19 sierpnia 2018

Od Lucia CD Galii

Posiłek, którym się zajadałem, choć mało obfity, był dobry i przynajmniej po części ukoił mój głód. Muszę nauczyć się polować, bo inaczej będę zmuszony przychodzić tutaj na obiadki, a zakładam, że kolejny nie zostanie mi tak prosto zaserwowany. Szybko dokończyłem mięso i czując ulgę na żołądku, cicho odetchnąłem. Począłem oblizywać palce, kiedy cwaniara raczyła ponownie wkroczyć do gry.

- To co, może teraz pora na mój posiłek? - zaproponowała, a na jej twarzyczkę wpłynął chytry uśmiech.

- Bierz mnie - parsknąłem oblizując palce z resztek jedzenia i zerknąłem na dziewczynę kątem oka.

- Mówisz, masz - wzruszyła ramionami, a ja zacząłem żałować swojej wypowiedzi.

Nie to, że było to bolesne. Samo uczucie niepokoju, lęku czy zgubienia wystarczało, aby wytrącić mnie z równowagi. Zacisnąłem powieki jak i ręce w pięści chcąc nie dać po sobie poznać niczego, co mogłoby ją usatysfakcjonować. Warknąłem, gdy poczułem, jak pod bluzką pękają cienkie nitki, a rana ponownie się otwiera. Nie chciałem tutaj od tak się wykrwawiać, więc musiałem zareagować inaczej niż tylko głupie nie dawanie po sobie niczego poznać. Gdybym uciekł, wyszedłbym na tchórza, a wiadomo, że kolejny raz tak nie postąpię. Zamiast wycofania się spoza zasięgu mocy ciemnowłosej, wstałem uderzając pięściami o stół i szybkim krokiem do niej podszedłem. Ująłem w mocne uściski jej oba nadgarstki i lekko nią szarpnąłem wydając z siebie przypadkowe warknięcie. Mój niespodziewany ruch tylko na chwilę zdołał wytrącić żniwiarkę z równowagi, a dziwne uczucia zostawiły mnie w spokoju. Spojrzała na mnie zdezorientowana, a gdy uniosłem wzrok, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Poczułem jak jej delikatne ręce lekko drżą pod wpływem mojego uściski, przez co na mojej twarzy zagościł sarkastyczny uśmieszek. Po chwili jednak przeciwniczka się ocknęła i nasiliła swoje moce, a ja nie wytrzymując już więcej wycofałem się cicho stękając. Oddaliłem się na tyle daleko, ażeby jej moce mnie nie dosięgały, ale możliwe też, że przestała ich już używać. Spuściłem wzrok na koszulkę przesiąkniętą krwią w miejscu wcześniejszej rany i pokręciłem zrezygnowany głową.

- Najedzona? - zapytałem i uniosłem lekko rozciętą brew.

Osadniczka tylko wzruszyła ramionami, a na jej twarzy pojawił się grymas, jakby właściwie nie była pewna. Może i miała wątpliwości, ale ja jej na więcej nie pozwolę. Miałem już wycofywać się do lasu, no bo co tu po mnie? Brat dziewczyny już dawno opuścił jej chatę nawet nie dając o sobie znać. Dlatego też ja tym bardziej powinienem się zmyć i w końcu załatać tą ranę porządniej. Postawiłem krok w tył, ale przed postawieniem kolejnego powstrzymała mnie propozycja nieznajomej.

- Nie chcesz nic z tym zrobić? - zapytała wskazując brodą na ranę pod koszulką - Widać, że wcześniejsza próba była na nic.


Nie wiem jakim cudem i z jakiej racji pojawiłem się w jej chacie, ale nie podobało mi się to. Nie potrzebuję od nikogo pomocy, sam mogę to zrobić. Wcześniej po prostu żałowałem nici, a supeł na końcu był celowo niestaranny. Byłem święcie przekonany, że rozwiązałbym ten problem sam, ale ja w tym lesie nie mam nic, a ona ma dostęp do leków i ziół, jak na osadniczkę przystało. Od razu gdy wszedłem do jej domu, bezwstydnie rozsiadłem się na łóżku, które było w o wiele lepszym stanie niż moje, więc chciałem skorzystać. Obserwowałem bacznie każdy ruch dziewczyny, która szukała czegoś w szafkach.

- Znów ta sama śpiewka - parsknąłem - Robisz komuś krzywdę, a następnie mu pomagasz. Takie masz hobby, o ile dobrze się orientuję? - dodałem opierając się łokciami o materac.

- Jest jednym z wielu. Ty za to masz zdolność do ciągłego i niepotrzebnego kręcenia się ludziom pod nosem - pokręciła głową odwracają się do mnie z kilkoma przyrządami w rękach.

- Taka rola psów, czyż nie? Sama mnie takowym mianowałaś - wzruszyłem ramionami spoglądając na bok, gdzie odłożone zostały przez nią leki.

Żniwiarka westchnęła widocznie mając mnie już dość i zapewne żałowała, że zaproponowała mi pomoc. Nie dziwie jej się. Przyczepiłem się do niej i jestem jak wrzód na tyłku, ale przeznaczenia nie oszukasz. Chociaż nie jestem pewien czy nie można tego nazwać zwykłym przypadkiem. Zawsze wpadam jej pod nogi, zawsze obrywam, a ona i tak oferuje mi pomoc, jakby było jej szkoda takiego kulawego kundla. To trochę zabawne, że kogoś obchodzę i chodzi o coś innego, jak o chęć poderżnięcia mi gardła, chociaż dziewczyna pewnie miewała już takie zamiary. Skąd mogę mieć pewność, że nie uknuła tutaj czegoś przeciwko mnie? W końcu jednam ukucnęła przy mnie wyciągając rękę w stronę zakrwawionej koszulki. Zerknęła na mnie jakby prosząc abym usunął niepotrzebnie zalegający materiał, ale ja tylko zmrużyłem oczy nie odrywając łokci od materaca. Łaskawa wybawczyni westchnęła z irytacją i sama podwinęła koszulkę odkrywając na nowo krwawiącą, a nawet ropiącą ranę.

- Hm, nieźle cię urządziłam - przyznała z satysfakcją uśmiechając się przy tym szyderczo.

- Nie ekscytuj się tak, tylko rób swoje - odparłem znudzony opierając głowę o ramię.

Po jej poirytowanym spojrzeniu mogłem się tylko domyślać, że za te moje odzywki spotka mnie kara. Teraz to ona ma nade mną zupełną przewagę, a nie wiem do czego jeszcze może być zdolna. Najlepszym rozwiązaniem byłoby zamknięcie się i przeczekanie, aż skończy. Ale po co, gdy można przy okazji pouprzykrzać jej życie, co jakoś poprawia mi tylko humor.

Galia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz