24 października 2018

Od Sędziego CD Nyx

Ojciec. Stał i patrzył tylko na mnie. Miał taki sam wzrok jak zawsze. Surowy, ale ciepły. Miał skrzyżowane ręce na piersi, stał w lekkim rozkroku. Zawsze tak stał, gdy chciał dać mi reprymendę. Zawsze wtedy matka była blisko i komentowała ojca jako nieznośnego i powtarzającego się. Potem się śmiali, o sprawie zapominaliśmy. I tak w kółko. Aż go zabrakło.

Obudziłem się nagle, ale nie poruszyłem. Lekko tylko rozwarłem powieki, by obejrzeć co się dzieje. Zobaczyłem jak dragonka siłuje się z drzwiami. To był całkiem śmieszny widok, zwłaszcza patrząc na to, że była całkiem drobna i raczej niepozorna. Zapewne jej mutacja wcale nie była jej pomocna w życiu codziennym, co było widać nawet w tej chwili.
Zapomniałem o śnie całkowicie, i usiadłem wygodnie w fotelu. Obserwacja dragonki była całkiem przyjemnym i zabawnym zajęciem. Dziewczyna po chwili siedzenia na podłodze, zapewne wycieńczona walką z żywiołem, spojrzała na mnie. Widać było jej zawstydzenie. Bez słowa wskazałem jej miejsce obok paleniska.

Dziewczę podreptało w kierunku, który jej wskazałem. Zapadła chwila milczenia, którą przerwało moje ciężko westchnięcie. Wolę poznać dane mojej włamywaczki. Trzeba wiedzieć co na grobie napisać.
  - Jak się nazywasz? - zapytałem spokojnie, patrząc w stronę dziewczyny, jednak ta nawet na mnie nie spojrzała. - Nie to nie - wzruszyłem ramionami i usiadłem wygodnie, zakładając nogę na nogę - w takim razie będę na ciebie mówił jaszczurka. Co ty na to?

Brak reakcji z jej strony nie zaburzył mojego spokoju, jednak był nieco niewygodny. Jednak nie dałem za wygraną
- To powiedz mi w takim razie Jaszczurko, co cię podkusiło, żeby się do mnie włamywać? - Znowu brak odpowiedzi. Nieco zdenerwowany dodałem: - Czyżby głucha jaszczurka mi się trafiła? A może po prostu tępa?
Nastąpiła chwila milczenia, którą chciałem przerwać kolejnym westchnieniem, jednak nagle dragonka coś burknęła.

- Co, przepraszam? Brzmisz bardziej jak zgrzytanie rdzy o rdzę - mruknąłem. Wstałem z fotela i powoli podszedłem do dziewczyny, kucając obok niej.
- Dlaczego mnie nie wywaliłeś, nie zabiłeś, nie pogoniłeś? - Usłyszałem pytanie. - Dlaczego osadnik nie zaatakował samotnika?
W głosie dało się wyczuć zdziwienie, ale też nieznaczną niechęć. Zamknięcie. Nieufność. To w sumie normalne, w końcu na co dzień zabijam jej pobratymców, i nie tylko ja to robię.

Wstałem i spojrzałem na odłamki szkła pod ścianą, gdzie było okno.
- Cóż, nie jestem zimnym mordercą. Zauważyłem też, że miałaś powody do włamania się. Do tego też na dworze jest zamieć. Nie przeżyłabyś tam zbyt długo w Twoim stanie. No i jeszcze ktoś musi posprzątać ten cały syf! - wskazałem na odłamki szkła, nieznaczną ilość śniegu tuż obok szafy zasłaniających wybite okno, sos i kluski na drzwiach oraz syf po baraszkach w kuchni.

Dziewczyna spojrzała na mnie i lekko się cofnęła. Chyba mój ton nie był zbyt przyjazny.
- Spokojnie. Idź, prześpij się w moim łóżku. Pod paleniskiem jest ręcznie robiony termofor, jakby jeszcze było ci zimno. Ja...wrócę wkrótce. - Ziewnąłem, idąc ku drzwiom. Musiałem załatać okno jak najszybciej, nawet w prowizoryczny sposób. Nie stać mnie na dziurę. Za dużo ciepła ucieka.

Z małym uśmiechem otworzyłem drzwi. Poczułem furię żywiołów, która szybko zaczęła napie*dalać śniegiem w moją niemal całkiem nagą klatę. Podkoszulek straciłem niedawno na rzecz ognistych wymiocin.
Wiatr był silny, jednak ja bez trudu dwoma palcami otworzyłem i zamknąłem drzwi, która próbowały co najmniej wlecieć do środka razem ze mną. Mimo to, nie było to silniejsze ode mnie. Jaszczurka była chyba lekko zaskoczona łatwością, z jaką otworzyłem i zamknąłem drzwi.
Odsunąłem się od chatki i poszedłem za mostek, by poszukać czegoś do załatania dziury.

***

Po kwadransie w mrozie, gdy powoli zacząłem tracić czucie w klacie i palcach, znalazłem dość grube płótno, nieco większe od okna, kilka desek i zardzewiałe gwoździe. Zamiast młotka użyłem pięści - i tak już bólu nie czułem ,a bandaży trochę mam.
W ciągu kolejnych dwóch minut przybiłem płótno dechami, wbijając z całej siły gwoździe w drewno i ściany. Trzymało, nie przepuszczało śniegu i nawet neutralizowało dość porządnie wiatr.
Wróciłem do domu, i rozejrzałem się. Dragonka była w kuchni, sprzątała puszki. Obróciłem się, by spojrzeć na drzwi. Były czyste. Szkło było posprzątane.

- No no no, szybka jesteś. A teraz wypie*dalaj - powiedziałem. Jaszczurka drgnęła, a ja po dramatycznej pauzie dodałem: - do łóżka, powinnaś wypocząć. Ja już posprzątam do końca. - Uśmiechnąłem się, nieznacznie drżąc z zimna. Jednak ciota nie twardziel ze mnie.

Nyx?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz