- Stanisławie Pa… Odkładając twoje dziwne nazwisko na bok, przestań się miotać i szarpać! Naprawdę brak ci stabilności emocjonalnej i zimnej krwi w momencie zagrożenia życia. - wystarczyło jedno mrugnięcie oka, aby dziewczyna znalazła się niebezpiecznie blisko bruneta. Ujęła jego twarz pokrytą potem w swoje dłonie, delikatnie, jakby chcąc nie zrobić więcej niedogodnień. - Cichutko, wilczku…
- Raven, zamierzam rozerwać twoje ciało na kawałki, krew swoiście wypiję, zaś głowę… Zatopię w formalinie i powieszę nad kominkiem, będę spoglądał na to dumą przy herbacie. - dalej skrzeczał przez zaciśnięte zęby, a głowa młodej dorosłej zdawała się być istną bombą, która była blisko eksplozji. - RAVEN.
- Cichutko, wilczku, naprawdę czuję w zmrożonym sercu poczucie winy, dobrze? Nie czas jednak na opieprz, musimy działać szybko. - szepnęła, muskając prawie niewyczuwalnie jego usta. Spojrzała na niego błagalnie, przykładając swoje czoło do jego własnego, z czym miała trudność przez różnice wysokości ciała. - Nerwy w niczym nie pomogą, wiesz o tym doskonale. Usiądź na ziemi, spróbuję otworzyć pułapkę.
- Próbujesz tworzyć jakieś obozy kaźni, jakby już wystarczająco problemów na wyspie nie było? Czasem się zastanów, pijawko.
- Błagam cię… Słowa są zbędne, po prostu usiądź.- spojrzała prosto w jego oczy, odsuwając się na bezpieczną odległość. Nawet jakby był najpotężniejszym stworzeniem na świecie bądź nawet na samej wyspie. Nikt nie da rady być silnym, gdy chodziło o utratę krwi, czy nawet ciężkie rany. Poradzić sobie samemu w podobnych sytuacjach to prawdziwa szkoła przetrwania, nabyta przez doświadczenie swoista sztuka. - Proszę…
Poszło nawet łatwiej, niż kiedykolwiek mogła to sobie wyobrazić. Z jej małą pomocą usiadł na jej czarnej kamizelce, aby uszkodzona noga pozostała w zgięciu. Sprawnym ruchem strzała wystająca z uda w najlepsze, została pozbawiona bełtu. Raven musiała zacisnąć powieki z całej siły, aby nie ogłuchnąć przez głośne warknięcie. Uwierz, bardziej boli to mnie, tak kwestionowała jego przekleństwa, jakie kierował najpewniej na cały świat i na samą właścicielkę włości. Spoglądając prosto w oczy gospodarza rolnego, ujęła parą dłoni narzędzie po obu jego stronach. Wiedziała, że najpewniej nie obejdzie się bez bólu.
- Stasiek… Na pewno nie chcesz wypić tej butelki bimbru, bądź zapalić porządną dawkę zioła?
- Zrób to do jasnej cholery. Chcę cię już rozszarpać, wszystko po kolei, dobrze?
Dziwny i dość nieobliczalny błysk, zaiskrzył prosto w jej oczach. Miała tego zupełnie dość, chciała być miła i zrobić coś po dobroci. Słodka Raven? Jeśli nie podziałało, nie zamierzała być milutka i kochana, jak chciałby widzieć w niej to mężczyzna. Bez wcześniejszej zapowiedzi naparła na mocno zaciśnięty metal, tak bardzo mocno, że jej żyły niepokojący wyszły na wierzch. Przygryzła wargę, gdy coś dość nieprzyjemnie przeskoczyło w jej nadgarstku. Lekko rozwarty metal ponownie szczęknął na swoje miejsce, zaś tyłek wampirzycy wylądował w śniegu. Spojrzała wkurzona na wilkołaka, wystarczyło tylko spojrzenie porozumienia. To nie zapowiadało się pod żadnym pozorem na łatwą grę.
~ * ~
Atmosfera w domu wampirzycy zdawała się być tak gęsta, iż nożem można by było wycinać kształty z powietrza. Oboje byli już wykończeni sobą, a zaledwie spędzili razem ponad dwie godziny. Jednak na wzgląd ran Stanisław nie zapowiadało się, aby szybko miał opuścić jej lokum. W końcu dwie załatwione nogi, to żadna przyjemna rzecz, prawda? Przez dotąd zasłonięte okna w sypialni kruczowłosej, wdarły się od dłuższego czasu pokaźne promienie słońca. Zapowiadał się jeden z niewielu słonecznych dni podczas tej zimy, gdy chmury wygrywały każdą batalię chodź o jeden promień przyjemnego światła.
- Pieprzona pijawko! Natychmiast wypuść mnie z okowów niewolnika, czas tyka! - beznamiętny wzrok bystrych oczu dziewczyny padał jednak na nagrzewające się ostrze noża, które było wcześniej poddane porządnemu gotowaniu we wrzątku.
- Gdybyś był grzeczny i współpracował, nie musiałabym sięgać po dość niehumanitarne metody pierwszej pomocy.
- Nazywasz to pierwszą pomocą?! Ciekawe z jakiej strony, skoro przywiązałaś moje ręce do łóżka.
Ostatnia rana już pozostała, nie widzisz? Znaczy… Nie czujesz, że została ostatnia rana? - westchnęła, próbując jakoś naprawić zaistniałą sytuację. Chciała go w jakikolwiek sposób rozbawić, aby nie przejmował się tym wszystkim. Pozostało tylko ładnie zająć się raną, przeczyścić alkoholem i zabandażować. Łatwe, prawda? Nie przy tak silnym i stanowczym mężczyźnie, jakim trafiła się jej znajomość. Przyłożyła ten obiecany, ostatni raz rozżarzony metal ostrza do jego skóry, próbując utrzymać jego wierzgającą nogę. - Powiem Ci o zaistniałych przypuszczeniach z mojej strony, dobrze…
Pan Staś? :>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz