23 stycznia 2020

Od Damena CD Derycka

Słowa tego faceta chodziły mi po głowie jeszcze przez kilka minut, zanim nie wróciłem drogą powrotną do domu. Niby miał rację, ale tej racji też nie miał, ponieważ ci ludzie, którzy nas tu trzymali, robili to bez naszej zgody. Byliśmy prawdziwymi myszami laboratoryjnymi zamkniętymi w klatkach, bez drogi ucieczki. W domu ułożyłem się na swoim posłaniu, szum wody delikatnie koił moje myśli. O dziwo ten dźwięk bardzo mi się podobał, było w nim coś specjalnego.

Kilka dni później

Przez ten czas, kiedy przesiadywałem u siebie w domu albo w osadzie pytałem różnych ludzi o to, co sądzą o nowym starcie, o to, kim są, czy w ogóle podoba im się, że dostali od losu "drugie życie" Opinie były naprawdę różne, inni byli im wdzięczni, drudzy nie mieli zdania, a trzeci byli źli, albo się nie wypowiadali. Jeśli chodzi jednak o wiedzę, to praktycznie każdy mówił, abym udał się do Derycka. Opis tego mężczyzna pasował do tego, którego poznałem kilka dni temu. Dzięki dokładnej instrukcji z jednej z kobiet udałem się w miejsce, gdzie mógł przebywać Deryck. W pierwszych chwilach przeszła mnie delikatna gęsia skórka, ruina opuszczonej stajni sprawiała wrażenie nawiedzonej. Rozglądałem się uważnie z prawej strony na lewą, monitorując nieznany mi teren.
- Halo, jest tutaj ktoś? - odezwałem się głośno - Halo!
Przez kilka chwil nic się nie działo, dopiero kiedy przesunąłem się w głąb stajni, usłyszałem ruch po prawej. Momentalnie obróciłem się, moim oczom ukazał się mężczyzna sprzed kilku dni. Wyszedł przed drzwi, o które się później oparł.
- No proszę, kogo moje piękne oczy widzą - spytał - Co sprawiło, że przyszedłeś aż tutaj?
- Chcę z tobą porozmawiać, potrzebuję abyś odpowiedział na kilka moich pytań. - Odpowiedziałem po chwili.
- Niby jakich? - uniósł brew, cofając się w drzwiach.
Gestem zaprosił mnie do środka, poprowadził prosto do skromnie udekorowanego "pokoju" Delikatnie usiadłem na jednym z krzeseł i przesunąłem dłonią po karku.
- Opowiedz mi wszystko, co wiesz na temat tej wyspy i jej mieszkańców.
- Nie wiem, co mogę ci powiedzieć na temat tej wyspy - Wzruszył ramionami - Nie ma tutaj za wiele, jak już pewnie zdążyłeś zauważyć dzielimy się na osadników i samotników. Zanim zapytasz na co się dzielą, to chyba sama nazwa mówi już za siebie. Ci pierwsi żyją w grupach, drudzy w samotności. I każdy dba o siebie...
- Ta kobieta, u której byłem, mówiła coś o zmutowanych genach, o co z nimi chodzi?
- Każdy ma swoją mutację... Panowie z laboratorium każdemu wszczepili inny gen. - Skinął, odchylając się na swoim krześle.
-Nie wiem... Każdy swoją sam odkrywa - wzruszył ramionami.
- Jak mam odkryć swoją? - odetchnąłem lekko - Jedyny trop to od tej kobiety, mówiła coś o Syrenie... Czy tam trytonie.
-Więc może to oznaczać, że jesteś trytonem... - uśmiechnął się.
- Czyli ta kobieta miała racje... - potarłem twarz dłonią - Dlaczego więc nie mam tego całego ogona?
- Może etapy dopiero będą następować... kto wie? - Odpowiedział, spoglądając w górę.
- Etapy? Co masz dokładnie na myśli? Mam czekać aż ten pieprzony ogon mi wyrośnie?

Deryck? QwQ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz