23 sierpnia 2018

Od Fafnira do Lucan'a

Obróciłem się leniwie na drugi bok i wtuliłem policzek w futro, w które byłem zawinięty jak naleśnik. Promienie słońca wpadały do mojego domu, oświetlając jego wnętrze. Moja jaskinia była w znacznie lepszym stanie niż chatka, w której się znajdowałem. Musiałem jak najszybciej przeprowadzić remont.

Westchnąłem ciężko i niechętnie wstałem z legowiska. Włożyłem słomiany kapelusz, zebrałem swoje rzeczy, a następnie wniosłem je do jaskini. Dopiero, gdy były bezpieczne mogłem zabrać się za sprzątanie domu. Całe deski oraz te, które mogły się jeszcze do czegoś przydać odkładałem pod jedyną całą ścianę. Resztę zabrałem na zewnątrz. Ułożyłem je w kręgu z kamieni, by następnie użyć ich w przygotowaniu posiłku. Następnie wróciłem do sprzątania w chatce.

Kiedy skończyłem, zbliżało się południe. Uznałem, że to najwyższy czas, by udać się na polowanie. Wziąłem więc swoją torbę ze skóry i ukryłem w niej kamienny nóż. Zabrałem ze sobą dodatkowo oszczep, po czym udałem się nad strumień. Po kilku próbach udało mi się upolować cztery ryby. Wyjąłem z torby duże liście, w które to zawinąłem swój obiad. Następnie schowałem ryby do torby.
Już zamierzałem wracać do domu, gdy nagle usłyszałem dobiegający z lasu dźwięk, przypominający przeraźliwie miałczącego kota. Poczułem jak po moim ciele przebiega dreszcz. Jakieś zwierzę musiało wpaść w sidła. Hałas pewnie zwabi do niego tego, kto zastawił pułapkę. Chciałem pomóc stworzeniu, ale bałem się spotkania z innym Samotnikiem. Mógłby mnie pokonać bez większego problemu. Odgłosy przerażonego zwierzęcia nie pomagały mi w podjęciu decyzji.
Chwilę biłem się z myślami, ale w końcu ruszyłem do źródła dźwięku. Wiedziałem, że szybko tego pożałuję. Niepewnie stawiałem każdy krok. Cały czas miałem dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Panicznie rozglądałem się na boki, wypatrując innej człekokształtnej istoty. Bo tym właśnie byłem. Wydawało mi się, że widzę cienie, przebiegające między drzewami i ukrywające się za nimi. Ten obraz w połączeniu z odgłosami wydawanymi przez zwierzę doprowadzał mnie do szału. Nawet nie zauważyłem, że zaczynam iść coraz szybciej.

Stanąłem się jak wryty przed rozszarpaną młodą sarną. Biedne stworzenie jeszcze żyło. Sprawca tego czynu uciekł, gdy usłyszał, jak się zbliżam. Uklęknąłem przy zwierzęciu ze łzami w oczach. Skoro ktoś chciał się posilić, to dlaczego nie zabił stworzenia, a zamiast tego je torturował. Czy ta sarna nie zasługiwała na godną śmierć? Poczułem jak ciepłe krople spływają mi po policzkach, gdy gładziłem zwierzę po szyi. Mimo, że sam byłem wstrząśnięty tym widokiem, starałem się uspokoić łanię. Gdy tylko mi się to udało, ucałowałem czubek jej łba, leżącego na moich kolanach. Następnie wyjąłem z torby nóż i zakończyłem mękę sarny. Jej łeb opadł bezwładnie na moje nogi, a ja poczułem, jak coś ściska mnie za serce coraz mocniej. Przytuliłem głowę zwierzęcia, mocząc przy tym jego sierść łzami. Od razu zaczęły napływać do mnie różne myśli. Były to głównie pytania "Co zrobić z ciałem sarny?". Nie chciałem jej zjeść, a co dopiero oskórować. Nie zamierzałem też zostawić jej na pastwę wilków lub Samotnika, który to torturował łanię. Co więc powinienem zrobić? Pochować ją?
Z rozmyślań wyrwał mnie odgłos stawianych kroków. Spojrzałem przez ramię na młodzieńca za mną. Jego mina mówiła, że wyglądam tak samo, jak się czuję. Zaryczany, umazany krwią i z rozszarpaną sarną w ramionach. Kiedy nieznajomy zaczął się niepewnie zbliżać, od razu przytuliłem mocniej łanię, jakby nawet moje ciało bało się ją stracić. Nie chciałem jej oddawać nikomu.
Uniosłem wzrok na twarz młodzieńca. Większa część obrazu była rozmazana przez wciąż płynące łzy.
 
 Lucan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz