Dziewczyna o rudych włosach, złapała mnie mocno za rękę i pociągnęła
mnie w dół budynku. Prawie się przewróciłam na mokrych od deszczu
schodach, ale w ostatniej chwili chwyciłam się drewnianej poręczy,
unikając cudem upadku. Gdy wybiegłyśmy na zewnątrz, zobaczyłyśmy istny
armagedon. Mieszkańcy domów uciekali w panice i chronili się w piwnicach
i spiżarniach, inni biegli w stronę lasu, tam szukając ukrycia.
- Schowaj się gdzieś – rozkazała mi dziewczyna – ja biegnę im pomóc… - powiedziała i ruszyła w samo serce walki.
Schowałam się za jednym z budynków i obserwowałam wszystko z bezpiecznej pozycji.
Strażnicy oraz paru myśliwych próbowało powalić rozwścieczonego stwora,
który wpadł w szał zabijania. Był to Dragon, który w zupełności
przemienił się już w swoją zwierzęcą formę. Mimo że był jeden, a
obrońców osady kilkunastu, smok z łatwością radził sobie z każdym
nacierającym na niego przeciwnikiem. Był jak robot zaprogramowany na
zabijanie, nieczujący bólu i nieznający litości. Ignorując wbijane w
jego ciało ostrza oraz strzały atakował coraz to kolejnych mieszkańców.
Nagle jeden ze strażników trafił strzałą idealnie w żółte oko poczwary.
Ze ślepia zaczęła płynąć ogromna struga krwi, a w powietrzu rozległ się
przeraźliwy, przeciągły ryk bólu. Smok zionął ogniem w stronę
drewnianych domów, wywołując pożar, który został prawie natychmiast
stłumiony przez ulewę.
Nagle oślepiony, rozwścieczony smok ruszył w szale bólu i wściekłości w
moją stronę. Nie było czasu na ucieczkę, więc jedyne co mogłam zrobić to
schować się za balami drewna leżącymi przy ścianie. Skuliłam się, żeby
jak najmniej było mnie widać i modliłam się w duchu, żeby smok mnie nie
zauważył.
Niespodziewanie zza ściany wyjrzał łeb ogromnego stwora, który zbliżał
się coraz bardziej do mojej kryjówki. Czułam jego gorący i świszczący
oddech na swojej twarzy. Wstrzymałam powietrze i starałam się nie
wydawać żadnego dźwięku. Jednak nagle smok ryknął i rozwalił swoim łbem
stos drewna, za którym się ukrywałam. Przybliżył się do mnie i patrzył
mi teraz prosto w moje oczy, z których można było jedynie wyczytać furię
i chęć mordu. Z jego zranionego, czarnego już oka nadal kapała
czerwona, ciepła krew. Ta chwila przeciągła się w nieskończoność, a mnie
przechodziło przez głowę tysiące myśli. Czy to już mój koniec? Tak ma
wyglądać moja śmierć? Czy jeśli jakimś cudem ten potwór mnie oszczędzi,
stanę się taka sama jak on?
Nagle poczułam ogromny ból w klatce piersiowej, który promieniował do
mojej głowy a po chwili do wszystkich części mojego ciała. Chciałam się
wyrwać z paszczy potwora, ale nie miałam już siły. Jego kły tkwiły
zatopione w moim ciele. Po chwili nie czułam już niczego, widziałam
tylko wszechogarniającą mnie ciemność.
Aven?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz