29 sierpnia 2018

Od Tenebris'a CD Galii

Obserwowałem, jak strażniczka zajada się przygotowanym przeze mnie posiłkiem. Była nim tak pochłonięta, że nawet nie słyszała, co się do niej mówi.
- Co? - zapytała, wyrwawszy się z transu.
- Pytałem, jak się spało. - powtórzyłem z uśmiechem. 
- A, tak. - odpowiedziała automatycznie, jakby sobie właśnie przypomniała moment, w którym zadawałem to pytanie po raz pierwszy - Dobrze, ciepło, a tobie? - dodała po chwili, następnie wracając do jedzenia.
- Też. - odparłem - Chyba nawet wiem, czemu ciepło. - zadrwiłem, patrząc na dziewczynę porozumiewawczo. Jej mina jednak mówiła, że żniwiarka nie ma zielonego pojęcia, o co mi chodzi.
- Przywłaszczyłaś sobie coś mojego. - dodałem, co sprawiło, że gospodyni doznała olśnienia.
- Jakoś ci to nie przeszkadzało, tak jak zresztą paradowanie przede mną bez koszulki. Pewnie to zaplanowałeś i w sumie, całkiem spoko, bo ja nie kontaktuję jak chce mi się spać. - odparła, wzruszając przy tym ramionami. Ja jakoś nie sądziłem, że miałem wieczorem jakikolwiek wybór. Zostałem rozebrany bez żadnego uprzedzenia czy pozwolenia, a moje ubranie uwięziono w żelaznym uścisku. Więc jeśli ktoś tu coś zaplanował, to tylko ona. Zaprosiła mnie do siebie, zasnęła na fotelu, wiedząc, że łaskawie zaniosę ją do łóżka, a tam mnie rozebrała. Cwana bestia.
Dziewczyna wstała z fotela i udała się do kuchni. Po chwili wróciła na zajmowane wcześniej miejsce. 
- Co dzisiaj będziesz robił? Bo ja niedługo wychodzę, mam pogrzeb i idę do Rady. - powiedziała żniwiarka, unosząc jednocześnie jedną brew.
- Pogrzeb? Ktoś umarł? - zapytałem, biorąc ostatni łyk kawy.
- ...Mój brat. - odpowiedziała cicho dziewczyna po dłuższym milczeniu. Rozmasowałem dłonią swój kark. Rana po śmierci członka rodziny musiała być jeszcze świeża, a ja niepotrzebnie ją rozdrapałem. Postanowiłem więc zwyczajnie odpowiedzieć na jej pytanie, by stopniowo zacząć zbaczać z tematu.
- Mam w planach powrót do swojego domu i wymianę dachu. Deszcze stają się coraz częstsze, a nie mogę mieć stu procentowej pewności, że ten stary je wytrzyma. Ale jeśli chcesz, mogę zostać jeszcze chwilę i potowarzyszyć ci. - zaproponowałem.
- Inni Osadnicy mogą cię zobaczyć. - mruknęła dziewczyna. Wzruszyłem w odpowiedzi ramionami.
- Póki niczego nie ukradłem, ani nikogo nie zabiłem, nie mogą mi nic zrobić poza przepędzeniem mnie poza teren wioski. - wyjaśniłem - A tak w ogóle to chyba się nie znamy. A raczej ja ciebie. Tenebris. - przedstawiłem się po raz kolejny, wyciągając dłoń do dziewczyny. Ta niepewnie ją uścisnęła.
- Galia. - powiedziała z uśmiechem.
- A więc, Galio, pozwól, że potowarzyszę ci tego paskudnego dnia na uroczystości pogrzebowej. - odparłem.

Galia? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz