28 sierpnia 2018

Od Reske CD Anayi

W końcu. W końcu, Reske udawało się jakoś sprawnie pozyskiwać jedzenie. Kto by pomyślał, że z mocnej gałęzi i paru lian, a przynajmniej czegoś co je przypomina, można zrobić całkiem stabilną siatkę na ryby? Niestety całkiem nie oznacza idealnie. W "wynalazku" mężczyzny zrobiła się dziura przez co większość ryb uciekła. Parę jednak, było albo zbyt głupich, albo zaplątało się w nią i nie zdążyły się uratować. Przynajmniej złapał ich tyle, że starczy mu na cały dzisiejszy dzień. To właśnie nazywał sukcesem. Wrócił więc do miejsca, które przez parę ostatnich dni nazywał domem. Była nim pewna mała jaskinia niedaleko bagien. Och, musiałby znaleźć sobie w końcu jakieś porządne miejsce do osiedlenia się. Ta jaskinia? Nie była najlepsza. Słońce znajdowało się wysoko na niebie. Idealny czas na obiad. Pomyślał Reske rozpalając ognisko w swoim "domu". Kolejny dzień z rzędu, kiedy musi jeść ryby. Lubił je, jednak po dłuższym czasie przestają tak dobrze smakować. Kiedy jedna ryba, którą postanowił usmażyć właśnie była gotowa, usłyszał dziwny dźwięk z wejścia do jaskini. Po chwili jednak ustał i przez wiele minut panowała cisza. Chłopak uznał, że tylko mu się wydawało i zaczął jeść swój jeszcze cieplutki obiad. Kiedy skończył znowu usłyszał ten dźwięk. Dopiero teraz zauważył, że przypomina on warczenie. Mężczyzna zaraz wziął do ręki swoją broń, zanim jednak zdąży zareagować leżał na ziemi, przygnieciony przez wielką bestię. Wyglądała jak wielki czarny jak smoła jaszczur. A przynajmniej tyle wywnioskował jednocześnie próbując walczyć o życie. Próbował dźgnąć bestię swoim kamiennym ostrzem, jednak jej łuski były za grube. Zwierzę widocznie się wkurzyło próbą obrony i swoimi pazurami zaatakowało twarz mężczyzny zostawiając szramę na prawym policzku. W końcu jednak nadeszła pomoc, a przynajmniej Reske uznał, że może tak to nazwać. Na dzikiego jaszczura rzuciło się kolejne zwierzę zrzucając go z chłopaka. Mężczyzna jednak nie myślał o przyglądaniu się walce czy istoty, która go uratowała. Mógł biec więc to zrobił. Uciekał ile miał sił w nogach, a trwało to dobre pół godziny. Reske sam był zaskoczony, że ma taką kondycję i co adrenalina robi z człowiekiem. W końcu jednak udało mu się dotrzeć do miejsca gdzie nigdy wcześniej jeszcze nie był. Zasapany zapukał do drzwi co przypominało mu latarnię morską. Nikt nie odpowiedział. Ten jednak znowu usłyszał ten sam dziwny dźwięk i spanikowany wyważył drzwi. Może teraz przesadzał? Mogło mu się wydawać! W końcu odbiegł naprawdę daleko i szybko kiedy te dziwne istoty jeszcze walczyły. Agh, czemu go musiało to spotkać?! Prawie zginął i dodatkowo musiał zostawić resztę swoich rzeczy w tej jaskini! Adrenalina dalej płynęła w jego żyłach, a dodatkowo poczuł znajomy przypływ nieopanowanego gniewu. Reske zaczął wywracać meble próbując go rozładować. Nie wiedział już czy specjalnie, czy coś mu kazało. Nagle jednak poczuł, że nie jest sam. Wyszedł więc z chatki po czym zauważył czarnoskórą dziewczynę. Nie wiedział co, ale coś kazało mu ją zaatakować.

Anayi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz