Biały puch otulał delikatnie pogrążoną w zimowym letargu florę tego
przeklętego lasu. Rita miała go już po dziurki w nosie. Nawet tego
ukochanego dla jej oka zimowego, majestatycznego i jednocześnie
tajemniczego krajobrazu. Szczególnie, gdy temperatura spadła
zdecydowanie poniżej zera. Funkcjonowanie w takich warunkach Nyx uważała
za wręcz niemożliwe, co pewnie z biologicznego punktu widzenia mogło
być prawdą. Na nic zdało jej się oglądanie godzinami Bear'a Gryllsa
skoro jej skostniałe z zimna palce odmawiały posłuszeństwa, a z oczu,
jak i z nosa ciekły hektolitry przeróżnych substancji. Pozostawało
jedynie opuścić dotychczas okupowane drzewo i znaleźć schronienie w
lepiej izolującej od niekorzystnych warunków środowiska, ciasnej (ale
własnej) jaskini. Na tyle zamkniętej, by utrzymywać temperaturę wyższą
od zera, a jednocześnie wystarczająco przewiewnej, aby można było w jej
wnętrzu rozpalić ognisko i się nie zaczadzić. To też regularnie
wykonywała Rita pomiędzy krótkimi eskapadami mającymi na celu
znalezienie wszelkich mchów, zaschniętych liści, czy gałęzi
transformowanych przez nią w "karimaty" oraz polowaniami. Zazwyczaj w
swojej smoczej postaci. Mimo braku całkowitej kontroli nad bolesną
przemianą zdobywanie pożywienia było dużo łatwiejsze, gdy posiadało się
ogromne, pokryte łuską cielsko, parę skrzydeł i szeroki arsenał ostrych
jak brzytwy zębów oraz potężnych pazurów. No i oczywiście nie
zapominajmy o umiejętności ziania ogniem. Niezwykle przydatne...
*
To
się zdarzyło w nocy, gdy świat ogarnięty był egipskimi ciemnościami, a
żarzące się już jedynie niegdysiejsze ognisko Rity było jedynym źródłem
światła. Obudził ją niemiłosierny ból. Podobny do tego, który
towarzyszył przemianom, jednak znacznie silniejszy. Gdyby nie fakt, że
dziewczyna już leżała zapewne upadła by na ziemię. Zaczęła kurczyć się i
wić jak wąż mając nadzieję, że w ten sposób ulży cierpieniom. Tak się
jednak nie stało. Czuła jak jej zmutowane komórki szaleją, jakby same
nie wiedziały co robić. Mięśnie, narządy, nawet kości robiły się coraz
gorętsze, a dziewczyna spodziewała się, że prędzej cz później zaczną
żarzyć się piekielną czerwienią od swojego gorąca. Podświadomość
wizualizująca sobie przemianę w tak ciasnej przestrzeni zmusiła
dziewczynę do wyczołgania się na zewnątrz. Dotykany przez czarnowłosą
śnieg ulatniał się z charakterystycznym sykiem, w związku z czym po
chwili wejście do jaskini spowiła gęsta mgła. W środku mlecznobiałej
chmury kolejnym transformacjom ulegało ciało Rity. Palce jej dłoni
wydłużyły się, pogrubiły i pokryły łuską, a na końcu paznokcie przerosły
w ostre, zakrzywione szpony. Jej zęby zaczęły wyrastać i drastycznie
zwężać się ku końcowi tworząc ogromne zębiska. Łamiącym się z bólu
głosem wrzasnęła, gdy z jej pleców wystrzeliła para czarnych,
błoniastych skrzydeł przypominających te należące do nietoperza... I
wtedy nagle wszytko się zatrzymało. Ból równie gwałtownie jak się
pojawił tak zniknął, a temperatura ciała Nyx powróciła do naturalnych 36
stopni Celsjusza. Jedyne co wybiegało ponad normę były smocze cechy
aparycji, które najwyraźniej nie zamierzały ustąpić miejsca pierwotnym
częściom ciała.
/Zaje**ście/ pomyślała Rita leżąc w bezruchu na ziemi.
-
Ja wiem, że jestem dragonem, ale następnym razem, jak coś takiego ma
się dziać, to można by było mnie grzecznie uprzedzić - warknęła do
nieobecnej istoty odpowiedzialnej za cały ten szit.
Resztkami
sił doczołgała się z powrotem do swojej "smoczej jamy" szurając za sobą
nadprogramową parą kończyn. Gdy usadowiła się w jej wnętrzu stosunkowo
wygodnie rozpaliła na powrót palenisko jednym ognistym kaszlnięciem.
Otuliła się błoniastymi skrzydłami tworząc prowizoryczny śpiwór i
nieziemsko zmęczona zaistniałą sytuacją pogrążyła się w błogim,
nieprzerwanym śnie z nadzieją na lepsze jutro.
Koniec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz