Nieprzytomna była tylko przez
chwilę, jednak sen, który zdążyła wyśnić sprawiał wrażenie długiego i
bardzo realnego. W związku z czym otworzywszy oczy niezmiernie się
zdziwiła nie widząc swoich pokrytych plakatami ścian, zawalonej ciuchami
podłogi, czy zasypanego nie tykanymi od dawna podręcznikami biurka. Gdy
zamiast tego ukazało jej się wnętrze drobnej, acz przytulnej chatki
zaczęła gorączkowo wytężać umysł starając się przypomnieć sobie
uprzednie zdarzenia.
Oświecił ją dopiero wizerunek nieznajomego, za którego sprawą, a raczej
dzięki któremu się tam znalazła. Mężczyzna bez słowa wręczył jej coś do
ręki i kazał połknąć. Chyba miał ją za idiotkę, jeśli sądził, że
czarnowłosa posłusznie zażyje nieznaną substancję od kompletnie obcej
osoby, której zarówno tożsamości, jak i zamiarów nie znała.
- Co się tak patrzysz - zapytał oschle brunet.- Łykaj lepiej zamiast się tak gapić. To nie grzeczne.
Już miała prychnąć ironicznie w odpowiedzi, gdy o swojej obecności boleśnie przypomniała rana na nodze. Dziewczyna nie była w stanie powstrzymać syknięcia, które wydobyło się przez jej zaciśnięte zęby.
- Weź, to tabletki przeciwbólowe - wtrąciła stojąca obok dziewczyna.
Jeśli dobrze zapamiętała była jego siostrą. Gdy stali obok siebie była w stanie dostrzec podobieństwo. Chociaż milutkim charakterem też za bardzo się nie różnili. Przyganiał kocioł garnkowi. Nyx pod wpływem nieustępliwego, mroźnego spojrzenia niebieskich oczu dziewczyny oraz kolejnej fali bólu uległa i zażyła lek. Substancja zadziałała wyjątkowo szybko.
- Jak się nazywasz - padło pytanie ze strony chłopaka, które dziewczyna zbyła milczeniem. - Jak chcesz. W takim razie jak wolisz, żebym na ciebie wołał? Istoto? Czy może per Stworzenie?
- Nyx - burknęła poirytowana.
- Nic? Też jakaś opcja.
- Nyx - powtórzyła głośniej. - N-Y-X. Nyx.
Nikt nie podawał tu swojego prawdziwego imienia. Czemu ona miał być wyjątkiem.
- Niech będzie, Nyx. Ja jestem Jules, a ta urocza osóbka, która uratowała ci du*ę to Galia.
Nie doszło do uprzejmych kiwnięć głową, wymian uścisków dłoni czy jakichkolwiek uprzejmości.
- Ależ nie ma za co - przerwał chwilę niezręcznej ciszy Jules.
Rita nie uległa wyraźnej sugestii, że należałoby podziękować w takiej sytuacji. Zamiast tego zaczęła kaszleć. Gardło drapało ją niemiłosiernie, jakby napiła się detergentu. Znała to uczucie i wiedziała co zwiastowało.
- Podziękowanie utknęło ci w gardle? - zadrwił brunet, jednak gdy zobaczył, że dziewczyna nadal kaszle i próbuje wstać grymasik przypominający uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Co się dzieje? - do akcji wkroczył Galia. - zakrztusiłaś się? Chcesz rzygnąć? Przynieść ci wiadro?
Rita podkręciła tylko głową i zaczęła kuśtykać do drzwi, nadal w akompaniamencie gruźliczego kaszlu.
- Otwórz jej - rozkazała czarnowłosa stojącemu najbliżej wyjścia bratu.
Ten niechętnie posłuchał siostry, a Rita czym prędzej opuszczając budynek "wypluła" czające się od jakiegoś czasu płomienie. Ogień buchął na dwa metry prawie zapalając pobliskie rośliny. Gdy atak minął Statkówna odetchnęła głęboko parę razy i pokuśtykała z powrotem do chatki. Spodziewała się przerażenia w oczach jej wybawców, jednak całe wydarzenie nie zrobiło na nich większego wrażenia.
- Nie strasz tak - bąknął tylko Jules.
- Zaraz - Nyx była delikatnie mówiąc zaskoczona stoickim spokojem rozmówców. - Nie wydaje wam się to trochę dziwne, że rzygam ogniem na dwa metry?
Rodzeństwo spojrzało po sobie, a potem na Ritę. Po ich wzroku można było wywnioskować, że zastanawiali się, czy dziewczyna nie uderzyła się za mocno w głowę upadając przy omdleniu.
- A powinno? - Jules uniósł brwi do góry. - Każdemu Dragonowi może się zdarzyć.
- Że niby czemu? - dziewczyna nie wierzyła własnym uszom.
- Dragonowi. No bo chyba jesteś Dragonem, czyż nie? Ogień by zdecydowanie na to wskazywał, tak samo twoja gojąca się już powoli rana.
- Co ty mi tutaj insynuujesz? Że niby jestem jakimś piepr*onym smokiem? Porąbało?
- Słuchaj, nie wiem co ci powiedzieli wysadzając cię na tej wyspie, ale tu wszyscy są jakimiś mutantami, hybrydami, czy innym wybrykiem natury będącym dziełem chorych naukowców. Nie myśl sobie, że jesteś jakaś wyjątkowa pod tym względem.
Rita nie miała siły kontynuować dyskusji. Usiadła z powrotem intensywnie analizując to co właśnie powiedział nieznajomy i konfrontując ze znanymi sobie faktami. Chciała znaleźć coś co pozwoliłoby jej zanegować tę szaloną historię zerżniętą prosto z jakiegoś taniego filmu science-fiction, ale nie mogła. W głębi swojej czarnej, zepsutej duszy czuła, że to prawda, nie ważne jak bardzo irracjonalna mogła się jej wydawać.
- Co się tak patrzysz - zapytał oschle brunet.- Łykaj lepiej zamiast się tak gapić. To nie grzeczne.
Już miała prychnąć ironicznie w odpowiedzi, gdy o swojej obecności boleśnie przypomniała rana na nodze. Dziewczyna nie była w stanie powstrzymać syknięcia, które wydobyło się przez jej zaciśnięte zęby.
- Weź, to tabletki przeciwbólowe - wtrąciła stojąca obok dziewczyna.
Jeśli dobrze zapamiętała była jego siostrą. Gdy stali obok siebie była w stanie dostrzec podobieństwo. Chociaż milutkim charakterem też za bardzo się nie różnili. Przyganiał kocioł garnkowi. Nyx pod wpływem nieustępliwego, mroźnego spojrzenia niebieskich oczu dziewczyny oraz kolejnej fali bólu uległa i zażyła lek. Substancja zadziałała wyjątkowo szybko.
- Jak się nazywasz - padło pytanie ze strony chłopaka, które dziewczyna zbyła milczeniem. - Jak chcesz. W takim razie jak wolisz, żebym na ciebie wołał? Istoto? Czy może per Stworzenie?
- Nyx - burknęła poirytowana.
- Nic? Też jakaś opcja.
- Nyx - powtórzyła głośniej. - N-Y-X. Nyx.
Nikt nie podawał tu swojego prawdziwego imienia. Czemu ona miał być wyjątkiem.
- Niech będzie, Nyx. Ja jestem Jules, a ta urocza osóbka, która uratowała ci du*ę to Galia.
Nie doszło do uprzejmych kiwnięć głową, wymian uścisków dłoni czy jakichkolwiek uprzejmości.
- Ależ nie ma za co - przerwał chwilę niezręcznej ciszy Jules.
Rita nie uległa wyraźnej sugestii, że należałoby podziękować w takiej sytuacji. Zamiast tego zaczęła kaszleć. Gardło drapało ją niemiłosiernie, jakby napiła się detergentu. Znała to uczucie i wiedziała co zwiastowało.
- Podziękowanie utknęło ci w gardle? - zadrwił brunet, jednak gdy zobaczył, że dziewczyna nadal kaszle i próbuje wstać grymasik przypominający uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Co się dzieje? - do akcji wkroczył Galia. - zakrztusiłaś się? Chcesz rzygnąć? Przynieść ci wiadro?
Rita podkręciła tylko głową i zaczęła kuśtykać do drzwi, nadal w akompaniamencie gruźliczego kaszlu.
- Otwórz jej - rozkazała czarnowłosa stojącemu najbliżej wyjścia bratu.
Ten niechętnie posłuchał siostry, a Rita czym prędzej opuszczając budynek "wypluła" czające się od jakiegoś czasu płomienie. Ogień buchął na dwa metry prawie zapalając pobliskie rośliny. Gdy atak minął Statkówna odetchnęła głęboko parę razy i pokuśtykała z powrotem do chatki. Spodziewała się przerażenia w oczach jej wybawców, jednak całe wydarzenie nie zrobiło na nich większego wrażenia.
- Nie strasz tak - bąknął tylko Jules.
- Zaraz - Nyx była delikatnie mówiąc zaskoczona stoickim spokojem rozmówców. - Nie wydaje wam się to trochę dziwne, że rzygam ogniem na dwa metry?
Rodzeństwo spojrzało po sobie, a potem na Ritę. Po ich wzroku można było wywnioskować, że zastanawiali się, czy dziewczyna nie uderzyła się za mocno w głowę upadając przy omdleniu.
- A powinno? - Jules uniósł brwi do góry. - Każdemu Dragonowi może się zdarzyć.
- Że niby czemu? - dziewczyna nie wierzyła własnym uszom.
- Dragonowi. No bo chyba jesteś Dragonem, czyż nie? Ogień by zdecydowanie na to wskazywał, tak samo twoja gojąca się już powoli rana.
- Co ty mi tutaj insynuujesz? Że niby jestem jakimś piepr*onym smokiem? Porąbało?
- Słuchaj, nie wiem co ci powiedzieli wysadzając cię na tej wyspie, ale tu wszyscy są jakimiś mutantami, hybrydami, czy innym wybrykiem natury będącym dziełem chorych naukowców. Nie myśl sobie, że jesteś jakaś wyjątkowa pod tym względem.
Rita nie miała siły kontynuować dyskusji. Usiadła z powrotem intensywnie analizując to co właśnie powiedział nieznajomy i konfrontując ze znanymi sobie faktami. Chciała znaleźć coś co pozwoliłoby jej zanegować tę szaloną historię zerżniętą prosto z jakiegoś taniego filmu science-fiction, ale nie mogła. W głębi swojej czarnej, zepsutej duszy czuła, że to prawda, nie ważne jak bardzo irracjonalna mogła się jej wydawać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz