Nie powiem, zbieranie szło mi dość mozolnie,
prawdopodobnie przez wieczne dziurawe ręce, przez które nawet na
zajęciach wychowania fizycznego jakoś średnio mogłem się popisać.
Pieprzone piłki zawsze mi wypadały, nawet jak szło lecieć sam na sam z
koszem, zawalałem sprawę po całości, oczywiście w fenomenalnym występie
dopełnionym wywinięciem orła i zaryciem brodą o paskudną, gumową
wykładzinę, czy co to innego tam było. Okropieństwo, szczególnie gdy
potem dostawałeś jeszcze salwą śmiechu i jęków w twarz, ale przynajmniej
tytuł klasowego błazna jakimś cudem ochraniał mnie przed falą
nienawiści skierowaną przez kolegów z klasy.
Pewnie dlatego zawsze wybierali mnie ostatniego. Mniejsza.
Ślęczałem
na tej brudnej ziemi, burcząc pod nosem i sięgając po kolejne
przedmioty należące do poszkodowanej, gdy ta zdążyła wstać i nawet się
otrzepać!
— Czy w moim życiu, wszystko musi się spieprzyć?! —
warknęła dość głośno, przykuwając finalnie moją uwagę i może nawet
zmuszając mnie do zerknięcia na jej osobę. Czarne kłaki, blada cera,
czerwone oczyska... Oho, dwa tysiące szósty woła o swoją modę na wygląd
kreowanych postaci. Wyglądała młodo, bardzo młodo, może miała z
dwadzieścia lat albo była jedną z tych, co mi tam cyrograf z diabłem
podpisali. Cholera ich w sumie wie, zawsze mnie te osobniki
zastanawiały, lat osiemnaście, a doświadczeń życiowych, jakby mi co
najmniej pięć dekad przeżyły, dziwne stworzenia, zaprawdę. Chociaż to
może mnie po prostu coś w środku ściskało, jak widziałem jeszcze wtedy
siedemnastolatka, który mógł pozwolić sobie na wylanie kawy ze
Starbucksa na swojego Iphone'a, gdy ledwo wiązałem koniec z końcem i to
wcale nie tak, że potrafiłem zaparzyć tę samą torebkę herbaty dwa razy,
wcale.
Westchnąłem ciężko, drapiąc się po policzku, a za chwilę łapiąc pozbierane przedmioty i dźwigając się z kolan.
Błysk
ostrza nie pojawił się znikąd, a jej pozycja bojowa wcale mnie nie
uradowała. Może pozwoliłem sobie odsunąć się o te kilka centymetrów,
wysuwając prawą nogę, bo chuj w sumie wie, co tej dzisiejszej młodzieży w
głowach siedzi, a jeszcze po trafieniu w to miejsce? Trauma
gwarantowana, tylko czekać na kolejne Columbine.
— Matka nie
nauczył cię normalnie chodzić?! — ryknęła w moją stronę, zwracając na
siebie uwagę większości ludzi i losie, czy te dzieciaki musiały aż tak
ambitnie sięgać po tę pierdoloną atencję? Żeby jeszcze, chociaż
potrafiła posłużyć się poprawną formą osobową, chryste jego panie, za
jakie grzechy zawsze pakuję się w takie gówno? Westchnąłem, znowu,
jeszcze ciężej niż poprzednio, zdecydowanie się rozluźniając i
przecierając kark, gdy ta napinała się w nieskończoność, łypiąc na mnie
czerwonymi oczyskami.
Butność młodszych pokoleń potrafiła mnie
czasami onieśmielić. Skąd w nich tyle egocentryzmu i przeświadczenia o
zajebistości swojego jestestwa? Bo zupa była za słona, dlatego
zapierdolę ci matkę, odnosiłem czasem wrażenie, że tak właśnie przebiega
proces myślowy niektórych dzieciaków. Zabrzmię jak stary pierd, którym
jestem, ale za moich czasów, to jak mi jeden z drugim starszy
powiedzieli, że mam się uspokoić, to nie śmiałem nawet pyska otworzyć,
ba uciekałem z podkulonym ogonem, a powiedz to teraz komuś z nich, to ci
jeszcze wypierdalać każą, no ludzie, szacunku trochę, ja rozumiem,
koniec świata się zbliża, selekcja naturalna, walka na śmierć i życie,
dziczeją nam towarzysze, ale weźcie, zachowajcie resztkę
człowieczeństwa. O przepraszam i dziękuję, już nawet nie mówię, te dwa
słowa chyba zostały wypierdolone ze słownika na dobre, ot co.
Zdecydowałem
się nie komentować tego jakoś ostrzej, czy sięgać po własną broń,
wywołanie zamętu było naprawdę ostatnią rzeczą, jaką chciałbym osiągnąć.
Nawet jeśli to właśnie ta dziewucha ostatnio zapierdalała coś z ogródka kowala.
—
Nie uważasz, że to trochę lekkomyślne? — spytałem ni to łagodnym, ni to
karcącym tonem, wyciągając w jej stronę zawartość jej torby, a
jednocześnie zerkając ukradkiem na ostrze, tak dla pewności, żeby
jeszcze bardziej uświadomić jej, o czym mówię.
Zawsze szukali guza.
— Oboje raczej nie chcemy kłopotów, więc może sobie oszczędzisz, co?
Raven?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz