21 października 2018

Od Harry CD Galii

Nie miałam zielonego pojęcia, gdzie wywozi mnie dziewczyna. Mogłam tylko kurczowo złapać się jej kurtki i pilnować, by mój tyłek nie doczekał się brutalnego spotkania z gruntem.
Wiedziałam, że mam przechlapane – nie tylko ja, ale także strażnik, który mnie wypuścił. Całe szczęście, powiedziałam Galii jedynie pół prawdy. Byłam pewna, że nie domyślała się, czego tak naprawdę szukałam na statku. Tymczasem słoiczek z krwią zmodyfikowanego bezpiecznie spoczywał w mojej torbie. Już niedługo dowiem się, co zawiera i co mogę z tym zrobić.
Kiedy już w miarę przyzwyczaiłam się do tempa jazdy, ostrożnie wyjrzałam zza ramienia Strażniczki. Pędziłyśmy pustą równiną w stronę wioski, ale droga prowadziła przez Opuszczony Las – ciemne kształty kłębiły się na horyzoncie, nie zwiastując niczego dobrego. Po kręgosłupie przebiegł mi nagły dreszcz. Mimo iż wcześniej przebyłam go bez problemu, teraz miałam wrażenie, że coś jest nie tak.
- Nie możemy jechać na około?! – krzyknęłam, starając się, by wiatr mnie nie zagłuszył.
- Nie, jeśli chcemy zdążyć przed wieczorem. – usłyszałam w odpowiedzi. No trudno, uspokoiłam się. To tylko niepokój po walce z mutantem. W rzeczywistości nie ma realnego zagrożenia.
Jak bardzo się myliłam.
Byłyśmy w połowie drogi przez las, gdy to się stało – koń nagle oszalał. Stanął dęba, zrzucając nas obie na ziemię i pogalopował przed siebie.
- Dorian! – nawoływała Galia, która bez trudu podniosła się po upadku. – Dorian?!
Leżałam w miękkim mchu, nie chcąc wstawać. Czułam, że poobijałam sobie chyba cały kręgosłup.
- Harry. – dziewczyna ostro wymówiła moje imię. – Chodź. Musimy iść.
Stęknęłam cicho. Cóż, z Galią lepiej nie zadzierać. No i, bardzo nie chciałam tu nocować.
Podparłam się rękami, powoli podnosząc się do siadu. W tym samym momencie coś z prędkością światła przeleciało mi przed nosem. Krzyknęłam. W pień drzewa, jakiś metr dalej, wbita była strzała.
Galia spojrzała na mnie. Ona też się niepokoiła.
Podeszła bliżej i chwyciła mnie za ramię.
- Nie ma czasu. – powiedziała. – Chodź szybko.
- Wybieracie się gdzieś?
Zatrzymałyśmy się w pół kroku. Głos, który nas zatrzymał, należał niewątpliwie do mężczyzny. Odwróciłam się, by ujrzeć jego twarz. Galia również to zrobiła.
- Finlay. – wysyczała przez zaciśnięte zęby. Miano to nic mi nie mówiło, ale dla dziewczyny musiało coś znaczyć. – Polujesz?
- Tak się składa. – uśmiechnął się czarująco niebezpiecznie nieznajomy, podchodząc nieco bliżej. – Widzę, że trafiła mi się całkiem niezła zwierzyna.


Galia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz