24 sierpnia 2018

Od Tenebris'a CD Raven

Wstałem tradycyjnie wraz ze słońcem. Zajrzałem do swojej spiżarni. Jaskinia świeciła pustkami. Nie byłem zadowolony z faktu, że po raz kolejny muszę iść na polowanie, ale kiedyś musiał nadejść ten dzień. Czyż nie?
Wróciłem do domu i od razu przebrałem się w strój do polowań. Zarzuciłem kołczan na plecy, schowałem nóż do kieszeni i chwyciłem łuk. Tak przygotowany opuściłem swoje miejsce zamieszkania. Jak zawsze przed oddaleniem się od domu, zamknąłem bramę ukrytą w wysokim ogrodzeniu. Dopiero wtedy poczułem, że spokojnie mogę udać się do lasu. Tak też zrobiłem.

Przechadzałem się głównie w odległości kilku kilometrów od miejsca mojego zamieszkania. Nie zamierzałem ciągać obiadu przez góry, pola, łąki i lasy. Za dużo roboty jak na jedno upolowane zwierzę. To się zwyczajnie nie opłacało. Straciłbym więcej sił, niż bym zyskał po zjedzeniu.
Powoli zbliżało się południe, a ja zaczynałem już myśleć, że niczego nie znajdę. Wtem usłyszałem cudze kroki. Na moim terenie.
Jako żniwiarz żywiłem się również strachem oraz śmiercią, dlatego bez zastanowienia ruszyłem w stronę, z której dobiegały odgłosy cudzej obecności. Moim oczom ukazała się brunetka. Proste włosy opadały na jej plecy oraz ramiona, a białe dłonie wiązały sidła. Te dwie części ciała dziewczyny sprawiały, że wyglądała nieco mrocznie.
Usłyszawszy cichy trzask, uniosłem wzrok wyżej. Kilka metrów za nieznajomą dostrzegłem sarnę. Przyjąłem pozycję, naciągnąłem cienciwę strzałą i po wycelowaniu, oddałem pierwszy strzał. Pocisk przeciął powietrze, minął brunetkę i trafił w udo zwierzęcia. Dziewczyna nagle poderwała się z miejsca, strasząc łanię. Coś tam mamrotała pod nosem, ale zignorowałem ją. Bardziej zależało mi na zrywającej się do ucieczki sarnie. Czym prędzej przygotowałem kolejną strzałę i po raz kolejny wystrzeliłem. Tym razem pocisk wbił się w bok zwierzęcia. Wyciągnąłem nóż, a następnie podbiegłem do padającej łani, mijając brunetkę. Czym prędzej dobiłem stworzenie, kończąc tym samym jego cierpienie.
Trzeba pomyśleć o założeniu farmy, bo jeśli każdy ma wyspie będzie zabijał masowo wszystkie zwierzęta, to kiedyś ich zabraknie. A tego bym nie chciał.
Wydobyłem z ran sarny swoje strzały, po czym dodałem je do pozostałych. Następnie urwałem kilka twardszych, ale wciąż giętkich łodyg roślin i związałem nimi kończyny łani. Osobno te przednie, a osobno te tylne. Usłyszałem, że dziewczyna odwraca się w moją stronę. Przeniosłem wzrok na jej zdziwiony wyraz twarzy, a następnie noże w jej rękach. 
- Odłóż je, Morgan, bo zrobisz sobie krzywdę. - powiedziałem drwiąco, unosząc przy tym kącik ust. Brunetka wyraźnie nie spodziewała się takich słów z moich ust. Podniosłem się na równe nogi i zmróżyłem oczy. 
- Nie powinno cię tu być. Ten teren jest już zajęty. - powiedziałem już poważniej. Temperatura otoczenia zaczęła spadać, gdy wzmocniłem swoją aurę. Ze wszystkich stron powoli nadciągała mgła. Tak, jak woda po tsunami, tak białe kłęby zajmowały coraz więcej miejsca. Sięgały nam do kolan, a były tak gęste, że nawet osoba z doskonałym wzrokiem nie potrafiłaby dostrzec, co jest pod nimi. 
- Co tu robisz? - zapytałem z groźbą w głosie. Aktualnie jednak nie krzywdziłem nieznajomej. Czekałem na jej wyjaśnienia. Prawdą było jednak to, że niecierpliwiłem się coraz bardziej, przez co dziewczyna miała coraz mniej czasu, żeby mnie przekonać, że nie należy jej zabijać. 

 Raven? :

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz