21 października 2018

Od Galii CD Sędziego

– Ktoś tutaj kogoś zdecydowanie zabił. Człowiek, chyba kobieta, i najpewniej harpia. Panno... – urwał. – pani była dyktator. Cóż robimy z tym fantem? – skrzyżowane na piersi ręce dodały mu wzrostu, a wcale nie był taki niski. Barczyste ramiona poruszały się z każdym oddechem, gdy skanowałam jego sylwetkę. Zmierzyłam pustym spojrzeniem ślady walki, bezwiednie wzruszając rękoma. Nie obchodziło mnie, że ktoś kogoś zabił, torturował, może dalej to robi. To nie było w moim interesie, aby prowadzić jakieś dochodzenia, ja musialam tylko spisać raport, a następnie odstawić go Radzie w stanie pierwotnym i nienaruszonym.

– A co mamy? Tutaj średnio codziennie ktoś ginie, jedna osoba w tą czy w tą robi niewielką różnicę – powiedziałam zgodnie z prawdą. O ile na mnie to nie wpływało i miałam to szczerze gdzieś, tak wioska z pewnością zauważy zmniejszającą się liczbę mieszkańców, ale to wtedy będzie problem Rady, a nie mój. No,
chyba że wydadzą wyraźne polecenie, na mocy którego miałabym zacząć się przejmować i udawać, że śmierć jakiegoś dzieciaka na prawdę sprawia, że mam odruchy człowieczeństwa. Chwilowo takowego polecenia nie wydali, więc wszystko stawało się jasne, a przynajmniej dla mnie, widocznie nie dla niego.

– Może jeszcze dodatkowo rozejdziemy się, o wszystkim zapominając? – obdarzył mnie uśmiechem przepełnionym kpiną, na co tylko klasnęłam w dłonie, odpowiadając:

– Dokładnie tak załatwia się tutaj takie sprawy – odparłam z udawanym entuzjazmem, chwilę później przywdziewając obojętną minę. – ale skoro tak bardzo ci zależy na innym rozwiązaniu, to proszę bardzo, możemy iść wzdłuż tych śladów – dodałam. – są stosunkowo świeże, jak się pośpieszymy to może jeszcze uratujemy dzieciaka, czy tam kogokolwiek, mniejsza – przewróciłam oczami.

W sumie to nawet mogłabym odejść we własnym kierunku, a na zadane w przyszłości pytanie o jakiekolwiek ślady, mogłabym udać zdziwioną i zapytać „jakie ślady?”, jednak skoro ostatnimi czasy narzekałam na nudę i brak zajęcia, tak teraz nie w porządku byłoby sobie odmówić przygody, przymykając oko nawet na to, że rany po ostatnim wypadku nie miały się jeszcze najlepiej.

Zmierzyłam mięśniaka z niezadowoleniem wypisanym na twarzy, patrząc niecierpliwie na to, jak się zastanawia. Trwało to dosyć długo, a w tym wszystkim (między innymi w tym, że była to dla niego trudna decyzja), utwierdzały mnie widocznie ściągnięte brwi i zmarszczone czoło. W końcu leniwie otrzepał ubranie z niewidocznego kurzu, chrząkając, a następnie uraczył mnie swoim niskim głosem, obwieszczając to i owo.

Sędzia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz