Kilka dni później
Przez ten czas, kiedy przesiadywałem u siebie w domu albo w osadzie pytałem różnych ludzi o to, co sądzą o nowym starcie, o to, kim są, czy w ogóle podoba im się, że dostali od losu "drugie życie" Opinie były naprawdę różne, inni byli im wdzięczni, drudzy nie mieli zdania, a trzeci byli źli, albo się nie wypowiadali. Jeśli chodzi jednak o wiedzę, to praktycznie każdy mówił, abym udał się do Derycka. Opis tego mężczyzna pasował do tego, którego poznałem kilka dni temu. Dzięki dokładnej instrukcji z jednej z kobiet udałem się w miejsce, gdzie mógł przebywać Deryck. W pierwszych chwilach przeszła mnie delikatna gęsia skórka, ruina opuszczonej stajni sprawiała wrażenie nawiedzonej. Rozglądałem się uważnie z prawej strony na lewą, monitorując nieznany mi teren.
- Halo, jest tutaj ktoś? - odezwałem się głośno - Halo!
Przez kilka chwil nic się nie działo, dopiero kiedy przesunąłem się w głąb stajni, usłyszałem ruch po prawej. Momentalnie obróciłem się, moim oczom ukazał się mężczyzna sprzed kilku dni. Wyszedł przed drzwi, o które się później oparł.
- No proszę, kogo moje piękne oczy widzą - spytał - Co sprawiło, że przyszedłeś aż tutaj?
- Chcę z tobą porozmawiać, potrzebuję abyś odpowiedział na kilka moich pytań. - Odpowiedziałem po chwili.
- Niby jakich? - uniósł brew, cofając się w drzwiach.
Gestem zaprosił mnie do środka, poprowadził prosto do skromnie udekorowanego "pokoju" Delikatnie usiadłem na jednym z krzeseł i przesunąłem dłonią po karku.
- Opowiedz mi wszystko, co wiesz na temat tej wyspy i jej mieszkańców.
- Nie wiem, co mogę ci powiedzieć na temat tej wyspy - Wzruszył ramionami - Nie ma tutaj za wiele, jak już pewnie zdążyłeś zauważyć dzielimy się na osadników i samotników. Zanim zapytasz na co się dzielą, to chyba sama nazwa mówi już za siebie. Ci pierwsi żyją w grupach, drudzy w samotności. I każdy dba o siebie...
- Ta kobieta, u której byłem, mówiła coś o zmutowanych genach, o co z nimi chodzi?
- Każdy ma swoją mutację... Panowie z laboratorium każdemu wszczepili inny gen. - Skinął, odchylając się na swoim krześle.
-Nie wiem... Każdy swoją sam odkrywa - wzruszył ramionami.
- Jak mam odkryć swoją? - odetchnąłem lekko - Jedyny trop to od tej kobiety, mówiła coś o Syrenie... Czy tam trytonie.
-Więc może to oznaczać, że jesteś trytonem... - uśmiechnął się.
- Czyli ta kobieta miała racje... - potarłem twarz dłonią - Dlaczego więc nie mam tego całego ogona?
- Może etapy dopiero będą następować... kto wie? - Odpowiedział, spoglądając w górę.
- Etapy? Co masz dokładnie na myśli? Mam czekać aż ten pieprzony ogon mi wyrośnie?
Deryck? QwQ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz