Kobieta, której dosyć ciekawe imię miałem zaszczyt już poznać, całkiem dobrze załatała dziurę nad moim brzuchem. Czułem, że było to zrobione na pewno lepiej, niż moje marne zaszycie i choć Galia widocznie nie była doświadczona, odwaliła kawał niezłej roboty. Oczywiście nie przyszło mi mówić prawdy, więc do tego też się nie przyznam. Nie dotykając rany, chciałem ją po prostu obejrzeć więc wyprostowałem się, ale nie było mi dane ocenić roboty, gdyż za chwilę ponownie zostałem przygwożdżony do materaca. Jedna dłoń ciemnowłosej spoczęła na mojej klatce piersiowej, niedaleko opatrunku, pod którym skóra mnie jeszcze nieco bolała, ale nie miałem teraz czasu na użalanie się nad sobą. Jedyne na co mogłem obecnie patrzeć, to błyszczące, ale zdezorientowane niebieskie oczy Galii. Przyległa swoim ciałem do mojego, a jej ciężki oddech owiewał moją twarz i odwiewał z niej pojedyncze włosy. Chciałem ją odepchnąć, naprawdę chciałem, ale czułem się jak w transie i nie mogłem się ruszyć, ani nic z siebie wydusić. Zostałem zupełnie strącony z tropu. Wiedziałem, że był to tylko wypadek i dziewczyna niczego ode mnie nie oczekiwała, ale ciężko było tak nie skorzystać z zaistniałej sytuacji. Z drugiej strony nie przywykłem do takich sytuacji, kobiety raczej trzymały się ode mnie z daleka i przyznam, że chciałem poczuć jak to jest, pierwszy raz zrobić coś z własnej woli. Zagryzłem dolną wargę domyślając się już, że potem będę tego żałował i wyjdę na starego zwyrola. W końcu postanowiłem jakoś zareagować, gdy Galia zmieszana zaczęła się podnosić. Szybko położyłem jej rękę na plecach i ponownie przysunąłem do siebie. Nie dałem jej za bardzo wyboru, gdy przycisnąłem swoje usta, do jej lekko drżących warg. Z początku opierała się i chciała mnie odepchnąć, ale gdy przesunąłem swoją dłonią po jej plecach jakby się uspokoiła. Można było powiedzieć, że nawet się zaangażowała, gdyż odwzajemniła pocałunek i jedną dłonią nawet ujęła mój policzek. Broda musiała ją kłuć, chociaż nie zabrała ręki widocznie tym nie wzruszona. Dziwnie, ale od samego jej dotyku zrobiło mi się gorąco, a po ciele przeszły mnie ciarki. Nie było to to samo uczucie, gdy spałem z przypadkową kobietą, której zachciało się niegrzecznego faceta. Tutaj nie miałem ochoty się od niej oderwać i mimo, iż czułem się z tym źle, bo może ją zmusiłem, nie chciałem tego przerywać. Trwało to jednak na tyle długo, iż myślałem, że jest to nieprawdziwe i po prostu siedzę w swojej chacie, a wyobrażam sobie te brednie, bo utraciłem za dużo krwi. Gdy jednak moja ręka zaczyna powoli podwijać koszulkę dziewczyny, a z moich ust wydobywa się ciche parsknięcie, ta jakby odzyskawszy swój zdrowy rozsądek, odpycha mnie i wycofuje się na drugi koniec pokoju. Siadam na łóżku zaczerpując powietrza, gdyż dotąd nie miałem za bardzo jak tego zrobić. Moja klatka piersiowa powoli się unosi, a jestem tak rozgrzany, że mam ochotę zanurzyć się w lodowatej wodzie i najchętniej w ogóle z niej nie wychodzić. Uniosłem zmrużone oczy na dziewczynę, która stała przyciśnięta do ściany i bez wyrazu wgapiała się w podłogę.
- Będziemy to kontynuować? - mruknąłem szczerząc się głupio, ale niepotrzebnie. Tą odzywką wzbudziłem w dziewczynie gniew, albo coś do tego podobnego. Nie do końca wiedziałem, co sobie myśli o całym zajściu, ale miałem nadzieję, że nie czuje odrazy. A może nie miałem nadziei? Im szybciej to się skończy, tym lepiej.
- Wyjdź, zanim coś ci zrobię - odparła ostrym głosem i momentalnie poczułem, jak moje samopoczucie się zmienia. Skrzywiłem się szczerze nie chcąc stąd wychodzić, ale jeżeli chcę, żeby szycie ponownie się nie zerwało, muszę to zrobić.
Szybkim krokiem wyszedłem z chaty głucho trzaskając drzwiami. Co ja sobie myślałem? Co ona sobie teraz pomyśli? Wiadomo, że jestem na tej wyspie zależny sam od siebie, ale moje czyny, podobnie jak w poprzednim życiu, będą miały swoje skutki. A raczej konsekwencje... Warknąłem sam na siebie pospiesznie przemierzając las, aby jak najszybciej dotrzeć do własnej rozwalającej się chaty, żeby móc się w niej zaszyć i poczekać tam do śmierci. Tym sposobem przynajmniej nie narobię sobie niepotrzebnych problemów. Po takich akcjach zacznę przejmować się jakąś małolatą, która tak naprawdę powinna mnie zabić przy pierwszym spotkaniu? Moje wątpliwości zaczęły się już, gdy przekroczyłem próg jej domu, ustały gdy na mnie leżała, a wróciły teraz, w najgorszym momencie. Mnie się tam podobało i najchętniej wróciłbym do niej i to kontynuował, ale nie chciałem jej jeszcze bardziej namieszać w głowie. Zastanawiam się właściwie, dlaczego tak przejmuję się jej losem. Pokręciłem głową zrezygnowany i obciążony nawałem tylu wrażeń jak na jeden dzień. Ukryłem twarz w dłoniach i głośno westchnąłem. Nadal czułem jej charakterystyczny i przyjemny zapach i poczułem, że muszę to wszystko z siebie zmyć. Nie byłby to taki zły pomysł, pomyślałem i niezwłocznie zmieniłem kierunek. Daleko nie miałem, może dlatego, że przez połowę drogi biegłem. Na brzegu zimnego źródła u stóp gór Ungcy zostawiłem bluzkę i buty, ale spodnie pozostawiłem. Na dworze było strasznie zimno, gdyż słońce było coraz niżej, a sama woda, do której zaraz wskoczę przyprawi mnie o niezłą gęsią skórkę, więc jakikolwiek ubiór postanowiłem zostawić. Stanąłem na krawędzi śliskiego kamienia i niebawem się od niego odbiłem. Zanurkowałem czując, jak lodowata woda zmywa ze mnie wszystkie dzisiejsze wrażenia i pozwala odetchnąć. Siedziałem pod wodą rozkoszując się przyjemnym i całkiem odprężającym dreszczem, ale gdy zaczęło brakować mi tchu, zmuszony byłem się wynurzyć. Odrzuciłem mokre włosy do tyłu, aby nie zalegały mi na twarzy i przetarłem oczy, aby cokolwiek zobaczyć. Uchyliłem powieki i z początku myślałem, że mam zwidy, ale na brzegu widziałem ciemną, prawie niewidoczną sylwetkę konia, a na jego grzbiecie zgrabnego jeźdźca. Nie mógłby być to nie kto inny, jak kobieta, która przed chwilą tak chamsko zawładnęła moją głową.
Galia? icoteraz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz