Oparłem się o drzewo za mną i spojrzałem na klękającą przy
złodzieju dziewczynę, którego to powstrzymałem przed ucieczką
oczywiście, by spłacić swój dług. Poza tym strażniczka przyda mi się
jako znajomy na Fejsie.
- A miałam taki dobry dzień. -
powiedziała oschle, torturując przy tym koniokrada swoją aurą. Wyglądała
nawet uroczo, jak się gniewała. Mężczyzna jęknął, osuwając się na
ziemię jeszcze bardziej.
- Ani tego, ani tego nie potrzebuję.
Dorian by sobie poradził. - dodała żniwiarka. Ta część wypowiedzi
prawdopodobnie była adresowana do mnie, mimo że brakowało kontaktu
wzrokowego. Szkoda, że tak myśli. Ten jej koń raczej nie jest jakimś tam
super zabójcą, a ja mam inne rzeczy do roboty, niż robienie mu za
ochroniarza.
- Idź do domu. Będą tu straże i patrole przez
całą noc, więc możesz w ramach moich podziękowań spędzić noc tutaj albo
dać się złapać i wtrącić do lochu. - warknęła dziewczyna. Nie powiem,
zaproszenie do jej domu było ciekawe. Uniosłem kącik ust rozbawiony i
ruszyłem w stronę chaty. Ogień w kominku przyjemnie ogrzewał jej
wnętrze. Rozejrzałem się po wnętrzu, ciekaw nowego miejsca. Następnie
zbliżyłem się do okna i ostrożnie przez nie wyjrzałem. Dziewczyna
wzywała kolegów z pracy za pomocą znaków dymnych. Nie trzeba było długo
czekać na ich pojawienie się.
Kiedy Samotnik został już
zabrany, nałożyłem sobie jedzenia na pierwszy lepszy talerz, po czym
usiadłem na fotelu przed kominkiem i okryłem się leżącym na nim kocem.
Dopiero wtedy poczułem, jak bardzo jestem wykończony przeprawą. Do moich
uszu doszedł odgłos otwieranych i zamykanych drzwi, kroków, a następnie
zirytowanego westchnięcia dziewczyny. Jak to mówią - gość w domu, Bóg w
domu. To zasada, której trzeba przestrzegać. Nie ma innej opcji.
Zerknąłem
przez ramię na rozglądającą się po pomieszczeniu ciemnowłosą. Serio
miała mnie za kogoś takiego jak tamten facet? Poczułem się urażony. Raz
tylko zakosiłem nóż z osady, ale tylko dlatego, że był mi niezmiernie
potrzebny do wykonania własnych broni.
- Jasne, rozgość się,
właśnie o to mi chodziło. - mruknęła gospodyni, przygaszając przy tym
światła. W domu zapanował całkiem przyjemny półmrok.
Gdy już
opróżniłem talerz, odstawiłem go na stolik obok, po czym rozkryłem się
czystą dłonią. Następnie zabrałem naczynie, umyłem je i odstawiłem tam,
skąd je wziąłem. To, że byłem Samotnikiem nie oznaczało przecież, że
lubię żyć w brudzie. Wręcz przeciwnie. W końcu nie chciałbym pewnego
ranka zostać zabitym przez walające się po podłodze ubrania. A poza tym,
tak już zostałem wychowany i nie było sensu zmieniać nawyków.
- Wyglądasz czarująco. - powiedziałem, wracając do pokoju, w którym to została Osadniczka.
- Chciałeś powiedzieć jak czarownica. - mruknęła.
-
To twoje słowa. - odparłem, wracając na miejsce. Po namyśle ustąpiłem
go dziewczynie, a sam usiadłem przy kominku, opierając się o niego.
Ciemnowłosa opatuliła się kocem i przymknęła powieki. W tym świetle
wyglądała na zmęczoną bardziej ode mnie. Postanowiłem więc nie odzywać
się i czekać, aż na nowo zaśnie.
Nie
minęło dużo czasu, a głowa Osadniczki już opadła na jej ramię. Chwilę
przyglądałem się jej twarzy. Nie wyglądała na groźną wojowniczkę.
Bardziej na zwykłą, delikatną dziewczynę.
- No chodź,
Czupiradełko. - westchnąłem, wstając. Następnie wziąłem na ręce śpiącą
Osadniczkę i przytuliłem ją do swojej piersi. Zaraz po tym zacząłem
zwiedzać z nią jej dom w poszukiwaniu sypialni.
- Alleluja. -
mruknąłem, gdy w końcu znalazłem właściwy pokój. Tam ułożyłem dziewczynę
na łóżku. Już miałem się od niej odsunąć, gdy spostrzegłem, że jej
palce są zaciśnięte na materiale mojej bluzki. Westchnąłem i spróbowałem
je rozwinąć, jednak Osadniczka nie zamierzała dać za wygraną nawet
przez sen. Zrezygnowany zdjąłem z siebie bluzkę z długim rękawem, a
następnie okryłem dziewczynę. Nagle Osadniczka zaczęła otwierać oczy.
Ciekawe, co sobie pomyśli o tym wszystkim.
Galia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz