Ciemność, hałas i strach. Jak się nazywam? Kim jestem? Jak wyglądam? Nie
wiem. Znajdowałam się na wodzie, tyle chociaż wiedziałam. Szalał
sztorm. Nagle oślepiające światło latarki skierowało się prosto na mnie,
po chwili zostałam wywleczona na pokład.
- Wrzucaj ją! - krzyknął ktoś z mostku.
Delikwent, który mnie trzymał, jakby się wahał. Spojrzałam na niego spod
zasłony włosów bez żadnych emocji...chyba oczekiwał, że będę błagać.
Jednak nie zrobiłam tego, więc jego sumienie chyba ucichło. Po paru
sekundach zderzyłam się z lodowatą wodą.
Nie wiedziałam, gdzie znajduje się góra, a gdzie dół. Po chwili moje
płuca wypełnił tlen...chociaż nadal znajdowałam się pod wodą. Fale
miotały mną na prawo i na lewo, a po chwili nadeszła ciemność.
***
Ostrożnie otworzyłam oczy, prażące słońce przypiekało moją twarz. Kiedy
już otworzyłam oczy, spostrzegłam, że mam w ustach mokry piach. Co do...
Delikatny szum fal, ogólna cisza, jasność. Coś nowego, tego jeszcze nie
doświadczyłam. Gdzie jestem? Kim jestem? Nadal nie wiem. Nagle
usłyszałam głośne śmiechy, szybko zerwałam się i uciekłam z pola
widzenia, kryjąc się za wysokim i gęstym krzakiem.
- Jesteś pewna, że to tu ją wyrzuciło? - męski głos
- Mówię ci, że tak!- to bez wątpienia kobieta - Trzeba przeczesać całą plażę.
Szukali mnie. To źle, czy dobrze? Tego też nie wiem. Na razie się wycofam i poobserwuję, zdecyduję, czy się ujawnić.
Minęła godzina, a ja wciąż nie mogłam rozgryźć, czego ci przybysze ode
mnie chcą. Wydawali się jednak mili i....ostrzegawczy krzyk z tyłu mojej
głowy kazał mi przestać być naiwną. Słońce powoli zachodziło,
zaprzestali poszukiwań i zostałam sama na plaży. Może to jednak jest
niegłupi pomysł pójść za nimi...
Już wstawałam z ziemi, kiedy usłyszałam, jak ktoś przedziera się przez
dżunglę. To nie mogli być znowu oni, ten ktoś przemieszczał się w
milczeniu, słychać było jedynie trzask gałązek. A może to dzikie
zwierzę? W półmroku dostrzegłam ludzką sylwetkę sunącą się gładko po
plaży, bez wątpienia męską. Mężczyzna węszył, kierując się coraz bliżej
mnie. Nagle podniósł głowę i spojrzał wprost na mnie, chociaż nie mógł
mnie widzieć za krzakiem. Mogłam przysiąc, że jego oczy błysnęły na
czerwono. Chwyciłam jeden z najsolidniej wyglądających patyków wokół
mnie i przycisnęłam go do piersi.
Jules? Zjesz mnie?xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz