcesz mi…
- Spłacić jebany dług w temacie ratunku życia, oraz zniknąć stąd jak najszybciej. Chyba… Że nadal mam Ci udanie zatruwać życie, stawiać na szali Twoje dobro.
W temacie gadania i przekonywania różnych osób, ta młoda dziewczyna na pozór nie miała sobie równych. Zadowolona do granic możliwości, przyglądała się niezadowoleniu wypisanym na jego twarzy. Ten solidny ból i złość. Ohhh Raven, grabisz sobie. nie ukrywała tego, iż specjalnie wylała dużą dawkę alkoholu prosto na otwarte rany. Opierając się biodrami o jego dolne partie pleców, pełnym skupieniu wyciągała znaczące kawałki szkła. Było na wskroś cicho, jakby znaleźli niemą nić porozumienia.
 
Bezimienny? :>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz