29 grudnia 2019

Od Raven CD Pana Stasia

Przysłoniła swoje uszy, gdy kolejna wiązanka niemiłych słów i oszczerstw pod jej adresem, opuściła usta obecnego tu mężczyzny. W pewnym momencie poczuła poczucie swoistej winy, jednak równie szybko powróciła do rzeczywistości. Kurwa, tak nie mogło być. Był w obecnej sytuacji zależny od niej, na jej własnym terenie, a ten jeszcze słownie ubliża jej, jakby była szmatą? Wyprostowała dumnie swoją sylwetkę, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Przyglądała się beznamiętnie na jego szarpaninę, ten nienawistny wzrok skierowany do niej. Podeszła jeszcze kilka kroków do momentu, gdzie mógł sięgnąć łańcuch pułapki na niedźwiedzie. Miała tylko nadzieję, iż nie będzie miała do czynienia z wściekłym wilkiem. Tego prawdopodobnie by nie przetrwała, gdyż ostatnimi czasy nie miała tyle swoistej energii i piła coraz to większe ilości krwi. Stawiała swoje problemy na jakieś swoiste badania doświadczalne wprowadzone przez białe kitle, a nie przez wyniki błędów w swoim organizmie. Nie było przecież innej możliwości, była jednym ze stworzonych potworów, jakie nie miały prawa bytu. Pokiwała tylko niedowierzająco, przyglądając się “dzikiej bestii” będącej w niebezpiecznej furii, agonii i bólu. Musiała działać jak najszybciej, cholera. Bo dziecko zrobi sobie krzywdę.
- Stanisławie Pa… Odkładając twoje dziwne nazwisko na bok, przestań się miotać i szarpać! Naprawdę brak ci stabilności emocjonalnej i zimnej krwi w momencie zagrożenia życia. - wystarczyło jedno mrugnięcie oka, aby dziewczyna znalazła się niebezpiecznie blisko bruneta. Ujęła jego twarz pokrytą potem w swoje dłonie, delikatnie, jakby chcąc nie zrobić więcej niedogodnień. - Cichutko, wilczku…
- Raven, zamierzam rozerwać twoje ciało na kawałki, krew swoiście wypiję, zaś głowę… Zatopię w formalinie i powieszę nad kominkiem, będę spoglądał na to dumą przy herbacie. - dalej skrzeczał przez zaciśnięte zęby, a głowa młodej dorosłej zdawała się być istną bombą, która była blisko eksplozji. - RAVEN.
- Cichutko, wilczku, naprawdę czuję w zmrożonym sercu poczucie winy, dobrze? Nie czas jednak na opieprz, musimy działać szybko. - szepnęła, muskając prawie niewyczuwalnie jego usta. Spojrzała na niego błagalnie, przykładając swoje czoło do jego własnego, z czym miała trudność przez różnice wysokości ciała. - Nerwy w niczym nie pomogą, wiesz o tym doskonale. Usiądź na ziemi, spróbuję otworzyć pułapkę.
- Próbujesz tworzyć jakieś obozy kaźni, jakby już wystarczająco problemów na wyspie nie było? Czasem się zastanów, pijawko.
- Błagam cię… Słowa są zbędne, po prostu usiądź.- spojrzała prosto w jego oczy, odsuwając się na bezpieczną odległość. Nawet jakby był najpotężniejszym stworzeniem na świecie bądź nawet na samej wyspie. Nikt nie da rady być silnym, gdy chodziło o utratę krwi, czy nawet ciężkie rany. Poradzić sobie samemu w podobnych sytuacjach to prawdziwa szkoła przetrwania, nabyta przez doświadczenie swoista sztuka. - Proszę…
Poszło nawet łatwiej, niż kiedykolwiek mogła to sobie wyobrazić. Z jej małą pomocą usiadł na jej czarnej kamizelce, aby uszkodzona noga pozostała w zgięciu. Sprawnym ruchem strzała wystająca z uda w najlepsze, została pozbawiona bełtu. Raven musiała zacisnąć powieki z całej siły, aby nie ogłuchnąć przez głośne warknięcie. Uwierz, bardziej boli to mnie, tak kwestionowała jego przekleństwa, jakie kierował najpewniej na cały świat i na samą właścicielkę włości. Spoglądając prosto w oczy gospodarza rolnego, ujęła parą dłoni narzędzie po obu jego stronach. Wiedziała, że najpewniej nie obejdzie się bez bólu.
- Stasiek… Na pewno nie chcesz wypić tej butelki bimbru, bądź zapalić porządną dawkę zioła?
- Zrób to do jasnej cholery. Chcę cię już rozszarpać, wszystko po kolei, dobrze?
Dziwny i dość nieobliczalny błysk, zaiskrzył prosto w jej oczach. Miała tego zupełnie dość, chciała być miła i zrobić coś po dobroci. Słodka Raven? Jeśli nie podziałało, nie zamierzała być milutka i kochana, jak chciałby widzieć w niej to mężczyzna. Bez wcześniejszej zapowiedzi naparła na mocno zaciśnięty metal, tak bardzo mocno, że jej żyły niepokojący wyszły na wierzch. Przygryzła wargę, gdy coś dość nieprzyjemnie przeskoczyło w jej nadgarstku. Lekko rozwarty metal ponownie szczęknął na swoje miejsce, zaś tyłek wampirzycy wylądował w śniegu. Spojrzała wkurzona na wilkołaka, wystarczyło tylko spojrzenie porozumienia. To nie zapowiadało się pod żadnym pozorem na łatwą grę.

~    *    ~

Atmosfera w domu wampirzycy zdawała się być tak gęsta, iż nożem można by było wycinać kształty z powietrza. Oboje byli już wykończeni sobą, a zaledwie spędzili razem ponad dwie godziny. Jednak na wzgląd ran Stanisław nie zapowiadało się, aby szybko miał opuścić jej lokum. W końcu dwie załatwione nogi, to żadna przyjemna rzecz, prawda? Przez dotąd zasłonięte okna w sypialni kruczowłosej, wdarły się od dłuższego czasu pokaźne promienie słońca. Zapowiadał się jeden z niewielu słonecznych dni podczas tej zimy, gdy chmury wygrywały każdą batalię chodź o jeden promień przyjemnego światła.
- Pieprzona pijawko! Natychmiast wypuść mnie z okowów niewolnika, czas tyka! - beznamiętny wzrok bystrych oczu dziewczyny padał jednak na nagrzewające się ostrze noża, które było wcześniej poddane porządnemu gotowaniu we wrzątku.
- Gdybyś był grzeczny i współpracował, nie musiałabym sięgać po dość niehumanitarne metody pierwszej pomocy.
- Nazywasz to pierwszą pomocą?! Ciekawe z jakiej strony, skoro przywiązałaś moje ręce do łóżka.
Ostatnia rana już pozostała, nie widzisz? Znaczy… Nie czujesz, że została ostatnia rana? - westchnęła, próbując jakoś naprawić zaistniałą sytuację. Chciała go w jakikolwiek sposób rozbawić, aby nie przejmował się tym wszystkim. Pozostało tylko ładnie zająć się raną, przeczyścić alkoholem i zabandażować. Łatwe, prawda? Nie przy tak silnym i stanowczym mężczyźnie, jakim trafiła się jej znajomość. Przyłożyła ten obiecany, ostatni raz rozżarzony metal ostrza do jego skóry, próbując utrzymać jego wierzgającą nogę. - Powiem Ci o zaistniałych przypuszczeniach z mojej strony, dobrze…

Pan Staś? :>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz