Tankowiec dobił do brzegu, wybudzając ze snu każdego, kto znajdował się w promieniu kilku metrów. Wielki, ogromny, czarny transportowiec z pewnością byłby czymś nowym dla osadników, gdyby nie ograniczali się tylko do swojej wioski, a wyszli poza jej granice - pomijając, że najpewniej by po prostu tego nie przeżyli. Słabe stworzenia, a jakże - wioska idealnie spełnia swoją rolę. Krzyki dochodzące ze statku zostały zatuszowane przez wiatr uginający drzewa i nieprzyjemną dla skóry mżawkę, gdyby nie to, ktoś, kto by te wrzaski usłyszał, mógłby się zastanawiać, czy przypadkiem nikogo tam nie zabijają. I o ile tego nie robili własnymi rękoma, to na pewną śmierć ich wysyłali. Ogromne skrzynie z czarnego drewna obiły o zimny piach, część z nich zdążyła popękać i się popsuć, ale naukowcy - ludzie, którzy za tym stali - nie wyglądali na przejętych. Uciekli z wyspy szybciej, niż do niej dotarli, a chwilę po nich, między chmurami, dało się zauważyć sporych rozmiarów helikopter, z którego zostało coś spuszczone - rano miało się okazać, jak duże zniszczenia dokonali w ciągu tej jednej nocy.
Ludzie z początku nie wiedzieli co się dzieje na nie uczęszczanej części wyspy, aż tam się nie zapuszczali, żyjąc swoim - jedni bardziej szczęśliwym, drudzy mniej - życiem. To był ich błąd, ale nawet gdyby wiedzieli, nie byliby w stanie tego powstrzymać, to było coś ponad nich, coś, nad czym w zupełności nie mieli kontroli.
Do wioski przybywały coraz to nowsze hybrydy, nie miały w sobie ani krzty człowieczeństwa. Myśliwi donosili o nowych gatunkach zwierząt, ale to były tylko plotki, w które nie chcieli na początku wierzyć, ale kiedy przyszło im to zrobić - byli przerażeni. Wiedzieli, kto za tym stoi i nie dopuszczali do siebie faktu, że oni po raz kolejny to robią - niszczą im życie.
W końcu nowe modyfikacje i strach przed nimi stały się codziennością - Rząd Główny skazywał odmieńców do lochu, nierzadko na śmierć, ale nie trwało to długo - nowi, o ile można ich tak nazwać, zbuntowali się. To było ponad nich, ukrywali się wszędzie, gdzie to możliwe, ci silniejsi przejmowali stodoły, przystanie, nawet domy osadników, wyrzucając ich na ulicę i skazując na tułaczkę. Wprowadzona została godzina policyjna, regularne patrole w poszukiwaniu zmodyfikowanych, nad którymi nie było kontroli. Łapanki, wylegitymowanie każdej osoby w zasięgu wzroku stało się rutyną - wszyscy chcieli powstrzymać wojnę.
* * *
Oto fabuła pierwszego na blogu eventu, który nosi nazwę "skażone ziemie". Jeśli coś jest w jakimś stopniu niejasne - nie przejmujcie się, na razie może być, ale gwarantuję, że wszystko się rozjaśni, a przynajmniej powinno. W razie pytań zapraszam do kanał "pomoc" na serwer discorda.
Główny zamysł, jeśli ktoś na to nie wpadł - jest wojna. Między nowymi modyfikacjami, których osadnicy po prostu nie chcą i się ich boją, bo te nie są kontrolowane, a ludźmi z wioski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz