Wkrótce otworzyły się drzwi, a w nich stanął stary, siwy facet po siedemdziesiątce, obwieszony amuletami, mniejszymi wisiorkami, bransoletami i nieśmiertelnikami. Do tego jakaś dziwna kolorowa szata, w której osobiście wstydziłabym się pokazać. On najwyraźniej dobrze się w niej czuł, bo na dodatek był boso, a płytki, po których stąpał, musiały być przeraźliwie zimne, bo nawet w powietrzu odczuwalną temperaturą było poniżej piętnastu stopni. Nie widziałam go pierwszy raz, no może trzeci, ale za każdym razem jego widok budził we mnie coś dziwnego. A w tym wszystkim było jeszcze obrzydzenie, bo najwidoczniej oszczędzał wodę i rzadko się mył.
– Aven coś chciała – popatrzyłam na nią wymownie, dając niemy znak, że to czas, aby weszła do jego jamy.
– Tak – powiedziała szybko. – przyniosłam książkę, którą znalazłam – odparła po chwili, wyciągając ręce w jego kierunku. Popatrzył na nią, jakby się nad czymś zastanawiając, ale nagle otworzył szerzej drzwi, zapraszając ją do środka. Ja zostałam na zewnątrz, zeszłam niżej i usiadłam w pierwszej lepszej ławce i nie ukrywam - było mi zimno, więc opatuliłam się bardziej moją peleryną, która na szczęście miała od środka ciepły materiał, przypominający zwierzęcą skórę - jednak nie wiem, co to było, kupiłam go na tutejszym czarnym rynku, więc z pewnością nie było to nic legalnego, ale za to jakże ciepłego. Aven nie wychodziła przez dłuższy czas, a ja nawet zdążyłam zaostrzyć sztylety. W moim obowiązku było sprawdzić, co dalej z tą książką będzie się działo, bo nie mogła trafić w niepowołane ręce, dopóki nie zostanie udowodnione, że to zwykły tom, jakich tutaj pełno. Nikt nie wiedział jakie niespodzianki kryje przed nami wyspa, więc wszystko musiało być dokładnie sprawdzane, a następnie opisywane w raportach dla Rady. W końcu wyszła, słyszałam jej kroki na kamiennych schodach. Stanęła obok, aż odwróciłam się do niej i wstałam, zaplatając ręce.
– A więc, powiedział, że muszę iść z tym do Rady, tylko że nie wiem gdzie to jest – odparła po chwili. Pokiwałam głową, odpowiadając:
– Obok rynku. Poradzisz sobie. Jak już będziesz coś wiedziała, przyjdź i mi powiedz, muszę spisać raport – dodałam, odwracając się w stronę wyjścia. Poprawiłam swoją pelerynę, schodząc schodkami w dół.Wyszłam na dwór, czując na skórze promienie słoneczne. Zatrzymałam jeden z tutejszych powozów i głaszcząc konie, które się obok mnie zatrzymały, wsiadłam, płacąc przewoźnikowi. Nakazałam podjechać pod granicę, a stamtąd już udam się sama. Nie miałam ochoty iść tyle drogi sama, to było stosunkowo daleko. Wysiadłam w umówionym miejscu i usiadłam do stolika przed domem, szyjąc bluzę w towarzystwie skubiącego trawę Doriana. Czekanie na dziewczynę nie potrwało długo - przyjechała powozem za jakiś czas, w towarzystwie nieznajomego mi mężczyzny.
Aven?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz