Ubrałem się w to, co nosiłem najczęściej - czarne bojówki, wojskowe
obówie i bluzkę z długim rękawem w tym samym kolorze. Następnie
zarzuciłem sobie na ramiona skórę z wilka, którego przednie łapy robiły
teraz za pewnego rodzaju zapięcie, poprzez związanie ich ze sobą, a łeb -
za kaptur. Zaraz po tym chwyciłem swój łuk oraz kołczan. Zamierzałem
udać się na polowanie. Moja spiżarnia bowiem znowu świeciła pustkami.
Dlatego
nie zwlekając dłużej, wyszedłem z domu. Zajrzałem na chwilę do swojej
stajni, by zobaczyć, jak się miewa mała łania i jelonek - sieroty, które
znalazłem w lesie. Jak zwykle zapełniłem złób sianem, a do drugiego,
kamiennego, dolałem wody. Dopiero wtedy mogłem spokojnie zamknąć bramę w
ogrodzeniu, otaczającym moją posesję i oddalić się od niej.
Przeszedłem
przez znany niewielu Samotnikom wąwóz między stromymi Górami Ungcy.
Zawdzięczałem mu wiele godzin ze swojego życia, które zmarnowałbym,
wspinając się po zboczach. Zaczynał się on przy niewielkim skupisku
drzew iglastych i wychodził na rozległą łąkę, która to dzieliła pasmo
górskie od pól uprawnych Osadników. Oni również się tu zapuszczali w
poszukiwaniu ziół. Starali się jednak robić to niezwykle rzadko, gdy
brakowało zapasów lub, gdy miał miejsce nagły wypadek. Zazwyczaj jednak
odwiedzali je wiosną, czasem również latem. Dlatego właśnie byłem
niezwykle zdziwiony, gdy dostrzegłem niewielką istotkę, grzebiącą w
śniegu, by wydobyć to, co biały puch skrywa pod swoją grubą warstwą.
Czy
zamierzałem ją upolować? Po co? Nie jadam ludzi. Owszem, mogę się żywić
ich śmiercią, ale nie będę nasycony zbyt długo i nie zrobię ubrań z
człowieka. To niemoralne, nieetyczne i ogólnie wszystko na "nie".
Zabić,
żeby obrabować? Mam to, czego potrzebuję. Zboczeńcem, ani nekrofilą też
nie jestem. Z tych właśnie powodów ograniczyłem się do samej
obserwacji.
Przez dłuższy czas nie byłem do końca pewny co do
płci obiektu mojego zainteresowania. Jednak, gdy dostrzegłem długie,
ciemne włosy, zacząłem podejrzewać, że mam przed sobą przedstawicielkę
płci pięknej. Wciąż nie wiedziała, że jest obserwowana lub świetnie to
ukrywała.
Nagle usłyszałem ryk dużego kota. Automatycznie
przeniosłem wzrok na persa na sterydach, który kroczył w stronę
Osadniczki. A ona? Ani drgnęła. Tak oto otrzymałem odpowiedź na
nurtujące mnie wcześniej pytanie - dziewczyna była tak zamyślona, że nie
dostrzegła nie tyle mnie, ukrytego za drzewami, co wielkiego, czarnego
kocura na białym tle. Przygotowałem się do strzału.
Ssak
zaryczał po raz kolejny. Dopiero wtedy Osadniczka poderwała się z ziemi i
ruszyła biegiem w stronę oddalonych o kilka metrów drzew. Kot pobiegł
za nią, wbijając w ziemię ostre pazury. Westchnąłem ciężko i pobiegłem
za nią. Miałem dość rozkładających się zwłok w całym lesie.
Dziewczyna
czym prędzej wspięła się na jedno z drzew. Zatrzymała się na jednej z
wyższych gałęzi i przylgnęła do pnia. Zwierzę natomiast krążyło wokół
niego, czekając na jeden fałszywy ruch Osadniczki.
Zbliżyłem
się do nich powoli, by kot mnie nie usłyszał. Wtedy raczej bym pożałował
zgrywania rycerza w srebrnej zbroi. Ukryłem się za drzewami i
spojrzałem na przerażoną, tak jak myślałem, dziewczynę. Naciągnąłem
strzałą cienciwę łuku, a następnie wycelowałem w kocura. Cichy świst
przecinanego powietrza od razu zastąpił ryk boleści. Zwierzę padło
martwe na ziemię. Śnieg pod jego cielskiem powoli zaczął się barwić na
czerwono.
Odczekałem chwilę w miejscu, by nie przerazić
Osadniczki jeszcze bardziej, niż zrobił to ssak. Następnie wyszedłem z
ukrycia i zbliżyłem się do drzewa, na którym siedziała brunetka.
Zmierzyłem wzrokiem martwego kota. Był zdecydowanie za duży jak na
zwykłe zwierzę. Musiał więc być Samotnikiem. Westchnąłem cicho i wyjąłem
z jego ciała strzałę. Wsunąłem ją na nowo do kołczana, odłożyłem broń,
po czym spojrzałem na dziewczynę.
- Dasz radę zejść? -
zapytałem. Odpowiedziało mi milczenie. Osadniczka wciąż wyglądała na
wystraszoną. Wyciągnąłem więc ręce przed siebie, by złapać dziewczynę.
- No to skacz. - mruknąłem.
Nirali? :) nie bój się
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz