Podałam mężczyźnie przygotowaną dla niego porcję. Ten jedynie wbił w nią wzrok.
-
Nie, dziękuję. - powiedział po chwili, co przyznam szczerze, zdziwiło
mnie i to bardzo. Musiał być głodny, więc dlaczego nie chciał jeść?
Zabraniały mu tego jakieś zasady, które sam ustanowił? A może żywił się
czym innym? Jeśli tak było, to czym? Nagle przypomniałam sobie nasze
pierwsze spotkanie. Dlaczego wtedy mnie zaatakował? Wyglądał wtedy na
bardzo głodnego. Dlaczego więc nie zakradł się do wioski, tylko wabił
mnie do siebie.
Miałam wrażenie, że mężczyzna unika mojego wzroku.
-
Nie zrozum mnie źle, nie jadam takich rzeczy. - dodał pospiesznie,
przez co zaniepokoiłam się jeszcze bardziej. Jego wyraz twarzy na nowo
stał się obojętny. Mężczyzna zgarbił się mocniej i odwrócił głowę z
powrotem w stronę płomieni. Ja natomiast przeniosłam wzrok na mięso, nie
bardzo wiedząc, co mam z nim zrobić. Taka porcja była dla mnie
zdecydowanie za duża, a szkoda mi było zmarnować taki kawał mięsa.
- Lucan. - usłyszałam nagle. Szorstki ton głosu gościa wyrwał mnie z moich rozmyślań.
- Słucham? - zapytałam, ponownie spojrzawszy na mężczyznę. Ten westchnął z rezygnacją, przymrużając przy tym nieco powieki.
- Pytałaś jak mnie zwą. Odpowiadam. Lucan. - wyjaśnił z głośnym westchnięciem.
-
Ah, ja jestem Melody. - odparłam z uśmiechem. Dość długa chwila ciszy.
Zaczynałam czuć się niezręcznie. Poruszyłam nadgarstkiem dłoni, w której
trzymałam nóż, chcąc go odłożyć. Nagle poczułam pieczenie i ostry ból,
promieniujący od palca drugiej ręki. Opuściłam na nią wzrok,
dostrzegając całkiem głęboką ranę. Wbiłam ostrze w ziemię obok moich nóg
i zaczęłam ściskać ranę zwolnioną ręką, chcąc zatamować krwawienie.
Zajęta rozcięciem nawet nie zauważyłam, kiedy Lucan uklęknął przede mną
na jedno kolano i zaczął przyglądać się ranie.
- Daj, coś
zaradzę. - powiedział, wyciągając dłoń w moją stronę. Spojrzałam na
niego wystraszona. Nie miałam pojęcia, o co mu chodzi. Mężczyzna
westchnął i przewrócił oczami.
- Powiem Ci sekret. Gdybym
chciał zrobić Ci krzywdę, Twoje ciało rozkładało by się już w lesie, a
głowa popłynęłaby w dół rzeki wprost do oceanu. To jak, dasz sobie
pomóc? - Lucan uniósł brwi. Wyraz jego twarzy wciąż jednak był obojętny.
Mężczyzna cierpliwie czekał na moją decyzję.
Po krótkiej
chwili niepewnie opuściłam zranioną dłoń na jego wyciągniętą rękę. Lucan
skinął głową i spojrzał na obficie krwawiącą ranę. Następnie mężczyzna
uniósł delikatnie rozcięty palec na wysokość swojej twarzy, objął ranę
wargami i zaczął ją ssać, jednocześnie muskając rozcięcie językiem. Z
niemałym zdziwieniem obserwowałam poczynania Lucan'a. Mężczyzna zamknął
oczy, pochłonięty całkowicie przez swoją czynność.
W pewnym
momencie Lucan złożył pocałunek na moim palcu, po czym odsunął moją dłoń
od swojej twarzy i wstał z kolan. Zaczęłam przyglądać się miejscu,
gdzie wcześniej była rana. Nie mogłam w to uwierzyć.
- Jak ty
to...? - wyszeptałam pod nosem, ale nie uzyskałam odpowiedzi. Uniosłam
więc wzrok i dopiero wtedy spostrzegłam, że Lucan zniknął. Wstałam z
miejsca i rozejrzałam się po okolicy w poszukiwaniu mężczyzny. Nie udało
mi się go jednak znaleźć.
Westchnęłam ciężko i zabrałam
naczynia oraz nietknięty posiłek do wnętrza domu. Pokroiłam mięso na
kawałki, a następnie umieściłam je w najchłodniejszym miejscu.
Powoli
przeszłam na poddasze i opadłam na łóżko w moim pokoju. Moje myśli
wciąż krążyły wokół tajemniczego Lucan'a. Jednak tym razem ze zdwojoną
siłą. Sama nawet nie wiem, kiedy zasnęłam z dziwnym odczuciem, że
chciałabym spotkać tego mężczyznę jeszcze raz.
Dni
mijały, a Lucan dalej nie pojawiał się w wiosce, ani w jej okolicach.
Coraz więcej liści spadały z drzew, a temperatura otoczenia stopniowo
malała. Między innymi moim zadaniem było przygotowanie Osadników na
okres zimy, która mnie zaskoczyła. Nie sądziłam bowiem, że taka pora
roku może odwiedzić jakąkolwiek wyspę, ale widocznie myliłam się.
Musiałam więc w bardzo szybkim tempie zająć się produkcją ciepłej
odzieży, począwszy od skarpet, a skończywszy na czapkach.
Gdy
tylko się ze wszystkim uporałam, odeszłam od miejsca pracy i przeszłam
do kuchni. Tam zaparzyłam sobie ziołową herbatę, z którą następnie
wróciłam przed gotowe części garderoby. Dopiero wtedy mogłam je
policzyć. Załamałam się, zdając sobie sprawę, że zrobiłam ich za dużo.
Tyle siedzenia i to w dodatku niepotrzebnie. Opadłam zmęczona na
krzesło, zastanawiając się, co mam zrobić w takiej sytuacji. W moim
umyśle na nowo pojawiła się postać Lucan'a. Nie był jednym z Osadników,
więc możliwe, że nie był przygotowany na nową porę roku. A może wręcz
przeciwnie? Nie wiedziałam tego. Nie widziałam go już przez dłuższy
czas. Czułam, że muszę go poszukać i sprawdzić, jak się ma. Inaczej te
pytania dręczyłyby mnie każdego dnia. Z tego względu zaczęłam pakować do
worka wszystko, czego miałam za dużo lub co było dla mnie zbędne, a
jemu mogłoby się przydać.
Na
poszukiwania Lucan'a wyruszyłam z samego rana. Ubrana w biały futrzany
płaszcz wymknęłam się z wioski. Nie wiedziałam jednak, gdzie mam szukać
mężczyzny. Postanowiłam więc iść tam, gdzie nogi mnie poniosą. Z
uśmiechem obserwowałam częściowo pokryte śniegiem drzewa, których
gałęzie zdobiły lodowe krople, lśniące w białych promieniach słońca,
podobnie jak śnieg leżący na ziemi. Nawet nie wiem, kiedy znalazłam się
na lodzie, skrywającym pod sobą strumień. Zsunęłam biały szalik ze
swoich ust i uklęknęłam na nim. Spomiędzy moich warg wydobył się biały
obłok, gdy oczyszczałam ślizgawicę z drobnego śniegu, by móc zobaczyć
ryby pod nią.
Nagle usłyszałam cichy skrzyp na śniegu.
Automatycznie podniosłam głowę. Gdy jednak dostrzegłam Lucan'a,
uspokoiłam się i obdarzyłam go uśmiechem.
Lucan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz