29 października 2018

Od Sędziego CD Nyx

Spojrzałem na dragonkę. Skrzeczała coś cicho, dało się zrozumieć tylko coś o ogniu, pożarze czy innym tałatajstwie. Spojrzałem na nią. Widać było na pierwszy rzut oka, że trawi ją gorączka. Czerwona cera, zaszklone oczy, rozbiegany wzrok.
- Ciiicho. Spokojnie. Już, spokój - mówiłem raz po raz. Złapałem ją za barki i potrząsnąłem mocno, wskazując palcem wnętrze chatki. - Widzisz, zero ognia. Spokojnie, jesteśmy bezpieczni. Nic się nie dzieje.

Moja towarzyszka zamarła chwilowo. Przetarła oczy, zamrugała kilka razy i opadła bezwładnie na mnie i fotel. Delikatnie, z lekkim niesmakiem, zepchnąłem ją na fotel, samemu wstając. Dziewczę, wciąż niepewnie się rozglądając, skuliło się na fotelu a ja narzuciłem na nią koc.
- Ma gorączkę, nie muszę nawet cię dotykać, żeby to stwierdzić. Leż - powiedziałem. Stanąłem przy łóżku i złapałem za koc, który rzuciłem na nią. Zaraz po tym wziąłem płaszcz, bo zdecydowałem się wybrać po leki dla niej.
- Leż, pod kocem. Wrócę z jakimiś lekami. Potem zrobię ci może herbatę - mruknąłem i wyszedłem z domku, zamykając drzwi na klucz. Zapasowy klucz wisiał obok drzwi, natomiast mój główny wrzuciłem do kieszeni bojówek i ruszyłem poprzez ponad metrowe zaspy w stronę osady. Śnieg sypał jak głupi, lodowaty wiatr wdzierał się do ust i nosa i na domiar złego zaczęła boleć mnie stopa.

***

- Aye! Oddam ci przy okazji! Dziękuję! - Sklepikarz uśmiechnął się do mnie. Wyświadczył mi przysługę, dając wysokiej jakości zioła przeciw gorączce, zapaleniom gardła i nawet coś na sen. Byłem mu dłużny jak jeszcze nikomu.
Wyszedłem ze sklepu i udałem się w stronę wyjścia z osady, chowając zakupy pod płaszczem. Byłem zdrowy, a takie zakupy pewnie u niejednego wywołały by niepotrzebną ciekawość.
Niestety, przy bramie zostałem zatrzymany. Patrzyłem z góry na strażnika, będącego o głowę niższym ode mnie. Znaliśmy się, jednak on i tak lekko się mnie obawiał - ja to przeszło trzy razy więcej niż on. Kontrola jednak przeszła bez zarzutów, i już miałem wychodzić, gdy nagle zatrzymał mnie i pokazał ogłoszenie.

- W okolicy pojawił się dragon, pewnie w drugim lub trzecim stadium - zaczął - więc lepiej uważaj. Osada mobilizuje strażników, patrole teraz odbywają się w co najmniej dwie osoby, ale tylko jeśli jest to ktoś wystarczająco silny. - John, bo tak nazywał się strażnik, spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Ale ty to byś mógł chodzić  na podwójną zmianę samemu, taka góra, i to dosłownie jeśli absorbujesz skałę, bez problemu da sobie radę z dragonem!

Zaśmiałem się ciepło, John zawtórował mi. Nie byłem jednak zbyt szczęśliwy, bo miałem świadomość, że to pewnie moja jaszczurka tak postawiła osadę na nogi. Musiałem jak najszybciej wrócić i zacząć głowić się nad tym, jak ukryję obecność samotnika u mnie. Byłbym skończony, jeśli ktoś by się dowiedział.
- Ja niestety muszę wracać, czeka na mnie gulasz mięsny. A wiadomo, ja bez mięsa żyć nie umiem! - Krzyknąłem na odchodne, ruszając spiesznym krokiem. Nie oglądałem się za siebie, tylko prułem w stronę chatki przez zaspy i krzaczory.

***

Byłem jakoś dwadzieścia metrów od chatki, gdy zrozumiałem, że coś nie gra. Śnieg przy drzwiach był nieco niższy niż wszędzie dookoła, a sypało tak, że poziom winien się już w miarę wyrównać.
- Jeśli ta znowu coś przeskrobała, to chyba jej skrzydła wyrwę - powiedziałem do siebie, pokonując kilkanaście metrów sprintem. Uderzyłem barkiem w drzwi - jak myślałem, był otwarte. Wpadłem do środka, a zakupy wyleciały mi spod płaszcza. Domek był pusty.
Odwróciłem się natychmiast i spojrzałem na śnieg. Niewyraźnie ślady biegły w prawo od chatki, więc w stronę lasu. I to tę niebezpieczną stronę.
- Kurwa - zakląłem i wybiegłem. Zamknąłem drzwi bardziej z automatu niż z przemyślunku i pobiegłem w ślad za tropem, krzycząc: - JASZCZURKO, ZROBIĘ Z CIEBIE RĘKAWICZKI!

Nyx?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz