Nie wyszło.
To była moja pierwsza myśl zaraz po tym, gdy otrząsnęłam się z szoku.
Nie wyszło mu. Właśnie zostałam napadnięta oraz byłam świadkiem
brutalnego zabójstwa dokonanego przez wampira. Byłam przerażona jak
chole*a.
Skupiłam się na głębokich, jednostajnych oddechach. Było mi słabo,
jednak utrata przytomności w takim momencie była jak skazanie się na
samobójstwo. Mężczyzna dalej siedział na krześle z zamkniętymi oczami,
jakby sam nie mógł przyjąć do wiadomości tego, co się tu stało.
- W porządku. - szepnęłam, wstając powoli na drżących nogach. - W porządku.
Ledwie dotarłam do stołu, kiedy znów niemal osunęłam się na podłogę, z
niemym krzykiem w ustach. Oderwana głowa leżała pod ścianą, patrząc na
mnie szeroko otwartymi oczami.
- Posprzątam to. - zaoferował znienacka wampir i krzywiąc się z bólu,
stanął przede mną. Pobieżnie zerknęłam na ranę w jego nodze i uniosłam
rękę. Oczywiście, kiedy przemiana była mi potrzebna, ja nie mogłam się
przeistoczyć. Na palcach normalna skóra walczyła z tą zieloną. Samotnik
dostrzegł to, a ja zobaczyłam zdziwienie w jego oczach. Uniósł obie
dłonie wnętrzem do góry, w geście pokoju.
- Jestem Lucan. - oznajmił spokojnym tonem, jakby mówił do dziecka. - Jak masz na imię?
- Harry. - wychrypiałam.
- Dobrze, Harry. Nie zrobię ci krzywdy, słyszysz?
Zmierzyłam go nieufnym wzrokiem. Słyszałam o wampirach, że są
niezrównoważone, kiedy doskwiera im głód. Jednak twarz tego tutaj,
wyrażała niemal ludzką szczerość. No i w końcu mnie uratował... A ja nie
chciałam doprowadzać do walki, kiedy byłam na przegranej pozycji.
Pokiwałam głową powoli zastanawiając się, czy jest to moja ostatnia
decyzja w życiu.
- Potrzebuję kilku rzeczy. Kiedy je dostanę, pójdę sobie. Będziesz mogła mi je przynieść?
Nie uśmiechało mi się wchodzenie w układ z kolejnym Samotnikiem, jednak
bałam się, co może się stać, jeśli odmówię. Znów więc ostrożnie skinęłam
głową.
- Przede wszystkim, muszę mieć trochę ciepłych ubrań. Idzie zima.
Tym razem pokręciłam głową.
- Nie jestem krawcem, tylko medykiem.
- To dobrze, leki też się przydadzą.
Postanawiając być posłuszną, przeszłam do drugiego pokoju, zostawiając
go z tym całym pobojowiskiem. Tutaj w końcu byłam w stanie pozbierać
myśli. Podeszłam w kierunku szafy, z zamiarem wyciągnięcia z niej szpuli
wełny, którą niedawno dostałam od Melody, ale mój wzrok pomknął w
stronę okna. Gdyby udało mi się przez nie uciec, pobiegłabym do
strażnika, albo chociaż zyskałabym możliwość przemiany. Z lękiem
spojrzałam w kierunku drzwi. Co, jeśli ten Samotnik chce po prostu mnie
okraść, a potem zabić, jak tego napastnika wcześniej?
Tak czy siak, moje życie było zagrożone. Musiałam działać szybko. Postanowiłam więc wziąć sprawy w swoje ręce.
Nie wydając dźwięków, podstawiłam krzesło pod okno i weszłam na nie.
Pociągnęłam za zasuwę, która odskoczyła z lekkim szczękiem, otwierając
szybę. Raz kozie śmierć, pomyślałam, przekładając jedną nogę za parapet i
skacząc na trawę dwa metry niżej.
Malfoy? Chodźmy podjąć złe decyzje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz